- Koniec! Podbeskidzie zremisowało 0:0! - po tych słowach ekipę Korony ogarnął szał radości. Po roku gry na zapleczu ekstraklasy żółto-czerwoni znów mogą powrócić do elity. - Jak sędzia odgwizdał koniec meczu, to jakoś dziwnie spokojny szedłem już na środek boiska i czekałem na wynik spotkania Podbeskidzia. Adrenalina oczywiście była duża, ale ja dostałem sygnał z góry, że zagramy w barażu i tak się stało. Szczęście sprzyja lepszym - powiedział na gorąco po meczu Radosław Cierzniak w rozmowie z naszym portalem.
- Chyba nie było dziś w naszej drużynie zawodnika, który nie wierzyłby w te baraże. Trochę się martwiłem o to, czy zespół dostosuje się do tych trudnych warunków, panujących w Ząbkach. Bo wiadomo, że infrastruktura nie jest tu fajna i nie jest łatwo się zmusić i wykrzesać z siebie chęć do walki. Od początku było jednak widać determinację w naszej grze. Rywalowi nie udało się wybić nas z rytmu, cały czas atakowaliśmy. Strzeliliśmy piękną bramkę, która nie była przypadkiem - dodał bramkarz kieleckiej drużyny, który miał w spotkaniu z Dolcanem trochę pracy. Mimo kilku nieporozumień, może jednak zaliczyć ten mecz do udanych.
W sobotę oraz niedzielę trener Marek Motyka dał swoim zawodnikom wolne. Od poniedziałku rozpoczyna się już "operacja" Cracovia. To właśnie z Pasami przyjdzie Koronie walczyć w barażach w ekstraklasę. Pierwszy mecz odbędzie się w Kielcach już 13 czerwca. Cierzniak uważa, że Korona bardziej pasuje do gry w ekstraklasie niż w pierwszej lidze. - W barażu będzie nam się grało łatwiej, bo to już piłka na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej. Mamy dużo takich zawodników, którzy wolą futbol techniczny niż siłowy. Poza tym trener Motyka jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że świetnie nas przygotuje i ustawi w tym dwumeczu. Cracovia spokojnie jest w naszym zasięgu. Bardzo wierzę w to, że zagramy w ekstraklasie w przyszłym sezonie. Poza tym teraz już wszystko zależy od nas - zakończył 26-letni bramkarz.