Manchester City pokonał Chelsea FC w finale Pucharu Ligi Angielskiej. Do wyłonienia zwycięzcy były potrzebne rzuty karne, ponieważ w regulaminowym czasie gry padł remis 0:0. Tuż przed nimi doszło jednak do niecodziennej sytuacji. Bramkarz The Blues, Kepa Arrizabalaga odmówił bowiem zejścia z boiska w końcówce dogrywki.
- To było duże nieporozumienie, ponieważ myślałem, że bramkarz ma skurcze i nie może brać udziału w serii rzutów karnych. Ale tak nie było. Kepa powiedział, że nic mu nie jest i dlatego został w bramce - tłumaczył po spotkaniu Maurizio Sarri.
Włoch był wściekły na podopiecznego, w pewnym momencie z nerwów chciał nawet zejść do szatni. - Dlaczego opuściłem ławkę i udałem się do pod tunel? Musiałem się uspokoić. Zrozumiałem zaś wszystko po tym, jak zjawił się nasz lekarz - dodał 60-latek.
ZOBACZ WIDEO Piątek jak maszyna! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Szkoleniowiec Chelsea wyjawił też, że hiszpański bramkarz może być spokojnym o swoją przyszłość w klubie. - Rozmawiałem z Kepą, ale tylko po to, żeby wszystko wyjaśnić. Nie ukarzę go, bo teraz rozumiem sytuację - zakończył Sarri.
Niezależnie czy nieporozumienie czy nie, niezależnie od przyczyny sygnalizowania zmiany, zawodnik powinien zejść z muraw Czytaj całość