To był brutalny koniec ery panowania Realu Madryt. Ajax Amsterdam bezlitośnie przejechał się po drużynie, która w ostatnich trzech latach nie miała sobie równych w Europie. Porażka 1:4 i to na własnym boisku, to klęska. Jednak klęska, której nie sposób było uniknąć. Nie z takimi decyzjami najważniejszej osoby w klubie.
We wtorek gole puszczał Thibaout Cortouis, ogrywany był Raphael Varane, skutecznością nie grzeszył Karim Benzema, a winę za porażkę na swoje barki wziąć musiał Santiago Solari.
Za upokorzenie w 1/8 finału Ligi Mistrzów powinien odpowiadać jednak tylko Florentino Perez. To prezydent klubu nie zrobił nic, by Real jak najbardziej suchą stopą przeszedł przez sezon 2018/2019.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Real Madryt szuka nowego trenera. "Powinni skupić się na piłkarskich wzmocnieniach"
To nietypowy dla Królewskich etap przejściowy, który musiał w końcu nastąpić. Po trzech wygranych z rzędu w Lidze Mistrzów rozprężenie było nieuniknione, każdy kot w końcu jest syty i nie chce już łapać myszy. Można było jednak zrobić zdecydowanie więcej, aby mimo wszystkich plag egipskich zachować twarz.
Czytaj także: Hiszpańskie media w szoku po klęsce Realu Madryt
Najpierw nie udało się znaleźć odpowiedniego następcy dla Zinedine'a Zidane'a. To on, już w ubiegłym sezonie, zobaczył oznaki rozprężenia w drużynie. Real ostatecznie wygrał LM, ale Francuz wiedział, że to koniec zespołu w tym składzie osobowym. I to on może dzisiaj triumfować, bo podjął najlepszą możliwą decyzję.
Podobnie jak Cristiano Ronaldo, który również zrozumiał sytuację i postanowił szukać nowych wyzwań we Włoszech. Tak naprawdę dopiero obecny sezon pokazuje, jak ważne były jego gole. Bo kibice mogli mieć dość jego min, egocentryzmu i fochów, ale Portugalczyk był liderem i w najtrudniejszych momentach sam przesądzał o wynikach meczów, zwłaszcza w Champions League.
Perez najpierw sprowadził Julena Lopeteugiego, jednak nie dał mu do rąk narzędzi. Szatnia nie dostała oddechu, nie było napływu świeżej krwi i nowej gwiazdy, potrafiącej pociągnąć za sobą innych. Następnie wyrzucił trenera, na dodatek krytykując go na do widzenia w oświadczeniu i publicznie się kompromitując.
Gdy wszyscy spodziewali się wielkiego nazwiska na ławce, ten zastąpił Hiszpana Santiago Solarim, wpędzając uczącego się dopiero fachu trenera na minę. Dla milionów kibiców Realu Argentyńczyk nie będzie się już bowiem kojarzył ze znakomitą grą w ekipie Los Blancos, ale z upokorzeniem i klęską w meczu z Ajaksem.
Czytaj także: Luis Suarez pogratulował Ajaksowi Amsterdam
Wtorkowe spotkanie i jego wynik było dla wielu szokiem, ale też idealnym podsumowaniem tego, co w ostatnich miesiącach działo się na Santiago Bernabeu. Haniebne komunikaty klubu, nieporozumienia w drużynie (Marcelo - Bale), niesubordynacja piłkarzy (znów Bale), dotkliwe porażki z Barceloną (1:5, 0:3, 0:1) czy publiczne upokarzanie Isco.
Znamienne było, że we wtorek Real miał ratować Marco Asensio, który w ostatnich ośmiu meczach przebywał na boisku zaledwie przez 161 minut! Hiszpan, który zdążył zaprzyjaźnić się już z ławką rezerwowych, o dziwo, nie dokonał cudu.
Być może jednak tak dotkliwa porażka była Królewskim potrzebna. Pod warunkiem, że Florentino Perez wyciągnie z niej wnioski i zmieni swój pomysł na rządzenie klubem.
Bo jeśli nawet prezydent Realu pogodził się z losem i chciał poświęcić ten sezon na ogrywanie się przyszłych gwiazd, takich jak Vinicius Jr., nie może zrzucać całej odpowiedzialności za wynik na wątłe barki 18-latka. Od Brazylijczyka wymaga się wprost niemożliwego, choć to być może przyszła gwiazda futbolu. Efekt? Jeden z najgorszych tygodni w 117-letniej historii klubu.
Brak wielkiego sukcesu w 2019 roku nie byłby odbierany w Madrycie jako katastrofa, ale już styl, w jakim przegrał sezon najlepszy zespół Europy ostatnich lat, już tak.
Drużynie potrzebna jest rewolucja. Nasyceni piłkarze, którzy nie potrafią już znaleźć motywacji do dawania z siebie 100 procent w każdym spotkaniu, powinni pożegnać się z klubem. A raczej na odwrót, to klub powinien pożegnać się z nimi. Byliście wielcy, dziękujemy, jesteście tu zawsze mile widziani, patera na pożegnanie i adios.
Konieczne jest wprowadzenie do klubu powiewu świeżości. Pytanie, czy zrobi to Florentino Perez, czy już ktoś inny.