Reprezentant Polski doskonale spisuje się w Serie A, w której strzelił już 14 goli. Zdecydowanie gorzej było natomiast w europejskich pucharach. Statystyki miał bardzo słabe. Arkadiusz Milik na gola poza włoskimi boiskami czekał ponad 500 dni!
Poprzednie trafienie zaliczył we wrześniu 2017 r., w pierwszej kolejce grupowej fazy Ligi Mistrzów, przeciwko Szachtarowi Donieck.
Czytaj także: Jakub Błaszczykowski odpowiedział Zbigniewowi Bońkowi
- Nie myślałem o tym. Zdaję sobie sprawę, że dziennikarze czasami popadają ze skrajności w skrajność. Raz piszą o mnie, że jestem fantastyczny, a cztery dni później, jak nie strzelę gola, to jestem megasłaby. Dlatego staram się twardo stąpać po ziemi i cały czas ciężko pracuję - mówi Arkadiusz Milik w rozmowie z "Polsatem Sport".
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kto w ataku reprezentacji? "Jeśli Jerzy Brzęczek nie śpi, to mu z tym dobrze"
25-latek zdobył pierwszą bramkę dla SSC Napoli. Milik miał także drugą sytuację, którą mógł zamienić na gola.
- Piłka jest trochę inna niż ta, którą gramy zazwyczaj i sprawia trochę psikusa. Stąd biorą się błędy. Szkoda, że nie strzeliłem, gdyż drugi gol cieszyłby mnie jeszcze mocniej - tłumaczy.
Zobacz także: BBC: Robert Lewandowski to jeden z najgroźniejszych napastników na świecie
Wicemistrz Włoch wygrał 3:0, jednak na początku meczu goście z Austrii stworzyli kilka ciekawych sytuacji. - W środku pola popełniliśmy kilka strat i z tego brały się sytuację rywali. Jednak uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo, mogliśmy nawet wygrać wyżej - ocenia snajper Biało-Czerwonych.