Na 3 meczach bez wygranej zakończyła się seria Jagiellonii. Białostoczanie przełamali ją we wtorkowym ćwierćfinale Pucharu Polski, pokonując na wyjeździe Odrę Opole 2:0 (0:0). I to mimo, że nie były to wielkie zawody w jej wykonaniu. - Najważniejsze, że wygraliśmy - podkreślił jednak na konferencji prasowej Ireneusz Mamrot.
- Rywale postawili nam bardzo mocne warunki od samego początku. Ponadto ostatnie wyniki spowodowały, że mojej drużynie brakowało pewności. Dlatego też pierwsze 30 minut meczu było bardzo nerwowe z naszej strony. Później było już trochę lepiej. Odra miała swoje szanse, mogła wyrównać w końcówce, ale taka jest piłka - dodawał trener Jagi.
Szkoleniowiec aktualnych wicemistrzów Polski nie krył, że rezultat z Opola jest bardzo istotny w kwestii mentalnej. - To zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne, gdyż te rozgrywki traktujemy bardzo poważnie, a ponadto wynik doda pewności siebie naszemu zespołowi. Ale teraz najważniejszy będzie mecz z Koroną Kielce. Czeka nas w nim parę zmian w składzie, ponieważ jest kilka drobnych urazów. Ale to nie jest najważniejsze - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO Skandaliczny transparent na stadionie Lechii. "Jest delegat PZPN, jest obserwator. Nikt nie zareagował!"
Warto podkreślić, że zwycięstwo zapewniły Jadze dwa gole rezerwowego w ostatnich meczach Patryka Klimali. - Cieszę się, że je strzelił, ale rozmawiałem z nim na gorąco po spotkaniu i wie, że wymagam od niego jeszcze więcej. Nie mówię jednak o bramkach, lecz o odpowiednim poruszaniu się na boisku, bo w pierwszej połowie obrońcy skutecznie go zneutralizowali. W drugiej jednak zdobył bramkę w trudnej sytuacji i za to należy mu się szacunek. Wierzę w niego i liczę, że to spotkanie pomoże mu w kolejnych. Zasługuje na to swoim podejściem i ciężką pracą na treningach - skomentował Mamrot.
Czytaj także:"Zwolnienie Mamrota to najgorsze, co może teraz zrobić Jagiellonia"
48-latek dał też do zrozumienia, że tym występem wychowanek Lechii Dzierżoniów odzyskał miejsce w podstawowej jedenastce. - Chciałbym mieć zawsze taki problem, że napastnik mojego zespołu strzela 2 bramki. Na pewno nie będę wyrywał włosów, myśląc na kogo postawić w sobotę. Chociaż pamiętajmy, że mamy jeszcze kilka dni i Stefan (Scepović - przyp. red.) nie odpuści rywalizacji - zakończył.