- Boli mnie jedna rzecz: nikt nie chce słuchać tego, co mam do powiedzenia, nie daje mi żadnego czasu - mówił Ireneusz Mamrot po meczu z Górnikiem Zabrze (2:2). To właśnie przed tym spotkaniem pojawiły się w Białymstoku plotki, że trener Jagiellonii ma być zagrożony. A tuż po nim huczało zaś już całe miasto. I nie tylko. - W najbliższych meczach Mamrot gra o posadę - powiedział dziennikarz Łukasz Olkowicz w "Magazynie Ekstraklasy".
Czy tak rzeczywiście jest wie tylko zarząd Jagiellonii. Faktem jest, że szkoleniowiec miał spotkanie z prezesem Cezarym Kuleszą, dotyczące słabszego początku rundy wiosennej. A, że obaj mają mocne charaktery, to łatwo się domyślić, że w gabinetach przy Jurowieckiej nie było spokojnej rozmowy przy kawie.
- Nieuniknione są kryzysy. Działacze muszą pamiętać, że trenerzy uczą się właśnie z nich wychodząc - mówił Mamrot we wrześniowym wywiadzie z WP SportoweFakty. Obecny szkoleniowiec Jagi miewał takie chwile podczas ponad 6 lat pracy w Chrobrym Głogów, gdzie kilkukrotnie było blisko jego dymisji. Jak sam wspominał, prezes Piotr Kłak mawiał jednak, że szybciej wyrzuci wszystkich piłkarzy, a zarząd zawsze stawał po jego stronie. I ostatecznie wszyscy dobrze na tym wychodzili.
ZOBACZ WIDEO Konflikt Mączyński - Sa Pinto to szopka. "Trener chce uciec od tego, co dzieje się na boisku"
Ale w Jagiellonii trudno mówić o kryzysie. 7 punktów w 4 meczach, do tego po raz pierwszy od 5 lat Jaga wciąż gra w Pucharze Polski. Nadal ma więc realną szansę nawet na dublet. Wewnątrz? Piłkarze sami okazują 100-proc. wsparcie trenerowi. W pojedynku z Górnikiem wymowna była scena po golu Guilherme na 1:0, kiedy cała drużyna pobiegła do Mamrota. Niektórzy piłkarze przyznawali później nieoficjalnie, że ich zachowanie nie było przypadkiem. Akcję poparcia pod hasztagiem #MuremZaIrkiem organizują także kibice. I po pierwszych komentarzach w różnych mediach społecznościowych widać jak na dłoni, że ewentualnego zwolnienia trenera nie akceptują.
Skąd więc taka niecierpliwość w klubie? Ciężko znaleźć jednoznaczny powód. Nadrzędnym jest prawdopodobnie to, że na przestrzeni ostatnich sezonów wyraźnie zmieniło się podejście do wyników. Nikogo nie interesuje już tylko gra w grupie mistrzowskiej czy nawet awans do europejskich pucharów, co widać zresztą po budowie zespołu. Próżno bowiem szukać w niej np. bardzo młodych zawodników do ogrania i osiągnięcia zysku za rok czy dwa. Drużyna złożona jest (z małymi wyjątkami) z graczy na tu i teraz, ewentualnie na następny sezon. Po dwóch przegranych walkach i zainwestowaniu rekordowych pieniędzy w transfery, zdobycie mistrzostwa lub Pucharu Polski staje się obsesją.
Częściowo można to rozumieć. Z drugiej strony Mamrot pracuje na Podlasiu od zeszłego sezonu. Kulesza mocno ryzykował stawiając na niego, ale ten odwdzięczył się zdobyciem wicemistrzostwa Polski i później przyzwoitym startem w europejskich pucharach. Pokazał, że nie jest przypadkową osobą - nauczył zespół innej gry niż wcześniej (posiadanie piłki) oraz ustawienia (dwóch środkowych i jeden defensywny pomocnik), a po takich meczach jak przeciwko Legii w Warszawie (2:0) czy z portugalskim Rio Ave (1:0, 4:4) mówiła o Jadze cała Polska. Zarząd powinien więc mu zaufać, szczególnie, że teraz zespół jest na trzecim miejscu w tabeli.
Czytaj także: Ireneusz Mamrot dla WP SportoweFakty o celach Jagiellonii
Szukając dalej, Jagiellonii można zarzucić jeszcze dwie rzeczy. Pierwszy to słaba postawa drużyny w meczach u siebie. Zaledwie 21 punktów na 39 możliwych jest sporym problemem i to oczywiście musi zostać rozwiązane, jeśli marzy się o mistrzostwie. Drugi to brak odpowiedniego stylu, co akurat wydaje się już proste do wytłumaczenia. W końcu zimą wymieniono dużą część składu - m.in. sprzedano najlepszego strzelca drużyny oraz podstawowego prawoskrzydłowego. Odszedł też prawy obrońca, a więc jedna strona została całkowicie rozbita. Ponadto optymalne przygotowanie do rundy uniemożliwiły niektórym urazy, a do tego już w pierwszym wiosennym starciu z powodu groźnej kontuzji wypadł skrzydłowy Mile Savković. - Przez to może nasza gra cierpi, ale uważam, że z każdym meczem będziemy grać coraz lepiej. Potrzebny jest czas. Nie da się wszystkiego zrobić od razu - apelował Mamrot do kibiców (a może również do zarządu?) po sobotnim spotkaniu.
Władze Jagiellonii uchodzą za bardzo cierpliwe w stosunku do trenerów, dlatego też tym bardziej dziwi pomysł ewentualnego zwolnienia Mamrota. Chociaż gdy pogrzebać w przeszłości, białostoczanom zdarzało się reagować w niespodziewany sposób. Czesława Michniewicza wyrzucono po niespełna pół roku pracy po wyjazdowej wygranej z Lechią Gdańsk (1:0). Z kolei Piotr Stokowiec wyleciał z hukiem przed końcem swojego pierwszego sezonu, kiedy tak naprawdę wszystko miał jeszcze przed sobą. W obu przypadkach trzeba było zapłacić za to swoją cenę. Obecnego selekcjonera reprezentacji U-21 zastąpił duet Tomasz Hajto - Dariusz Dźwigała, z którymi białostoczanie zaliczyli dwa średnie sezony i raz otarli się o spadek. Z kolei dzisiejszego trenera Lechii zastąpił Michał Probierz i na dzień dobry przegrał ligową walkę o grupę mistrzowską oraz odpadł w półfinale Pucharu Polski (sukcesy przyszły dopiero po pewnym czasie - przyp. red.).
Tak naprawdę ciężko więc znaleźć jakiś sensowny powód dla zwolnienia Mamrota. Efektu "świeżej krwi" nie będzie skoro ktoś ma poparcie piłkarzy, a poza tym - jak pokazała przeszłość - zrobienie tego w najbliższych dniach byłoby prawdopodobnie strzałem we własną stopę. Jagiellonię czeka bowiem prawdopodobnie najważniejszy tydzień roku - w najbliższej kolejce Lotto Ekstraklasy wyjazd na mecz ze Śląskiem Wrocław (piątek, 8 marca o godz. 20.30), a następnie ćwierćfinał Pucharu Polski z Odrą w Opolu (wtorek, 12 marca o godz. 18). No chyba, że w Białymstoku ten sezon już spisano na straty...
Kuba Cimoszko