Zuchwała próba Janusz Filipiaka. Jak właściciel Cracovii chciał kupić Jakuba Błaszczykowskiego

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

- Potraktowaliśmy to jako żart - wspomina Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Pytać każdemu wolno - tłumaczył Janusz Filipiak. 12 lat temu Cracovia złożyła Wiśle ofertę kupna Jakuba Błaszczykowskiego. Na odpowiedź czeka do dziś.

W środę Michał Probierz zdetonował przedderbową bombę, ujawniając, że w przerwie zimowej Cracovia prowadziła rozmowy z Vullnetem Bashą i Jesusem Imazem. O ile Hiszpan nie był zainteresowany przejściem do Pasów, to Albańczyk nie miał nic przeciwko przeprowadzce na drugą stronę Błoń.

- Bardzo chętnie chciał przyjść do Cracovii. To zawodnik, który potrafi grać w piłkę, ale nie chcieliśmy dublować pozycji, a mamy na nią też młodego Lusiusza - stwierdził trener Cracovii, rozsierdzając kibiców Wisły. Więcej o tym TUTAJ.

Zuchwała próba

Cracovia nie pierwszy raz spróbowała sprowadzić do siebie gwiazdę Wisły. W listopadzie 2006 roku Janusz Filipiak podjął zuchwałą próbę wykupienia... Jakuba Błaszczykowskiego. "Kuba" miał wtedy 21 lat, ale był już czołowym pomocnikiem ekstraklasy, miał na koncie sześć występów w reprezentacji Polski, a pytały o niego kluby z najmocniejszych lig Europy.

Czytaj również -> Gol za Bashę - Stolarczyk skontrował Probierza

[color=black]ZOBACZ WIDEO Derby Krakowa meczem podwyższonego ryzyka. "To co się działo dwa lata temu było patologią"

[/color]

Po zakończeniu rundy jesiennej sezonu 2006/2007 Cracovia wysłała na Reymonta 22 list ofertowy w sprawie Błaszczykowskiego. To był czas, w którym prezes Filipiak zapewniał, że jest w stanie przeznaczyć na transfer piłkarza z polskiej ligi milion euro. - Wysłaliśmy zapytanie o piłkarza, pytać każdemu wolno - mówił wtedy właściciel Cracovii.

Klub z Kałuży 1 podjął śmiałą, być może naiwną próbę, ale było to oficjalne zapytanie, które Wisła zignorowała. Błaszczykowski zdążył odejść z Białej Gwiazdy i wrócić do niej jako legenda za życia, a Cracovia nie doczekała się odpowiedzi na pismo.

- Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętałem o tym. Pan mi to dopiero przypomniał. Nie robiliśmy z tego wielkiej sprawy. Potraktowaliśmy to jako żart. Nawet na to nie odpowiadaliśmy. Kuba był wtedy nie do sprzedania, a już na pewno nie do Cracovii - mówi nam Ludwik Miętta-Mikołajewicz, ówczesny prezes Wisły.

Tylko Wisła

Dzięki wsparciu Bogusława Cupiała Wisła była wtedy najbogatszym klubem w Polsce, więc nie musiała sprzedawać zawodników największym rywalom, by łatać budżet jak było w przypadku odejść Kazimierza Moskala do Lecha Poznań (1990) czy Krzysztofa Mączyńskiego (2017) i Carlitosa (2018) do Legii Warszawa. Ale nawet gdyby klub stał nad przepaścią, to na przeprowadzkę na Kałuży 1 nie zgodziłby się sam Błaszczykowski.

- Nigdy w życiu nie skorzystałbym z tej oferty - zarzekał się wtedy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", dodając: - W takich sprawach pieniądze nic nie znaczą. W Cracovii mogliby mi nawet dawać kontrakt na milion euro rocznie, a i tak bym nie wziął. Jestem związany z Wisłą i jej kibicami. Nigdy bym im nie zrobił czegoś takiego jak przejście do Cracovii.

"Kuba" był już wtedy skupiony na wyjeździe z Polski. - Jeśli gdzieś się przeprowadzę, to za granicę. W Polsce nie znajdę lepszego klubu od Wisły, nigdzie nie będzie mi lepiej - mówił. Pół roku później za trzy miliony euro przeniósł się do Borussii Dortmund, a odchodząc z Wisły złożył kibicom obietnicę, że kiedyś wróci na Reymonta 22. Słowa dotrzymał po blisko trzynastu latach, pomagając uratować Białą Gwiazdę przed upadkiem.

Niedzielne derby Krakowa będą piątymi w karierze kapitana Wisły, ale pierwszymi od czasu tamtej oferty od Cracovii. Te rozegrane w maju 2007 roku opuścił z powodu urazu. Błaszczykowski nie zna jeszcze smaku porażki w Świętej Wojnie: trzy razy z Pasami wygrał, a raz zremisował.

Ruch na Błoniach

Zawodników, którzy przez 113 lat istnienia Cracovii i Wisły grali dla obu klubów, było dotąd blisko stu, ale transfery bezpośrednie z Kałuży 1 na Reymonta 22 i odwrotnie zdarzają się rzadko. Najsłynniejszy jest przypadek Kazimierza Kmiecika.

Najskuteczniejszy zawodnik w historii Wisły trafił na Reymonta 22 jako 16-latek, jeszcze przed debiutem w pierwszym zespole Pasów. Cracovia nie chciała oddać utalentowanego juniora Białej Gwieździe, ale sprawa oparła się o najwyższe szczeble milicji. Prezesem Wisły był wówczas komendant wojewódzki MO w Krakowie Mieczysław Nowak.

Czytaj również -> Kibice Wisły zbierają milion złotych na boisko dla akademii

- Mama pracowała w Spółdzielni Tworzyw Sztucznych, ojciec w milicji. Cracovia należała do spółdzielni, Wisła do milicji. Był rozdźwięk w rodzinie. Któregoś dnia sama generalicja przyjechała z Wisły. Chodzili za mną, pytali, nagabywali - wspominał Kmiecik w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Do ojca przyjechał szef milicji. Postawił sprawę jasno: "Niech syn przejdzie". Ojciec nie miał wyjścia. Takie były czasy. To było prawie jak z wojskiem w Legii i Śląsku. A ja przez ojca drogę do Wisły miałem niemalże służbową. Trzeba było pismo napisać z prośbą o przejście do Wisły i o zwolnienie z Cracovii - mówił "Badyl", który zdobył dla Wisły 181 bramek i sięgnął w jej barwach po cztery korony króla strzelców.

Ostatnim zawodnikiem, który przeniósł się z jednego krakowskiego klubu do drugiego, był przed rundą wiosenną sezonu 1998/1999 Łukasz Skrzyński. Wisła wypożyczyła wtedy swojego wychowanka do III-ligowej wówczas Cracovii. Trzy lata później Pasy wypożyczyły, a po roku wykupiły, z Wisły Pawła Nowaka, ale nim ten trafił na Kałuży 1, spędził trzy sezony w Hutniku i Proszowiance.

Komentarze (0)