Karolina Klabis: To my musimy dbać o rozwój. Z każdym rokiem rosną cele

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Karolina Klabis
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Karolina Klabis

Zespół AZS UJ Kraków to ewenement w skali kraju. Jego piłkarki zdobyły tytuł mistrzowski w futsalu, a równocześnie obiecująco radzą sobie na trawie. Ważnym punktem drużyny jest reprezentantka Polski, bramkarka, Karolina Klabis.

W tym artykule dowiesz się o:

Adam Popek, WP SportoweFakty: Jak wygląda dzień zawodowej piłkarki? Oprócz zajmowania się futbolem poświęca się pani chyba też wielu innym zajęciom?

Karolina Klabis, piłkarka AZS UJ Kraków: U nas w kraju myślę, że większość pracuje, studiuje albo jeszcze uczy się w szkole i łączymy treningi z tymi obowiązkami. Wiadomo, że w niektórych klubach są postaci, które skupiają się tylko na grze, ale to są raczej nieliczne jednostki. Mimo wszystko nie jest to aż tak dobrze płatne, by nie pracować poza boiskiem.

Co motywuje do gry?

Myślę, że pasja. To, że kochamy piłkę nożną i że sprawia nam radość. Przynajmniej ja tak mam, ale sądzę, iż nie jestem w tym gronie osamotniona.

Obecnie postrzega się Ekstraligę kobiet i Ekstraligę futsalu kobiet, jako profesjonalne rozgrywki, a przecież spora część z was rozpoczynała przygodę z futbolem od rywalizacji z chłopcami.

Prawdą jest, że bardzo wiele się pozmieniało. Nawet od momentu, gdy ja zaczęłam grać. Kilka ładnych lat wstecz… Ja właśnie zaczynałam rywalizując z chłopakami w lidze. Normalnie z nimi występowałam. Teraz są już profesjonalne rozgrywki dla dziewczynek, turnieje. Jest tego coraz więcej, co oceniam na duży plus. Całość się rozwija. Nie tak dawno temu obecny stan rzeczy byłby nie do pomyślenia.

ZOBACZ WIDEO Pazdan o powrocie do kadry. "Ostatnie pół roku było tragiczne. Ciesze się, że wróciłem"

Dlaczego występuje pani na pozycji bramkarza?

Tak po prostu wyszło. Poszłam na pierwszy trening i prawdą jest, że wcale nie chciałam stać między słupkami. Zresztą ile osób tak naprawdę chce? Niemniej, kiedy przyszłam na wspomniany trening, nie miał kto stanąć na bramce. Ja strasznie chciałam, żeby w ogóle się odbył, więc wzięłam na siebie zadanie bramkarza. I tak już zostało.

Zobacz też: Odyseja kosmiczna 2008-2019


Na początku czuła się pani trochę nieswojo? Przynajmniej zanim grupa panią zaakceptowała?


Generalnie więcej czasu spędzałam z chłopakami, z moimi starszymi braćmi i nie odczuwałam różnic. To byli moi znajomi od początku. Potem przychodząc z nimi do drużyny też wszystko odbyło się naturalnie. Pewnie dziewczyny gdzieś to odczuwają. Tak jest powiedziane, że piłka to męski sport, a my się przez to przebijamy. Jesteśmy przyzwyczajone.

A co panią zaprowadziło do reprezentacji Polski?

Ciężko mi odpowiedzieć, bo to nie ja się tam wybrałam. Ja tylko robię to co kocham i staram się to robić jak najlepiej. A że mogę być w reprezentacji? To świetny dodatek, nobilitacja oraz wyróżnienie dla mnie. Bardzo się z tego cieszę. Może gdzieś tam, w środku, myślałam o tym, żeby znaleźć się w kadrze? Ale nie stawiałam tego jako cel nadrzędny. Po prostu to wielka radość, że współtworzę drużynę narodową.

Kiedy po raz pierwszy tam pani trafiła?

Jeszcze grając w Częstochowie byłam powoływana do kadr młodzieżowych, ale na trawie. Miałam 17 lat. A w kadrze futsalu byłam już na pierwszych zgrupowaniach.

To daje motywacje na długie tygodnie, a może nawet miesiące?


Zobacz także: PSG chce pomocnika Realu Madryt

Pewnie. Sama obecność wśród najlepszych zawodniczek. To ogromna motywacja.

AZS UJ Kraków jest jedyną drużyną występującą zarówno w hali i na murawie. Jak się udaje to łączyć?

Nie ma czasu na odpoczynek. To jest coraz trudniejsze, żeby wszystko połączyć. Ekstraliga na trawie wymaga od nas wiele. Nie chcemy tylko tam być i walczyć, powiedzmy, o utrzymanie. Z każdym rokiem nasze cele są coraz większe. Coraz wyżej zawieszamy sobie poprzeczkę i to nas dużo kosztuje. A futsal? On również się rozwija. Liga jest profesjonalna, po rundzie zasadniczej mamy rundę play-off, potem turniej FinalFour. Dla nas okres zimowy, gdy ekipy "trawiaste" nie rozgrywają tylu spotkań oznacza główną fazę sezonu halowego. Niemniej, to wszystko ostatecznie pomaga.

We własnej hali świętowałyście niedawno tytuł mistrzowski. Chyba trudno o lepsze rekomendacje waszego klubu?

Wiele z nas już od dawna trenuje futsal. Zbieramy doświadczenie, byłyśmy na dwóch międzynarodowych turniejach. Rywalizacja z najlepszymi przeciwnikami na pewno pozwala się rozwijać. Swoje robi fakt, że występujemy na trawie. Motoryka, czysto piłkarskie umiejętności - te aspekty na pewno tam rozwijamy. Wielkie znaczenie ma też to, że praktycznie odkąd przyszłam skład jest stabilny. Zmiany są kosmetyczne. Trzon zespołu jest utrzymany.

Jako zawodniczki też troszczycie się o projekt pod tytułem AZS UJ Kraków. Prowadzicie m in. akademię dla najmłodszych. Zaangażowałyście się w rolę menadżera własnego produktu?

Mamy świadomość, że piłka nożna kobiet nie jest jeszcze na topie pod względem zainteresowania i jeżeli my tego nie wypromujemy, to nikt za nas tego nie zrobi. Pewnie, że od czasu do czasu, kiedy przychodzi większe wydarzenie jak wspomniane FinalFour, to i zainteresowanie otoczenia wzrasta, lecz to my musimy troszczyć się o rozwój. Choćby stąd Akademia Młodych Jagiellonek. Dzieci trenują pod okiem zawodowych piłkarek, które przekazują im swoje doświadczenie. Myślę, że rodzice zwracają na to uwagę. Rozpatrując od drugiej strony, te najmłodsze zawodniczki mogą być blisko naszego zespołu. Zazwyczaj towarzyszą nam w meczach. Cieszymy się, że klub obrał taki kierunek.

Pani oprócz tego poświęca się zawodowo młodzieży szkolnej. To też forma bycia blisko sportu?

Zawsze chciałam to robić, być nauczycielem. Czy tak to traktuję? Pewnie tak, bo inaczej nie podjęłabym studiów dających te kwalifikacje.

Jeżeli słyszy pani słowo "cel", to co od razu przychodzi na myśl?

Praca nad sobą. A drużynowo? Cały czas są cele stawiane przez kogoś i te, które same sobie wyznaczamy. Na trawie chciałybyśmy być w pierwszej "szóstce" tabeli, a w hali mierzymy w mistrzostwo. W tym roku ustrzeliłyśmy dublet, bo zwyciężyłyśmy również w Akademickich Mistrzostwach Polski. Teraz pozostaje non stop piąć się w górę.

W jaki sposób wpłynąć na większą popularność kobiecej piłki nożnej?

Sukces reprezentacji. Tej grającej na trawie lub hali. Pomaga też to, że pojawiły się zawodniczki szerzej rozpoznawalne jak Katarzyna Kiedrzynek i Ewa Pajor, występujące w dobrych, europejskich klubach.

Komentarze (0)