El. ME 2020: Austria - Polska. Mateusz Klich: Będzie tylko lepiej

Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Mateusz Klich (z lewej) i Martin Hinteregger (z prawej)
Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Mateusz Klich (z lewej) i Martin Hinteregger (z prawej)

- Cieszę się, że Krzysztof Piątek wszedł na boisko i strzelił gola. Bo... po to wszedł - mówi pomocnik reprezentacji Polski po wygranym meczu z Austrią (1:0) w eliminacjach do Euro 2020.

[b]

Michał Kołodziejczyk, WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że tak, jak kadra Adama Nawałki miała "mecz założycielski" wygrywając z Niemcami, tak kadra Jerzego Brzęczka narodziła się po zwycięstwie w Wiedniu? [/b]

Mateusz Klich: Byłoby fajnie. W końcu wygraliśmy na bardzo trudnym terenie, z drużyną, która nie jest przypadkowa. Austriacy grają w Bundeslidze i to grają, a nie siedzą na ławce rezerwowych. Są bardzo solidni. Oczywiście to nie są Niemcy, ale zwycięstwo cieszy.

W pierwszej połowie nie graliście dobrze.

Na początku mieliśmy problem z ustawieniem Austriaków. Było wielu przeciwników między naszymi liniami i sprawiali nam problemy. Ale dobrze się broniliśmy i nie straciliśmy bramki. W drugiej połowie obie drużyny zmieniły ustawienie, ale to my mieliśmy sytuację pod kontrolą. Austriacy mieli okazje do strzelenia gola, jednak to nasza drużyna wykorzystała swoją.

ZOBACZ WIDEO Krychowiak: z Austrią zagraliśmy bardzo dobrze, ale nie wszystko jest perfekcyjnie

Czytaj także: Zaskakujący komentarz Jana Tomaszewskiego po meczu z Austrią

To ustawienie 4-4-2 z pierwszej połowy jednak wam nie służy?

Nie powiedziałbym tak. Na gorąco nie powiem, z czego wynikały nasze problemy. Mieliśmy z Grześkiem Krychowiakiem wokół siebie bardzo wielu rywali, którzy z boków boiska schodzili do środka. Z jednej strony - to źle, bo było ciasno, z drugiej dobrze - bo tworzyło się więcej miejsca na kontry. Przyjdzie czas na wyciąganie wniosków i będzie już tylko lepiej, bo jednak za często dopuszczaliśmy Austriaków pod swoją bramkę, a powinniśmy tego unikać. Mieliśmy jednak bardzo mało czasu, by wytrenować jakieś schematy.

Poczuliście ulgę, że w końcu udało się wygrać?

Każdy czekał na to zwycięstwo - piłkarze, trener, kibice i dziennikarze. To cenne punkty, bo z teoretycznie najsilniejszym rywalem w grupie i to na jego stadionie. Mam nadzieję, że teraz będzie już z górki. Wiem, że teraz oczekiwania wobec nas będą większe, wygrać wszystkiego pewnie się nie da, ale chodzi o to, by uzbierać tyle punktów, by wystarczyło do awansu na mistrzostwa Europy, bo bardzo tego chcemy.

Okazało się, że jest miejsce na boisku i dla Roberta Lewandowskiego, i dla Krzysztofa Piątka.

Ja nie mówiłem, że nie ma. Im więcej dobrych zawodników, tym lepiej dla całej drużyny. Wiadomo, że reprezentacja składa się z najlepszych zawodników, jakich mamy, ale gra tylko jedenastu, inni czekają na swoją szansę. Cieszę się, że Piątek wszedł na boisko i strzelił gola. Bo… po to wszedł.

Czytaj także: Zobacz tabelę "polskiej" grupy

W końcówce blisko było remisu, rywale mieli doskonałą okazję.

Mógł być remis, ale jest zwycięstwo. Pewnie, że poczułem ulgę, kiedy zobaczyłem, że piłka po ich strzale minęła bramkę. Wybiegaliśmy cenne punkty, szkoda byłoby je stracić przez jedną wrzutkę w końcówce.

Jest pan zadowolony ze swojej gry?

Wygraliśmy mecz, więc nie widzę powodu, by się nie cieszyć. Biegałem, walczyłem, starałem się robić to, czego oczekiwał ode mnie trener. Po meczu nie powiedział nam nic specjalnego, poza tym, że w niedzielę gramy następny mecz i musimy podejść do niego tak samo, jak do spotkania z Austrią. Bo to, że Łotwa nie ma zawodników z Bundesligi, nie oznacza, że zwycięstwo przyjdzie nam łatwo. Mam nadzieję, że kibice zapełnią Stadion Narodowy i nam pomogą. Tutaj w Wiedniu bardzo nas wpierali.

Komentarze (0)