W rozmowie z DAZN Gennaro Gattuso powrócił do swojej największej porażki w piłkarskiej karierze. W finale Ligi Mistrzów, w sezonie 2004/2005, AC Milan, w którym wtedy występował w roli piłkarza, prowadził do przerwy z Liverpool FC 3:0. W drugiej połowie "The Reds" odrobili jednak starty i sięgnęli po trofeum, dzięki wygranemu konkursowi jedenastek. W bramce Anglików cuda wyczyniał Jerzy Dudek.
- Galliani (prezes Milanu, przyp. red.) namówił mnie, żebym został wtedy w Milanie. Przez 8-9 godzin siedzieliśmy w pokoju z trofeami. Przychodziła jedynie sekretarka, która przynosiła nam trochę kawy i kanapek. Czułem, że wielka odpowiedzialność spadła na mnie. Nie akceptowałem tej porażki - wspomina Gattuso.
Czytaj też: Zagłębie Lubin nie otrzymało jeszcze pieniędzy za Krzysztofa Piątka
Dudek uratował Liverpool przed stratą kolejnych goli. W konkursie jedenastek obronił za to dwa rzuty karne, po których przeszedł do historii jego "Dudek Dance". - Jego ruchy na linii bramkowej śniły mi się przez wiele lat. Podwójna obrona strzału Szewczenki w 119. minucie, gdy zamknął oczy i dokonał cudu, była moim koszmarem przez wiele lat. Czasami ten koszmar powraca - wyjawił trener AC Milan.
Fragmenty finału LM z 2005 r.:
W sobotę, 23 marca, dojdzie do kolejnej konfrontacji na linii Dudek - Gattuso. Byli piłkarze wrócą do gry na charytatywny mecz "Legend Liverpoolu" i "Chwał Milanu", w którym wystąpią również inni piłkarze, pamiętający finał Ligi Mistrzów z 2005 roku.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski o mentalnym podejściu reprezentacji Polski. "Musimy zagrać dwa równe mecze"