El. ME 2020: Łotwa - przeklęty rywal Zbigniewa Bońka

Getty Images / Adam Nurkiewicz / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Getty Images / Adam Nurkiewicz / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Są tacy rywale, za których już przed meczem kibice dopisują trzy punkty. Takim też była Łotwa. Do 12 października 2002 roku. Od tego czasu wiemy, ze "Łotwy nie wolno lekceważyć".

Ówczesny selekcjoner, Zbigniew Boniek, w swoim jasnokremowym płaszczu odchodził od zmysłów, gdy jego zawodnicy przez ponad godzinę nie byli w stanie sforsować łotewskiej defensywy. Rywale byli świetnie zorganizowani, Polacy zaś byli cieniem drużyny, która z Jerzym Engelem awansowała do mundialu.

- W najczarniejszych snach nie przewidziałem porażki. Wiedziałem, że Łotysze są dobrze zorganizowani, doświadczeni, ale sądziłem, że damy sobie radę. Ciężko będzie żyć z tą przegraną. Teraz okaże się, jakie mamy charaktery, ja i zawodnicy – powiedział po przegranym 0:1 spotkaniu Boniek. Szybko okazało się, że zawodnicy jeszcze się podnieśli, on nie. A przecież jako piłkarz był znany z niesamowitego charakteru.

To klęska, którą Boniek przeżywa, i do której wraca. Teraz mając nowe pokolenie odbiorców, młodszych, nie pamiętających tamtych czasów, próbuje wmawiać, że klęska sprzed 16 lat nie była najgorszą w nowożytnej erze. W wywiadzie z Onetem obecny prezes PZPN mówi: - Widziałem trochę większe kompromitacje, niż moja porażka z Łotwą. Na przykład przegrana z Armenią za Leo Beenhakkera. Ja wtedy budowałem nową reprezentację, a w dodatku tak się złożyło, że Łotwa miała wtedy całkiem niezłą ekipę i z tamtych eliminacji awansowała na Euro, gdzie urwała punkt Niemcom. Jako selekcjoner przegrałem ten mecz, tak to bywa, choć niewielu pamięta, że zanim straciliśmy gola, sami powinniśmy strzelić trzy. Dziś Artur Wichniarek jako komentator dużo mówi, a wtedy miał dwie takie okazje, że trudno było nie trafić.

To prawda, Leo Beenhakker przegrał. Ale Beenhakker wziął się do roboty i awansował z drużyną pierwszy raz w historii na mistrzostwa Europy. Boniek do roboty się nie wziął. Kilka tygodni później uciekł z kraju. A w wersji dla dyplomatów, po prostu wyjechał i wysłał faksem treść rezygnacji. Ta klęska będzie mu towarzyszyła przez lata, aż do dziś. Tłumaczy się z niej i próbuje przeinaczać historię. Po latach papier przyjmie wszystko, ale cofnijmy się w czasie. Wiele mówi chyba tytuł relacji w tygodniku "Piłka Nożna". "Czy to już dno?" - pyta dziennikarz. O tak, to było dno. Albo też, jak krzyczy z pierwszej strony tygodnik: "Obciach".

ZOBACZ WIDEO Jerzy Brzęczek o meczu z Łotwą. "Musimy przygotować się na twardą walkę przez 90 minut"

Oczywiście Łotysze mieli w tamtym czasie najlepszą drużynę w swojej historii. Była to mieszanka zawodników występujących w klubach angielskich jak Bramkarz Kolinko i lewoskrzydłowy Rubins (Crystal Palace), obrońca Stepanovs (Arsenal), defensywny pomocnik Atsfajevs (Bristol Rovers), prawoskrzydłowy Bleidelis i napastnik Pahars (Southampton) z piłkarzami lokalnego hegemona Skonto Ryga (poza Stepanovsem cała linia obrony a także napastnik Verpakovskis). To wszystko uzupełnione przez środkowego pomocnika CSKA, najważniejszego w tym meczu Jurijsa Laizansa.

Oczywiście drużyna Aleksandradsa Starkovsa ostatecznie awansowała do play-off gdzie pokonała Turcję i pojechała na mistrzostwa, gdzie broniła się dzielnie i zdołała urwać punkt Niemcom. To były najpiękniejsze dni łotewskiego futbolu. Ale też trzeba pamiętać, że wszystko zaczęło się w Warszawie. Gdyby nie ta porażka, to my byśmy walczyli w turnieju, nie zespół Starkovsa. Poza tym Łotwa przystępowała do eliminacji jako zespół, który w walce o mundial w Korei i Japonii - na który my pojechaliśmy - wywalczył punkty jedynie z San Marino. I to nie komplet punktów. Można zresztą szukać argumentów za i przeciw, jednak poczucie klęski było ogromne. Ówczesna prasa nie szczędziła razów selekcjonerowi, sugerowała że posada przerasta Zibiego.

Z Łotwą warto sprawdzić Szymona Żurkowskiego

Łotysze zaskoczyli naszych zawodników wygrywając walkę o środek pola. Laizans i Astafjevs zmiażdżyli duet Mariusz Lewandowski - Mariusz Kukiełka. Nasi pomocnicy zostawili rywalom pełną swobodę. Laizans biegał po boisku jak po pustym markecie tuż przed zamknięciem, zaś przy akcji bramkowej zabawił się z naszymi zawodnikami i posłał ładną piłkę z 20 metrów. Oczywiście Jerzy Dudek próbował bronić nie tą ręką i nie obronił. Komentatorzy zwrócili uwagę, że podobne bramki już puszczał. Piłka leci nad jego prawą ręką a on chce bronić lewą… Potem jakoś się zrehabilitował i obronił sytuację sam na sam z Verpakovskisem, ale ta akcja nie była potem przetwarzana bez końca w telewizyjnych przekazach. W przeciwieństwie do bramki.

Boczni obrońcy, Michał Żewłakow i Tomasz Hajto, nie opuszczali własnej połowy i kompletnie rozczarowali w ofensywie. 12 tysięcy ludzi zgromadzonych na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie czekało, czekało i na nic się nie doczekało.

Styl słaby, ale trzy punkty są - tak Polska wygrała z Austrią

Boniek próbował, porobił zmiany, w drugiej połowie wpuścił Marcina Żewłakowa za Artura Wichniarka i Łukasza Surmę za Michała Żewłakowa, ale niewiele to zmieniło. Do końca trzymał na boisku bezproduktywnego Mariusza Lewandowskiego, co z czasem zostało uznane ze duży błąd. Na ostatnie pół godziny w akcie rozpaczy wpuścił Marcina Mięciela za Kamila Kosowskiego, ale napastnik Iraklisu Saloniki sprawiał wrażenie, jakby nagle wsadzono go w jakieś zupełnie nowe środowisko, nową rzeczywistość. Zanim zorientował się co się dzieje, sędzia Busacca odgwizdał koniec meczu.

Oczywiście na tych eliminacjach przygoda Łotwy z "wielkim futbolem" zakończyła się. W eliminacjach do mundialu 2006 Łotysze mieli momenty, ale w swojej grupie skończyli nawet za Estonią. Z czasem ustabilizowali się jako drużyna, która jest w stanie ograć słabeuszy, zaś przy dobrym dniu może sprawić niespodziankę z europejskich solidnym graczem.

Kolejne mecze kadry Bońka to wygrana z Nową Zelandią i porażka z Danią. Tytuły z "Piłki Nożnej" mówią wiele: "Piach" i "Chce się wyć". I nawet nieważne, że jeden z tych meczów był wygrany. Czas pracy Bońka w kadrze to chaos na boisku, chęć ale brak wykonania. Problemem Zibiego było to, że zawsze wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę, dlatego na przykład nie potrafił skompletować dobrego sztabu. Zamiast zawodowca wziął na asystenta Stefana Majewskiego, słabego trenera ale dobrego kolegę.

Po meczu z Danią Boniek tak bardzo bał się konfrontacji, że nawet nie wyszedł do prasy, tylko zostawił wszystkich bez pożegnania i przesiadł się do innego samolotu. Na początku grudnia 2002 roku zadzwonił do Michała Listkiewicza i poinformował go o rezygnacji. Na potwierdzenie wysłał faks o treści "Informuję, że rezygnuję z funkcji selekcjonera". Jego następca, Paweł Janas, prawie odrobił straty. Tyle, że wielką przysługę Łotyszom wyświadczyli Szwedzi i przegrali z rywalem u siebie. Janas jednak awansował na kolejny mundial. Nie był piłkarzem tak wielkim jak Boniek, ale jako trener przerastał go o dwie klasy.

Zibi już nigdy nie został trenerem. Wielu jego znajomych uważa, że chciałby kiedyś spróbować jeszcze raz. Że jest to jego największe niespełnienie.

Polska - Łotwa 0:1 (0:1)
0:1 Laizans 30'

Składy drużyn

Polska: Dudek - Hajto, Zieliński, Ratajczyk, Michał Żewłakow (46. Surma) - Dawidowski, Kukiełka, Mariusz Lewandowski, Kosowski (63. Mięciel) - Wichniarek (46. Marcin Żewłakow), Żurawski.

Łotwa: Kolinko- Isakovs, Zemlienskis, Stepanovs, Blagonadezdins - Bleidelis, Astafjevs,Laizans, Rubins - Pahars (58.Prohorenkovs), Verpakovskis (89. Stolcers)

Sędziował: Busacca (Szwajcaria)
Żółta kartka: Astafjevs
Widzów: 12000

Komentarze (3)
avatar
Yogi Babu
24.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A ja myślałem że największy blamaż to wygrana w 1993 z San Marino 1:0 po bramce strzelonej ręką przez Jana Furtoka. 
avatar
Andrzej Kudłaty
24.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ten piłkarz to jest "maszyna" trochę starsza ale działa !, podobnie jak Piszczek poradzi sobie !!!. 
avatar
Tomasz J
24.03.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Prezesem tez jest średnim