Artur Długosz: W pierwszym meczu barażowym Gawin/Ślęza Wrocław przegrała różnicą pięciu goli. To spotkanie zdecydowanie wam chyba nie wyszło.
Tomasz Zieliński: Wynik sam o tym świadczy, choć uważam, że nie do końca odzwierciedla wszystko to, co się działo na boisku. Cztery bramki praktycznie strzeliliśmy sobie sami - to trzeba jasno powiedzieć. Drużynie z Gorzowa Wielkopolskiego trzeba gratulować dobrej gry. Mają lepszy zespół i są lepiej do tego wszystkiego przygotowani. My jesteśmy drużyną stworzoną tak na szybko. Trochę namieszaliśmy w szykach tej czołówki drugiej ligi, z tego możemy się cieszyć. Do Gorzowa Wielkopolskiego pojedziemy chociaż po to, aby odbudować trochę nasze nadszarpnięte imię. Wynik poszedł w świat i teraz jesteśmy po prostu pedałami.
Czy ten wynik rzeczywiście odzwierciedla różnicę pomiędzy pierwszą a drugą ligą?
- Wydaje mi się, że nie do końca. GKP ma kilku doświadczonych zawodników. To jest poukładany klub pod względem finansowym i organizacyjnym. Sądzę, że pierwszy kwadrans w naszym wykonaniu nie był zły, później jakoś jakby zabrakło nam siły i koncentracji. Trener nakreślił przed nami plan gry, a my nie potrafiliśmy tego zrealizować. Na początku staraliśmy się grać na połowie przeciwnika i odcinać ich trzech napastników od podań i w miarę to się udawało. Utrzymywaliśmy się przy piłce i coś mogliśmy stworzyć. Były jakieś akcje zaczepne, kilka uderzeń. Coś się działo. Później posypała nam się cała koncepcja. Dostaliśmy bramkę. Na drugą połowę wyszliśmy zmotywowani, padł jednak kolejny gol. O trzecim trafieniu to już szkoda w ogóle rozmawiać. Czwarta bramka to moim zdaniem też jest pornografia. Piąty gol był konsekwencją tego, że przy takim wyniku człowiek nie myśli już o obronie, tylko o tym, aby ten pojedynek jak najszybciej się skończył.
Gawin/Ślęza Wrocław w Gorzowie Wielkopolskim wystąpi z innym bramkarzem w składzie?
- To pytanie powinno być skierowane do trenera. Wydaje mi się, że też jednoznacznie nie można powiedzieć, że bramkarz zawalił. To chłopak, który dwa lata temu grał w A klasie. Rzuciliśmy go na głęboką wodę i nie oczekujmy tego, że będzie nam wygrywał mecze. Musi się na pewno zastanowić nad swoją postawą.
W pierwszej połowie bronił jednak pewnie, w drugiej po pierwszym błędzie, totalnie się załamał. Zaszwankowała psychika?
- On powinien na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno chciał pomóc nam wszystkim. Każdy z nas chciał dać z siebie jak najwięcej, ale zabrakło tego, dzięki czemu wywalczyliśmy prawo gry w barażach - walki, zaangażowania, ambicji i po prostu kolektywu. We wtorek, zwłaszcza w drugiej połowie, zagraliśmy tak, jak byśmy spotkali się pierwszy raz.
Nie obawiacie się tego, że w Gorzowie Wielkopolskim możecie przegrać jeszcze większą różnicą bramek?
- Wie pan, a co to zmieni? Nie mamy się czego bać. Pojedziemy tam i zagramy w otwarte karty. Czego mamy bronić? GKP już praktycznie utrzymało się w lidze. Mogą się z tego cieszyć i na pewno w następnym meczu nie będzie takiej presji jak tutaj we Wrocławiu. Może uda nam się to w jakiś sposób wykorzystać i odbudować trochę imię na które pracowaliśmy przez całą rundę grając dwanaście spotkań w systemie środa - sobota. Daliśmy wtedy radę, a kiedy przyszło zagrać o jakiś cel wszystko się posypało.
Po tym, jak w losowaniu los przydzielił wam GKP Gorzów Wielkopolski myśleliście, że uda wam się zagrać w pierwszej lidze?
- Osobiście byłem przekonany, że jesteśmy w stanie powalczyć z każdą drużyną, która grałaby w barażach. Obojętnie czy byłby to Motor Lublin, GKP Gorzów Wlkp. czy GKS Katowice. Z każdym mogliśmy zagrać i spróbować coś namieszać.
Łatwiejszym rywalem z pewnością byłby jednak GKS Jastrzębie.
- Z pewnością. Drużyna z Jastrzębia miała taką sytuację, że w sezonie kilka razy strajkowała. Ich morale też było dosyć mocno nadszarpnięte. My tutaj gramy zespołem, który jest stworzony tak na szybko. Zawodnicy są po kontuzjach, a do tego dochodzi mieszanka młodych chłopaków, którzy ostatnio występowali w okręgówce i czwartej lidze. Nie można dlatego stawiać przed nami Bóg wie jak wygórowanych celów. Takie jest życie, to jest piłka nożna i do tego już jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni, bo od jakiegoś czasu w nią gramy.
Chodziły pogłoski o tym, że działaczom Gawina/Ślęzy nie było na rękę to, że znaleźliście się na trzecim miejscu...
- Wie pan, ja z działaczami Ślęzy nie rozmawiałem czy oni chcą awansować czy nie. Ja jak wychodzę na boisko to po prostu chcę wygrać i nie interesuje mnie czy inni chcieli awansować. Jeżeli byłby ten awans to wtedy zgłosiliby drużynę, albo by jej nie zgłosili. My moglibyśmy fajnie wypromować sobie nazwisko, bo przed nami otworzyła się duża szansa, ale jej nie wykorzystaliśmy. Możemy sobie pluć w brodę.
Ktoś po zajęciu przez was trzeciego miejsca przyszedł i pogratulował tego sukcesu?
- W prasie ukazywały się wywiady z trenerem i kierownictwem klubu, że nie jesteśmy zainteresowani awansem. To też była taka gra medialna, żeby nas po prostu zlekceważono. W całej Polsce głośnych echem odbiła się nasza fuzja. Większość nie była z niej zadowolona. Osobiście cieszę się, że wyszło tak jak wyszło, bo po kontuzji mogłem wrócić do normalnej dyspozycji, odbudować się. Część zawodników miała taką samą szansę. Gratulacje na pewno były. To nie było tak, że nikt do nas nie przyszedł. Kierownictwo klubu było zadowolone z takiej możliwości. To też wiadomo promocja w jakiś sposób dla klubu, który z tego co wiem jest najstarszy we Wrocławiu. Wielu kibiców może nie mamy, może nie graliśmy jakiejś super atrakcyjnej piłki, ale potrafiliśmy się zmobilizować i namieszać w czołówce.
Jakie cele zostaną postawione przed waszą drużyną na następny sezon?
- Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że głównym celem powinno być utrzymanie kadry, którą dysponował klub i na pewno wsparcie jeszcze kilku doświadczonych zawodników. W pewnym momencie zabrakło nam tego doświadczenia, tak samo jak we wtorek. To jest główna przyczyna, że nie do końca zrealizowaliśmy założenia jakie trener nam nakreślił. Nie uważam, że zawodnicy z Gorzowa Wielkopolskiego są super wirtuozami i nie byli do ogrania.
Co jeszcze musi się zmienić w zespole z Wrocławia, aby mógł na spokojnie rywalizować z takimi drużynami jak GKP?
- Jak przychodziłem do tego klubu w styczniu to byłem naprawdę w szoku. Z każdym miesiącem, z każdym tygodniem działo się coraz lepiej. Wydaje mi się, że wszyscy się starali. Zmieniło się dużo. Poczynając od szatni, odnowy, odżywek. Tutaj wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że w następnym sezonie tak samo będzie to wszystko się rozwijało i kto wie, a nóż widelec za rok też będziemy o coś walczyli.
Czyli Gawinowi/Ślęzie nie grozi spadek?
- Mam nadzieję, że nie. Nie mogę jednoznacznie obiecać, że nie spadniemy. Mam nadzieję, że w każdym meczu będziemy grali o zwycięstwo. Tak, jak staraliśmy się to robić w tym sezonie.