Damian Zbozień: Zbigniew Smółka miał wizję. Zawiedliśmy my, wykonawcy

Damian Zbozień był jednym z piłkarzy, którzy mogą wiele zawdzięczać Zbigniewowi Smółce. Dostał u niego dużo szans i źle czuł się z tym, że trener został zwolniony. Zdradził też, że przed meczem z Lechią (0:0), gdyńską drużynę odwiedzili kibice.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Damian Zbozień WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Damian Zbozień
Piłkarze Arki Gdynia mieli więcej szans na strzelenie gola, jednak ostatecznie zremisowali bezbramkowo z Lechią Gdańsk. - Dawaliśmy z siebie dużo serca. Mieliśmy też pozytywną energię. Punkt jest cenny i szkoda, że w tej trudnej sytuacji nie udało się wygrać, zwycięstwo dodałoby nam wiary. My jednak chcemy ciężko pracować. Teraz w Szczecinie czeka nas prawdziwy test czy się pokażemy więcej razy. To droga, którą musimy podążać - powiedział Damian Zbozień.

Przed spotkaniem podana została informacja, że to ostatni mecz Zbigniewa Smółki. - Dowiedzieliśmy się o tym przed samym meczem. Trener prosił nas o to, byśmy włożyli w mecz tyle pracy co on wkładał, a to już jest pracoholizm. Zaczęliśmy współpracę zwycięstwem w Superpucharze, chcieliśmy zakończyć historyczną wygraną w derbach. Ja mogę osobiście powiedzieć, że bardzo mi przykro. Stawiał na mnie, więc to bije w moją osobę. Mogłem lepiej grać i mu pomóc. Musimy robić wszystko, by obronić Lotto Ekstraklasę dla Arki. Przed nami ciężka praca - zauważył Zbozień.

Zaskakujące kulisy zwolnienia Zbigniewa Smółki. Kibice mogli szantażować władze Arki Gdynia. Zobacz więcej!

Zbigniew Smółka w ostatnim czasie nie odnosił dobrych wyników z Arką Gdynia. Co wyszło nie tak? - To człowiek, który miał swoją wizję i chciał ją wprowadzić. Zawiedliśmy my, wykonawcy. Ja zaczynam od siebie, bo zawaliłem wiele razy i mnie to boli. Źle się z tym czuję - przyznał szczerze obrońca gdyńskiej drużyny.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Zwolnienie Nawałki odbyło się w pośpiechu. "To trochę żenujące"

Czy bez tej decyzji o zwolnieniu trenera, piłkarze zagraliby z tą samą determinacją? - To mecz derbowy. Kibice byli u nas dzień przed meczem i chcieli nas zmotywować. To fajne, bo w sytuacji jakiej jesteśmy, ich cierpliwość jest naprawdę duża. Kilka razy byłem w takich sytuacjach i kibice nie trzymali tak ciśnienia. Teraz wspierali nas od początku i była w nich wiara, że wciśniemy bramkę - podkreślił Zbozień. - Wiedzieliśmy jak gra Lechia, która chciała byśmy się otworzyli i grali wesoły futbol. Ofensywni zawodnicy wzięli ciężar na siebie i były z tego sytuacje. Odkładamy wszystkie sprawy na bok i walczymy dalej. Się okaże czy się zjednoczymy - dodał.

Zbigniew Smółka: Piłkarz może nie lubić trenera, ale musi szanować klub. Zobacz więcej!

Po spotkaniu trener mówiąc że tylko w Polsce można grać przeciwko trenerowi zasugerował, że szatnia była podzielona. - Zawsze są zawodnicy niezadowoleni, którzy nie grają i tacy, którzy mają większe zaufanie u trenera. Na mnie on stawiał i tego nie popierałem, jednak co zrobić? Są tacy, którzy odżyją i musimy uszanować tę sytuację. Najważniejsza jest Arka i jej dobro - podkreślił po raz kolejny obrońca.

Mimo wszystko Arka zremisowała z liderem tabeli. Czy w jej sytuacji można taki wynik brać w ciemno? - Gdyby przyjeżdżał lider niebędący Lechią, to byśmy brali punkt w ciemno. Zawsze chce się wygrać w derbach, ja tego smaku nie poznałem. Wygrywanie w takich spotkaniach jest bardzo fajne i nie ma wstydu przed rodziną i samym sobą. Mogliśmy dać dużo radości kibicom, nie udało się i czekamy na kolejne derby - podsumował Damian Zbozień.

Kto jest najbardziej winny złej postawy Arki Gdynia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×