Lotto Ekstraklasa. Lechia - Piast: Jarosław Kubicki zawalił mecz. "Myślę już o następnym spotkaniu"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jarosław Kubicki
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jarosław Kubicki

To nie był mecz Jarosława Kubickiego. Piłkarz, który znany jest z tego, że haruje na boisku, zagrał swoje najgorsze spotkanie w barwach Lechii. Jego zespół przegrał z Piastem Gliwice 0:2.

Jarosław Kubicki, który zazwyczaj wygrywa w klasyfikacjach przebiegniętych kilometrów, zawalił mecz z Piastem Gliwice. Osłabił zespół po tym, jak zobaczył czerwoną kartkę. - Przy drugiej żółtej kartce mogłem po prostu wybić piłkę, ale chciałem zrobić z tego coś więcej - stwierdził zawodnik, który wcześniej niefortunnie asystował Piotrowi Parzyszkowi przy pierwszym golu. - Takie mecze też się zdarzają. Teraz już myślę o następnym spotkaniu - dodał.

Co ciekawe, Lechia Gdańsk już bez Kubickiego grała po przerwie na lepszym poziomie. - W drugiej połowie mieliśmy swoje sytuacje i rozegraliśmy dobry mecz. Można było zdobyć bramkę, a nawet dwie. W pierwszej części spotkania staraliśmy się grać w piłkę i było to widać, gdy wracaliśmy do defensywy - powiedział.

Stokowiec: Nie jestem smutny, tylko zły. Zobacz więcej!

- Na początku, przez pierwszych 15 minut, mieliśmy piłkę pod kontrolą. Zawsze chcemy strzelić pierwszą bramkę szybko, by mieć komfort i często nam się to udawało. Przegraliśmy to spotkanie, ale myślimy już o Szczecinie. Co mieliśmy sobie powiedzieć w szatni, już powiedzieliśmy. Walczymy dalej - zapowiedział Kubicki.

VARiacje w Białymstoku. Zobacz więcej!

Mimo dwóch żółtych kartek, środkowy pomocnik może zagrać w następnej kolejce w Szczecinie. Czy taki występ zmobilizuje go do dużo lepszej gry? - Jak się za bardzo chce, to często nie wychodzi. Muszę się przygotować do tego tak, jak do wszystkich spotkań. Ja żadnej presji nie odczuwam, bo trochę spotkań w Lotto Ekstraklasie już rozegrałem - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 107. Robert Podoliński: Jerzy Brzęczek mi zaimponował. Teraz czeka go duże wyzwanie

Źródło artykułu: