Transferowy zawrót głowy

Mijający sezon należał bez wątpienia do FC Barcelony, która nie tylko w cuglach zwyciężyła w rozgrywkach Premiera Division, kompromitując przy tym swojego odwiecznego rywala z Madrytu, lecz także zdobyła Puchar Króla, a w finale Ligi Mistrzów z kwitkiem odprawiła Manchester United.

Teraz przyszedł czas na długo wyczekiwane transfery. Wygląda na to, że największe tuzy europejskiego futbolu zaczynają się zbroić przeciwko "Dumie Katalonii".

Europa wypowiada Barcelonie wojnę

W minionym sezonie FC Barcelona zgarnęła całą pulę. Poczynania Samuela Eto'o, Lionela Messi i Thierriego Henry śledziła z zapartym tchem cała piłkarska Europa. Miażdżące i spektakularne triumfy w lidze hiszpańskiej nad Realem Madryt, a w Champions League nad Olympique Lyon, Bayernem Monachium, Chelsea Londyn i na końcu Manchesterem United na długo zapadną w pamięci fanów katalońskiego zespołu. Aby znaleźć patent na zwycięstwo nad Katalończykami inne zespoły szukają wzmocnień. Trudno jednak stwierdzić, czy ktokolwiek będzie w stanie zatrzymać ekipę Josepa Guardioli.

Florentino Pérez buduje galaktyczny Real

Po długiej i wyczerpującej batalii o europejskie trofea emocje sportowe nie zdążą jednak opaść, albowiem kluby chcące nadal liczyć się na Starym Kontynencie rozpoczęły szeroko zakrojoną kampanię transferową. Miniony tydzień przyniósł zaskakujące informacje z Włoch, gdzie Brazylijczyk Kaká pożegnał się z AC Milan. Powracający na fotel prezesa Realu Madryt - Florentino Pérez, znany przeto ze swojej rozrzutności, lekką ręką wydał na genialnego brazylijskiego pomocnika 65 mln euro. W tym miejscu można by się zastanowić, gdzie leży granica możliwości finansowych największych europejskich klubów, gdy za jednego kopacza wykłada się na stół tyle pieniędzy. Kilka dni później okazało się jednak, że owej granicy nie będzie wcale wyznaczać Kaká, lecz póki co Cristiano Ronaldo. Na nażelowanego Portugalczyka królewski Real wyda ledwie ponad 90 mln euro! Wśród oburzonych Hiszpanów, wytykających prezesowi Pérezowi przesadną rozrzutność w dobie opanowującego półwysep Iberyjski kryzysu gospodarczego, trudno doszukiwać się kibiców Realu. Ci bowiem liczą, że wraz z przyjściem nowego prezesa, zakontraktowaniem nowych zawodników, przyjdą także długo wyczekiwane sukcesy sportowe. W tym okienku Królewscy nie powiedzieli jeszcze pas. Z tonącej w długach Valencii chcą wyciągnąć utalentowanego Davida Villę. Należałoby się zastanowić co nowo pozyskany z Villareal trener Manuel Pellegrini zrobi z holenderska kolonią, która jak wiadomo rozsiewa w Realu nieprzyjemną atmosferę. Niemniej jednak ewentualne podziękowanie Arjenowi Robbenowi, czy Klaasowi Janowi Huntelaarowi byłoby dość pochopnym posunięciem, bo obaj świetnie pasują do ofensywnej gry Premiera Division.

Co zrobi Manchester z fortuną za transfer Ronaldo?

Na Wyspach Brytyjskich lamentu po porażce z hiszpańską wielką armadą już dawno nie słychać. Manchester United jest żądny zemsty. Za pieniądze uzyskane z transferu Cristiano Ronaldo, którego trener Alex Ferguson nie zamierzał przecież wiecznie trzymać, na pewno uda się dokonać ciekawych wzmocnień. Za blisko 18 milionów funtów na Old Trafford ma trafić Antonio Valencia, który rzekomo będzie w stanie zastąpić sprzedanego Portugalczyka. W ofensywie Czerwonych Diabłów chętnie widziano by Fernando Torresa, ale takich skarbów trener Rafael Benitez łatwo się nie pozbywa. Możliwe, że upiecze się Carlosowi Tevezowi skazywanego przez angielską prasę na banicję. Argentyńczyk bardzo dobrze sprawdza się w rywalizacji na angielskich boiskach, więc sprzedawanie go można byłoby uznać za swego rodzaju nieporozumienie. Do wzięcia jest także Frank Ribéry, który otwarcie przyznaje, że z Bayernem Monachium nie ma szans na walkę o najwyższe laury. W Bundeslidze Ribéry osiągnął już wszystko - teraz czas na nowe wyzwania. Sęk w tym, że Franz Kaiser Beckenbauer tak tanio Francuza nie sprzeda. Po wywindowaniu przez Real cen transferowych trudno przewidzieć, czy znajdzie się zespół, którego będzie stać na francuskiego pomocnika.

Szejków z Manchesteru stać na każdego

Ograniczeń budżetowych nie ma zapewne Manchester City, rządzony przez obrzydliwie bogatych saudyjskich szejków. Z ich możliwościami finansowymi można by wykupić pół futbolowej Europy. Mało jest jednak zawodników z wysokiej półki, którzy za wielkie pieniądze zaryzykowaliby grę w zespole nie łapiącym się póki co nawet do rozgrywek Ligi Mistrzów.

W Londynie póki co cisza i spokój

Chelsea Londyn rosyjskiego potentata Romana Abramowicza wydaje się spokojnie przypatrywać ruchom rywali. Przypuszczalnie na Stamford Bridge długo miejsca nie zagrzeją Deco i Ricardo Carvalho, którzy jak cień podążają za trenerem Jose Mourinho. Grali pod jego dowództwem w Porto, później właśnie w Chelsea, a teraz liczą na przejście do włoskiego Interu. Do Londynu z wypożyczenia wraca Andrij Szewczenko, który pewnie jest załamany, że znów trafi na trenera Carlo Ancelottiego, nie przepadającego za jego umiejętnościami piłkarskimi. Arsenal zaś najistotniejszy transfer tego roku ma już za sobą - Andriej Arszawin. Młody Rosjanin nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację, świetnie wkomponowując się w nowe otoczenie. Można być pewnym, że jego gra na pewno przyniesie londyńczykom wiele radości. Jak jednak pokazują ostatnie sezony ambicja i determinacja młodych piłkarzy Arsenalu na triumf w Premiership i sukcesy w Lidze Mistrzów nie wystarczą.

"Duma Katalonii" czeka na sygnał do kontrataku

Arcyciekawym ruchom na rynku transferowym FC Barcelona biernie się nie przypatruje. Skazanego na banicję Samuela Eto'o, mimo świetnego przecież sezonu, zastąpić ma Zlatan Ibrahimović. Temu drugiemu coroczne Scudetto już się znudziło i chciałby widocznie poczuć smak zwycięstw w Lidze Mistrzów, na które Inter Mediolan jest ewidentnie za słaby. Z jednej strony "Dumie Katalonii" przydałby się świetnie główkujący, rosły i szybki napastnik. Z drugiej zaś należałoby się zastanowić, czy Szwed po latach gry we włoskiej Serie A dostosuje się do specyficznego jednak stylu hiszpańskiego futbolu. Dla przypomnienia Fabio Cannavaro przenoszący się wówczas w glorii chwały z Juventusu Turyn do madryckiego Realu potrzebował co najmniej pół roku, żeby się w ogóle połapać. Nie należy zapominać, że na Ibrahimovića zakusy mają także "Królewscy", którzy ani myślą spokojnie patrzeć, jak ich odwieczny rywal się wzmacnia. Poza Szwedem na Camp Nou przyjść może także wspomniany Ribery. Do hiszpańskiej Valencii w sprawie Davida Villi zapewne z Barcelony także dzwoniono, licząc że do tego transferu dorzucą jeszcze innego hiszpańskiego reprezentanta - Davida Silvę. Sęk w tym, że po obu piłkarzy dobija się wiele klubów.

Anglii i Hiszpanii nikt nie dogoniat

Rynek transferowy wrze. Codziennie pojawiają się informacje o kolejnych zakusach potentatów europejskiego futbolu. Za Ribérym, Ibrahimovićem, Villą uganiają się działacze kilku klubów wielkich klubów. Widać wyraźnie, że póki co najbardziej szczodre są dominujące w ostatnich latach kluby angielskie i hiszpańskie. Choć spektakularne zakupy zrobił jak dotąd tylko Real, to do zamknięcia okna transferowego zostało jeszcze sporo czasu, więc można będzie się spodziewać ogromnych emocji.

tomasz.dzionek@sportowefakty.pl

Komentarze (0)