Najpierw o piłkarzach. Trener Władysław Łach odchodzi, bo... mówi się, że zaproponowano mu niższy kontrakt. Prezes klubu twierdzi co innego - że szkoleniowcowi znudziła się praca w Stali Stalowa Wola. Ktoś tu kłamie, coś tu śmierdzi. Prawdopodobnie Łach obejmie posadę w jednym z lokalnych rywali Stali.
Jeszcze niedawno opiekun zielono-czarnych mówił, że musi się poważnie zastanowić nad pracą w Stali, bo nie ma wsparcia logistycznego, piłkarze nie wyjeżdżają na obozy, nie ma mu kto pomagać. Sztuką jest zrobić coś z niczego. Łach zrobił, utrzymał Stal. Styl prezentowany przez zespół budził jednak wiele zastrzeżeń, ale postawiony cel został osiągnięty. Już drugi raz z rzędu. Łacha nie wszyscy kochają, nie wszyscy lubią. Także wśród piłkarzy. Teraz jednak będą musieli polubić kogoś innego. Kogo? Oto jest pytanie. Oby zarząd nie zafundował kibicom jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze jakieś super niespodzianki. Stalowowolscy prezesi są do tego zdolni. Mieli trenera z doświadczeniem, który poukładał zespół. Teraz go nie mają, przez własną opieszałość i brak chęci w podejmowaniu decyzji. Niebawem mogą nie mieć także piłkarzy...
Paweł Szwajdych, Kamil Karcz, Konrad Cebula - piłkarze Cracovii Kraków, którzy dzięki znajomościom Łacha występowali w Stalowej Woli. I to jak grali. Karcz i Cebula decydowali o sile Stalówki, Szwajdych także miał swoje miejsce w podstawowym składzie. Stalowowolscy działacze, tłumacząc się brakiem funduszy od kilku już lat kontrakty podpisują na jeden sezon lub ewentualnie na jedną rundę. - W Stalowej Woli nie zawiera się kontraktów długoterminowych. Taka jest polityka i po zakończeniu sezonu trzeba budować drużynę od podstaw - powiedział dyrektor klubu, Dariusz Schlage. Pomysł kompletnie beznadziejny, bo co pół roku trzeba szukać nowych zawodników, testować i liczyć, że może transfer wypali. Z Cebulą, Szwajdychem i Karczem wypaliło. Co z tego, skoro teraz w Stalowej Woli nie ma Władysława Łacha, a być może nie będzie i wyżej wymienionej trójki. Chyba, że stanie się cud, ale takich cudów w Stalowej Woli w ostatnim czasie było już kilka. Za wiele ich być nie może.
Z drużyny odszedł już Bartłomiej Piszczek - ze względów rodzinnych, a zamiar zmiany otoczenia ma także Paulius Paknys. Nie dało się ich zatrzymać? Pewnie dało, ale nie w Stalowej Woli. Do Lecha Poznań być może trafi młody i perspektywiczny Piotr Gilar. W Stalówce nie dostawał nawet szans na grę... Za Grzegorzem Kmiecikiem nikt akurat płakać nie będzie, ale o dziwo, ten zawodnik kontrakt miał podpisany do zimy. Podobnie jak dwaj Ukraińcy, którzy w sumie nie zagrali nawet pół godziny. Oni także odejdą, bo chcą ich inni, a w Stalowej Woli nikt z nimi nie rozmawia.
Jak do tej pory jedynym pozytywnym akcentem było przedłużenie umowy z Longinusem Uwakwe. Oby to był początek dobrych wieści jakie będą płynąć z Podkarpacia. Czasu nie zostało zbyt wiele, a rynek transferowy może okazać się zbyt ciasny dla Stali Stalowa Wola, a co za tym idzie zielono-czarni znów mogą mieć wąską kadrę. Fani Stalówki już wiedzą co to znaczy krótka ławka.
Polityka transferowa w klubie jedynego przedstawiciela Podkarpacia jest wyjątkowa. Polega ona na czekaniu. A nóż się uda. Ktoś nie będzie chciał odejść, ktoś zostanie. Pieniądze jakoś się znajdują, ale dopiero w ostateczności. Tak było w zimie, gdy prezes zapowiedział: - Sprowadzimy tylko dwóch piłkarzy. Sprowadzono ośmiu. Dało się? Dało. Liga została utrzymana? Została. A wydawało się to niemożliwe. Motyw „poczekamy, pożyjemy, zobaczymy” nie obowiązuje tylko w piłce nożnej, ale także i w koszykówce.
Koszykarze Stali po raz pierwszy po jedenastu latach wywalczyli awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Sukces to niewątpliwy. Od dawna mówiło się, że nie był on na rękę działaczom. I wydaje się, że tak jest. Zawodnicy, którzy wywalczyli awans powoli odchodzą z zespołu. Porozumienia z sprawie z prezydentem miasta - brak. - 19 czerwca jest Rada Miasta i wtedy będzie wiadomo, czy miasto pomoże klubowi, chociaż nie ma tej sprawy w porządku obrad - stwierdza Schlage. Jeden z najlepszych zawodników, Karol Szpyrka właśnie odszedł ze Stalówki. Gdzie? Do niższej ligi, do lokalnego rywala, Siarki Tarnobrzeg. Dlaczego? Bo w Stalowej Woli nikt z nim nie rozmawiał, a on chciał wiedzieć jaka będzie jego przyszłość. Kazano mu czekać. Szpyrka teraz poczeka, na pierwsze punkty w nowym sezonie zdobyte dla Siarki. - Rozmawialiśmy we wtorek czy w środę z Karolem Szpyrką, który miał dwie propozycje, ale że jest w gorącej wodzie kąpany, to nie chciał czekać dłużej i postanowił odejść ze Stali - dodaje dyrektor stalowowolskiego klubu.
Zarząd Stali czeka z podpisywaniem kontraktów do momentu skonstruowania budżetu. Czasu nie zostało dużo, bowiem 10 lipca upływa termin składania wniosków o licencje na grę w PLK. Skład złożony z Polaków powinien być wtedy już znany. Jeśli chodzi o graczy z zagranicy, to fani Stalówki poznają ich dopiero we wrześniu. Dziwne, ale taka jest polityka klubu.
Podobno po burzy przychodzi spokój. Czy tak będzie w Stalowej Woli? Przekonamy się po pierwszych zmaganiach w nowym sezonie. Wydaje się, że zarówno piłkarze, jak i koszykarza - o ile ci w ogóle zagrają w PLK będą walczyć o utrzymanie. W tym wypadku o spokoju nie może być jednak mowy. Oto i cała wizja stalowowolskiego sportu drużynowego. Miejmy nadzieję, że może niebawem do Stalowej Woli przywieje wiatr odnowy i ...