W niedzielę Adam Frączczak wrócił na ligowe boiska, a kilka dni po pojawieniu się w zespole rezerw, zagrał również w Lotto Ekstraklasie. W bezbramkowym meczu Pogoni Szczecin z Piastem Gliwice. Na występ w zespole Kosty Runjaicia czekał przez 257 dni.
W tym czasie musiał zatroszczyć się o zdrowie, przeszedł zabieg usunięcia guza przysadki mózgowej. Poważna choroba uniemożliwiała trenowanie na wysokich obrotach i udział w meczach. Lekarze pozwolili Frączczakowi zagrać dopiero na początku maja. Ponad osiem miesięcy po tym jak poznał przykrą diagnozę. W dniu poprzedniego meczu Portowców z Piastem piłkarz był operowany, więc jego wejście na boisko było bardzo symboliczne.
- Miałem chwile zwątpienia w to, że uda mi się zagrać w tym sezonie. Myślałem wtedy, że nie ma sensu napinać się i wracać za wszelką cenę w tej rundzie. Po tym jak lekarze pozwolili mi zagrać, był znowu lekki hamulec, żeby jeszcze poczekać, ale inne osoby, w tym trenerzy, napędzali mnie, żeby nie odpuszczać. Fajnie to na koniec wyszło, że nie musiałem już czekać z powrotem na kolejny sezon - mówi Adam Frączczak.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Piast Gliwice zasłużył na mistrzostwo Polski. "W odróżnieniu od Legii i Lechii świetnie wykorzystali wiosnę"
Piłkarz przygotował koszulkę z nadrukiem "Dziękuję za wsparcie". - Początkowo miała być pod strojem meczowym, na wypadek gola, ale mam trzy żółte kartki i szkoda byłoby z tego powodu stracić szansę na wyjazd na ostatni mecz - opowiada napastnik.
Nawet liniowy klaskał Adamowi! pic.twitter.com/e3FWIJ24pr
— Daniel Trzepacz (@d_trzepacz) 15 maja 2019
- Podziękowania należą się wszystkim, którzy byli ze mną w trudnym okresie. W dużej mierze kibicom. Z takim wsparciem jak to, które mi udzielano, nie mogło się nie udać. Także przed wejściem na boisko słyszałem kibiców, jak zagrzewali mnie, jak chcieli żebym wszedł na boisko i życzyli gola. To wszystko bardzo mobilizujące - dodaje.
Frączczak zmienił Soufiana Benyaminę w 78. minucie. Także Niemiec musiał w tym sezonie długo pauzować z powodu pęknięcia kości twarzy, ale w końcówce rozgrywek, w nękanej problemami zdrowotnymi drużynie, sytuacja kadrowa poprawiła się.
- To był najważniejszy dla mnie dzień od dawna. Sporo kosztowało mnie, żeby ponownie wyjść na boisko w Szczecinie, ale to duża przyjemność i zaszczyt. Dla takich chwil warto było walczyć z problemami i dążyć do celu - zaznacza Frączczak. - Przeważały pozytywne odczucia, choć nie ukrywam, że było też trochę stresu. Może zakręciła się jakaś łezka w oku. Naprawdę emocje buzowały we mnie - wspomina Frączczak.
Kapitan Pogoni miał jedną szansę na rozstrzygnięcie meczu. Pognał za piłką, którą po uderzeniu Kamila Drygasa odbił Jakub Szmatuła. - Byłem blisko, ale jednak bliżej miał Kuba Czerwiński. Szkoda, że nie udało się tego meczu wygrać. To było nasze ostatnie spotkanie w Szczecinie, więc chcieliśmy się fajnie pożegnać z publicznością. Ważne, że zagraliśmy z liderem na zero z tyłu, choć pewien niedosyt z powodu remisu pozostał - ocenia napastnik.
Czytaj także: Benedikt Zech pierwszym wzmocnieniem Pogoni Szczecin
W okresie przygotowań do następnego sezonu Adam Frączczak będzie walczyć o miejsce w podstawowym składzie Runjaicia. W ciągu ostatnich czterech dni spędził na boisku w sumie około 80 minut.
- Nie czuję, żebym miał braki kondycyjne. Bardziej chodzi o brak rytmu meczowego. Trening i mecz to inne wysiłki fizyczne, inne bieganie. Kiedy na boisku jest przeciwnik, jest się cały czas w ruchu, a podczas zajęć są przerwy, można w nich przystanąć. Do tego w meczach dochodzi stres, inne ciśnienie. Na tę chwilę czuję, że jestem nieźle przygotowany fizycznie, ale potrzebuję ponownie złapać rytm - podsumowuje piłkarz Pogoni.