Śląsk Wrocław. Bylejakość i fura szczęścia

Igranie z ogniem mogło skończyć się katastrofą. W Śląsku Wrocław ugasili pożar i obronili Lotto Ekstraklasę, ale kolejny taki sezon nie ujdzie na sucho.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
piłkarze Śląska Wrocław Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: piłkarze Śląska Wrocław
Były takie momenty sezonu, że kibiców trzeba byłoby zaciągać wołami na wrocławski stadion. Lepszą alternatywą na popołudnie/wieczór były bierki czy oglądanie baletu mongolskiego. Śląsk grał niestrawna piłkę, zupełnie bez ładu i składu, bazując na przebłyskach 36-letniego Marcina Robaka. I tak właściwie przez całe rozgrywki. Zdarzały się anomalie jak lanie w Białymstoku z Jagiellonią (4:0) i 4:1 z Piastem Gliwice, jak i hańbiąca porażka 0:3 z Wisłą Płock, pomimo przewagi liczebnej przez większość czasu.

We Wrocławiu powinni sypnąć groszem (a wielu piłkarzy ma możliwości) i dziękować opatrzności, że w Lotto Ekstraklasie znalazły się Zagłębie Sosnowiec i Miedź Legnica. W dużej mierze utrzymanie Śląska zależało od łutu szczęścia. Tu rywale podzielili się punktami, gdzie indziej Miedź przyjęła cztery ciosy, wyprowadzając raptem dwa. Pod koniec rozgrywek wydawało się jednak, że nic nie uchroni przed twardym lądowaniem w I lidze.

Cztery mecze bez bramki, zaledwie jeden punkt i spadek na przedostatnie miejsce. Kibice Śląska obawiali się kompromitacji i lokaty nawet za Zagłębiem Sosnowiec. Nie można się im dziwić, bo naprawdę wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na rychły spadek.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kluby powinny brać przykład z Piasta. "Mistrz nie wyskoczył z kapelusza"

Czkawką zaczęły odbijać się niezbyt przemyślane ruchy transferowe sprzed dwóch lat, kiedy ściągnięto w większości przeciętnych ligowców i zaoferowano im horrendalne zarobki (jak na nasze warunki). Po roku przyszło opamiętanie, ale Jakub Łabojko czy Damian Gąska nie decydowali jeszcze o wynikach zespołu. Zawodził Arkadiusz Piech, niewiele dawał ściągnięty zimą Krzysztof Mączyński, do niedawna przecież etatowy reprezentant Polski. Pomocnik spisywał się jednak na tyle przeciętnie, że szczytem jego możliwości jest na ten moment jedenastka w Śląsku. Koszmarne błędy popełniał stary wyga Piotr Celeban, ponad przeciętną nie wybijał się Łukasz Broź.

ZOBACZ: Śląsk pożegnał czterech piłkarzy

Tak uznane nazwiska mogły pozbawić Wrocławia Lotto Ekstraklasy. Brutalne, ale prawdziwe. Całe szczęście, że trener Vitezslav Lavicka wykrzesał z zespołu resztki ambicji. Do czeskiego szkoleniowca można mieć akurat najmniejsze pretensje - zimą zastąpił Tadeusza Pawłowskiego i nie zdążył poskładać rozbitego zespołu na nowo, dopiero po letnich przygotowaniach będzie można stwierdzić, ile pozostało w nim jego magii. W końcu Czech zdobył wszystkie najważniejsze tytułu w swoim kraju, z powodzeniem prowadził młodzieżówkę, a tamtejsi dziennikarze wypowiadali się o nim wyłącznie w superlatywach.

ZOBACZ: Wisła Płock zainteresowana bramkarzem Śląska

Idealnym podsumowaniem sezonu jest kluczowy mecz w Legnicy, wygrany 2:0 po golach Augusto i Mateusza Radeckiego, czyli dwóch piłkarzy, przez większość wiosny leczących poważne kontuzje. Równie dobrze, to znaczy przy wolniejszych postępach w rehabilitacji, mogliby odpoczywać na L4. Śląsk miał po prostu furę szczęścia.

EkstraKLASA: Jakub Słowik 

Jeden z niewielu udanych transferów byłego dyrektora sportowego, Adama Matyska. Przyszedł do klubu dwa lata temu, jako zmiennik promowanego wychowanka, Jakuba Wrąbla. Potrzebował pół roku, by wskoczyć do jedenastki, chociaż to bardziej wrocławianin rzucał sobie kłody pod nogi. Od tego czasu Słowik bronił wybornie. W nowym sezonie opuszczał posterunek tylko wtedy, gdy niedomagało zdrowie. Jego ewidentne błędy można policzyć na palcach jednej ręki. W tym sezonie Śląsk stracił ledwie 45 goli. Nieźle, jak na 12. drużynę tabeli. Mniej miała tylko najlepsza czwórka ligi.

EkstraKLAPA: Igors Tarasovs 

W tym miejscu moglibyśmy wpisać pół drużyny, mocnym kandydatem był bezproduktywny i awanturujący się na treningu Arkadiusz Piech. Wątpliwie zaszczytny tytuł wędruje do Łotysza, jednego z najbardziej elektrycznych obrońców ligi. A może nawet najbardziej chimerycznego. Dopóki grał jako defensywny pomocnik, aż tak często nie podpadał. W roli stopera był jak tykająca bomba. Sprezentował rywalom mnóstwo okazji podbramkowych, a co gorsze, kilku z nich nie dało się zmarnować. Doszło do tego, że po błędach w meczu z Górnikiem Zabrze (1:2) kibice domagali się odsunięcia go od składu. I tak się stało, choć oficjalnie powodem kartki i kontuzja.

Lider: Marcin Robak 

Człowiek instytucja. W zeszłym sezonie świętował wejście do klubu "100 goli w ekstraklasie", a nawet się nie zorientowaliśmy, kiedy nazbierał kolejnych 20 ligowych bramek. W wieku 36 lat rozegrał jeden z lepszych sezonów w karierze, szczególnie w grupie spadkowej był niezastąpiony. 18 trafień na koncie dało miejsce w ścisłej czołówce strzelców. We Wrocławiu już pracują nad nowym kontraktem, bo taki strzelec spokojnie znajdzie miejsce w większości drużyn w Polsce. Stąd też niemała cena za usługi - kontrakt należy do najwyższych w zespole.

Cytat: 

- Tarasovs ma zakaz występów w naszej drużynie do końca tego sezonu, jeśli chcecie naszego wsparcia - napisali fani Śląska na facebookowym profilu Ultras Silesia. Kibice zagotowali się po kolejnym "popisie" Łotysza i nie ukrywali swojej niechęci do piłkarza. Jak już wspomnieliśmy, ostatnie pięć kolejek Tarasovs oglądał z trybun. W Śląsku więcej nie zagra, zgodnie z przewidywaniami nie dostał nowego oferty.

Czy sezon 2018/19 był klapą w wykonaniu Śląska?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×