Dawid Kownacki: Czułem się panem życia

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Udało się ostatniego dnia okna transferowego.

Potrzebowałem zmiany klimatu, ligi. Mówiąc szczerze - wiedziałem, że w Niemczech sobie poradzę. W Fortunie gram na skrzydle, nasz styl gry, czyli kontratak, bardzo mi odpowiada. Na początku trochę obawiałem się trenera. Myślałem: 62-letni Niemiec, pewnie jakiś zamordysta, a Friedhelm Funkel okazał się znakomitym fachowcem i człowiekiem. Wykazał się ogromną wyrozumiałością, gdy urodziła mi się córka. Po naszych meczach jeździłem na 2-3 dni do Polski, do dziewczyny i córki. Dochodziły do tego nieprzespane nocki, bo mała płakała i trener to doskonale rozumiał, sam jest ojcem. Dał mi odpocząć, kiedy tego potrzebowałem, odpowiednio wprowadził do zespołu i dawał odczuć, że mnie potrzebuje i ceni. To była dla mnie ogromna zmiana na plus, we Włoszech przecież nie kontaktowałem się ze szkoleniowcem przez rok.

Niemcy były panu pisane. Dużo wcześniej z juniorów Lecha chciał pana wyrwać Bayern Monachium, ale "nie" powiedziała mama.

To pewnie bardziej zapytania były, zwłaszcza po meczach z niemiecką młodzieżówką, której strzeliłem pięć goli. Pamiętam, że w wieku 15 lat nie chciałem wyjeżdżać z kraju. Nad tym też można się zastanawiać: czy mogłem wcześniej eksplodować i zajść wyżej? Może tak, ale myślę, że nie jest źle.

Z Lecha wyjechał pan latem 2017 roku - chyba w idealnym momencie.

I z mieszanymi uczuciami. Pożegnały mnie gwizdy, choć słyszę również często: wróć. Lech to mój klub, kibicuję mu, ale średnio się tam dzieje ostatnio. Za moich czasów też zdarzały się spektakularne wpadki, na przykład w europejskich pucharach, ale nie było aż tak źle jak teraz. Czy jestem tym zaskoczony? Pół na pół.

Dlaczego?

Te wszystkie posunięcia nie są w stylu Lecha, wcześniej zarząd wytrzymywał ciśnienie, nie zwalniał tak często trenerów. Czy te zwolnienia cokolwiek zmieniły? Nie sądzę.

Oglądał pan mecze Lecha i co widział?

Nie uważam, że słabe wyniki były tylko winą trenerów. Piłkarze są od wykonywania roboty, a w tym sezonie często widziałem, że niektórzy wychodzili na boisko za karę. Zero ambicji, zaangażowania, chęci zwycięstwa. A to dziwne, bo to zespół, który powinien być zmotywowany, głodny trofeów, ostatnio przecież nie wygrywał ligi.

Władze Lecha w każdym roku mówią, że klub walczy o mistrzostwo Polski, w sumie muszą tak mówić, ale zadajmy sobie pytanie, czy ta kadra była wystarczająco mocna na walkę o tytuł? Teraz drużynę czeka rewolucja. Kibice zawsze oczekują wyników i sukcesów, a prawda jest taka, że okres przejściowy może trwać długo. Niech nikt sobie nie myśli, że tak łatwo wprowadzić do zespołu dziesięciu nowych zawodników - a tylu ma się z klubem pożegnać. Nasza liga nie jest silna porównując do innych rozgrywek w Europie i nie oszukujmy się - Lecha nie wzmocni dziesięciu topowych graczy. Zazwyczaj w naszej ekstraklasie sprawdza się co piąty transfer. Jakość zespołowi dadzą pewnie trzej piłkarze.

Pan pracował z trenerem Adamem Nawałką w reprezentacji. Dlaczego były selekcjoner nie przyjął się w Poznaniu? Zawodnicy narzekali ponoć, że zbyt często trenowali bez piłki.

Nie chcę oceniać, krytykować, niech nikt nie myśli, że wiem wszystko najlepiej. Od dwóch lat gram jednak za granicą i mam porównanie. Myślałem, że takiej drużynie jak Lech potrzebna jest twarda ręka, z której trener Nawałka słynie. Jeżeli ktoś jednak narzekał na treningi bez piłki, przesuwanie czy zajęcia taktyczne, to zapraszam do Włoch. W Genui nie było dnia, w którym nie analizowaliśmy taktyki. A poziom taktyczny w Polsce nie jest wysoki. Oglądam rozgrywki i widzę, że przestrzenie między formacjami są niekiedy kolosalne. Czasem linia obrony jest na swojej szesnastce, a napastnik pod drugim polem karnym. Lepsza drużyna, która posiada inteligentnych piłkarzy, nie ma problemu żeby to wykorzystać. Taktyka jest bardzo ważna. Piast był zdyscyplinowany pod tym względem, tracił mało goli i zdobył mistrzostwo Polski.

A Lech kiedy na poważnie włączy się do walki o tytuł?

Wiem, że kibice w Poznaniu są głodni sukcesów, ale do nowego sezonu trzeba będzie podejść na chłodno i nie oczekiwać niczego wielkiego. Ja też jestem związany emocjonalnie z tym zespołem i robiło mi się zwyczajnie przykro widząc, co działo się na boisku i trybunach. Na finiszu frekwencja na stadionie była bardzo niska. Dlatego przyszłe rozgrywki to będzie duża niewiadoma, kibice powinni być wyrozumiali. Nie jestem jednak zwolennikiem czystki, wymiany połowy zespołu.

Pan jest odpowiedzialny za inny zespół. Jest kapitanem reprezentacji do lat 21, najlepszym strzelcem i liderem tej drużyny. W czerwcu bierzecie udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy we Włoszech.

Dobrze, że graliśmy baraże o awans na ten turniej, ponieważ po dwumeczu z Portugalią jeszcze bardziej w siebie uwierzyliśmy. To była próba, która nas wzmocniła. Dzięki temu nie boimy się grupowych rywali, a gramy z Włochami, Hiszpanią i Belgią. Mamy dobrą drużynę, funkcjonujemy jako grupa. Ja się cieszę, że mierzymy się z zespołami, które rozgrywają piłkę. Bo my się lepiej czujemy atakując z kontry.

Z Duńczykami w eliminacjach wygraliśmy 3:1 po trzech kontrach, gdzie rywal miał ok. 80 procent posiadania piłki. Z Litwą mordowaliśmy się cały mecz, wygraliśmy ledwo 1:0. Z Wyspami Owczymi były dwa remisy po 1:1. Czemu? Nie mieliśmy pomysłu. Atak pozycyjny nam przeszkadzał, nie potrafiliśmy tak grać. Brakowało przestrzeni, umiejętności, kreatywności, pomysłu na grę w tłoku. Lepiej idzie nam z rywalem, który się otwiera. Nasza siła to kontratak.

Co daje panu opaska?

Poczucie odpowiedzialności, świadomość, że daję innym przykład. Myślę, że nieźle odnajduję się w tej roli.

Planuje pan rozmowę z drużyną? Żeby na przykład nie powtórzyła się sytuacja sprzed dwóch lat, gdy na Euro U-21 Krystian Bielik publicznie skrytykował trenera Marcina Dornę i drużynę już po pierwszym meczu turnieju?

Nie twierdzę, że Krystian nie miał prawa tego powiedzieć. Odczuwał frustrację, potrzebował się nią podzielić, wybrał tylko zły moment, mógł to zrobić po turnieju. To był błąd, bo uwaga mediów skupiła się na złej atmosferze w zespole, choć takiej w rzeczywistości nie było.

A same słowa Bielika, miał rację?

Zależy o czym mówimy?

"Gramy jak trenujemy, nie mamy jaj".

Przyznaję: treningi przed mistrzostwami wyglądały słabo. Mam na myśli to, jak wyglądaliśmy na zajęciach, jak do nich podchodziliśmy. Intensywność ćwiczeń też pozostawiała wiele do życzenia, nie pozwalała wejść na wyższy poziom. Czy nie pokazaliśmy jaj w meczu? Hmm, wydawało mi się, że dobrze funkcjonowaliśmy. Może nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, że uczestniczymy w naprawdę dużej imprezie, u nas w domu, w Polsce. Może i był to turniej młodzieżowy, ale to jednak mistrzostwa Europy.
Teraz jak będzie?

Inaczej. Sukcesem nie jest dla nas awans, nikt nie pęka przed rywalami. Nastawienie jest bojowe, mamy taki rytuał, że pierwszego dnia spotykamy się wszyscy w jednym pokoju, żeby pogadać na luzie o tym, co się u kogo dzieje. Oczywiście - bez jakichś libacji, żeby nie było. Chodzi o to, żeby się odstresować, pośmiać, nowym zawodnikom też pomaga to w aklimatyzacji. Ważne, żeby się w tym nie zatracić, nie poczuć zbyt dużego luzu, ale się też nie przemotywować.

Młodzieżowe Euro jest we Włoszech.

Tak, wiem, Sampdoria, zemsta, dodatkowo gramy z Włochami i tak dalej. Nie uważam jednak, że muszę coś komuś udowadniać. Choć mama czasem mówi: niech sobie Włosi w brodę plują, że cię puścili do Niemiec. Ale spokojnie.

Przed turniejem będzie pan jednak w pierwszej reprezentacji, podobnie jak Sebastian Szymański i Robert Gumny. To nie zaszkodzi?

Jestem gotowy na dorosłą kadrę. Byłem na mundialu, pierwszy raz wystąpiłem w seniorach cztery lata temu, chcę się tam zadomowić na stałe i stanowić o sile tego zespołu. Jeżeli nie w ataku, bo jest duża konkurencja, to na innej pozycji. Ale już po sukcesie na młodzieżowym Euro.

El. ME 2020. Izrael powołał kadrę na mecz z Polską. Nie ma gwiazdy

Czy Dawid Kownacki trafi do czołowego klubu w Europie w ciągu następnych 5 lat?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×