Jonathan Tahau zamknął głową dośrodkowanie z rzutu różnego, piłka wylądowała w siatce. Tahitański obrońca w dzikim szale radości pobiegł w stronę linii bocznej, a za nim pozostali koledzy z drużyny. Trener i reszta sztabu szkoleniowego również szalała ze szczęścia, podobnie jak kibice. Federacja poszła jeszcze dalej i na Twitterze napisała: "We are the champions!".
To wszystko nie działo się po jakimś ważnym zwycięstwie czy trafieniu dającym cenny remis. Wystarczył gol na 1:3 (skończyło się 1:6 - przyp. red.) z Nigerią podczas Pucharu Konfederacji w 2013 roku...
3 stracone gole? Sukces!
Tahiti to potęga futbolu, na każdym turnieju jest jednym z głównych faworytów. Chodzi jednak tylko o odmianę plażową, gdzie jego piłkarze są aktualnymi wicemistrzami świata (dwa razy z rzędu, a wcześniej zajęli czwarte miejsce - przyp. red.). O podobnych sukcesach na trawiastych boiskach w tym kraju nawet się nie marzy. Wielkim wyczynem jest już bowiem awans na jakąkolwiek większą imprezę, choćby młodzieżową. Dotychczas udało się to tylko trzy razy.
ZOBACZ WIDEO Druga połowa: Izabela Kruk broni Szymańskiego. "Media źle go zrozumiały. Ta wypowiedź wynikała z szacunku"
Najważniejszym momentem dla futbolu na Tahiti był oczywiście udział we wspomnianym PK 2013. To nic, że przegrało się 0:10 z Hiszpanią, a w 3 meczach straciło 24 gole (!) - dla zawodników i kibiców z Polinezji Francuskiej sama możliwość rywalizacji z takimi zespołami jak ówcześni mistrzowie świata czy Urugwaj była czymś niezwykłym i takim wspomnieniem pozostaje.
- Kiedy usłyszałem narodowy hymn, serce mi rosło. Byłem tak dumny, że myślałem, iż się rozpłaczę. Zwykle tak wielkie imprezy, jak mundial czy olimpiada, możemy najwyżej obejrzeć w telewizji, ale dziś jesteśmy tutaj, częścią tego ważnego turnieju. To niebywałe - tłumaczył radość po jedynym golu z Nigerią selekcjoner Eddy Etaeta.
Podobnie jest z udziałem w turniejach młodzieżowych. Dla większości na świecie to niezbyt ciekawe wydarzenie, będące nawet nie na drugim, ale trzecim lub czwartym planie. W przypadku Tahiti to jednak coś szczególnego. W 2009 roku cały kraj cieszył się grą swoich piłkarzy na mundialu do lat 20 (i nieważne było, że z 21 straconymi bramkami zespół został najgorszym w historii - przyp. red.), podobnie jest dekadę później. Zresztą 0:3 w meczu otwarcia z Senegalem uznano za niezły rezultat i... spory progres dobrze rokujący na przyszłość.
Punkt za... porażkę
Ludzie na Polinezji Francuskiej żyją leniwie i powoli, cieszą się wszystkim co mają. Nawet tym najmniejszym. Nie dziwi to jednak wcale, kiedy zobaczy się ten raj, w którym mieszkają: błękitna woda, rafy koralowe, cudowne plaże i piękne słońce.
Federacja Piłkarska Tahiti zrzesza 146 klubów, ma w tej chwili ponad 11 tys. zarejestrowanych zawodników. Rozgrywki ligowe organizowane są na trzech poziomach. Najwyższa to Tahitian Ligue 1, gdzie występuje 10 drużyn. Co ciekawe, ma status amatorski i obowiązuje w niej inny system punktowania niż na innych kontynentach (4 za zwycięstwo, 2 za remis i 1 za porażkę - przyp. red.).
Ewenementem jest to, że w sezonie 2017/18 w ekstraklasie zagrała reprezentacja U-19, czyli ta, która gra obecnie na MŚ U-20 w Polsce. Furory jednak nie zrobiła: z 39 punktami (3 mecze, 3 zwycięstwa i aż 21 porażek - przyp. red.) zajęła trzecie miejsce od końca. Średnio traciła 4 gole na mecz. Mimo to udało się jej optymalnie przygotować do młodzieżowych mistrzostw Oceanii, gdzie została srebrnym medalistą. Lepsza okazała się tylko Nowa Zelandia, która najpierw wygrała 2:1 w rundzie grupowej, a później 1:0 w finale.
- Ten awans wpłynie na rozwój i przyszłość futbolu na Tahiti - cieszył się tuż po mistrzostwach Bruno Tehaamoana, selekcjoner reprezentacji U-20. - Takie sukcesy motywują bowiem młodzież i pozwalają bardziej spopularyzować dyscyplinę, a co za tym idzie, zwiększyć liczbę zawodników w naszej federacji - dodał.
Być jak Vahirua
Jego podopieczni marzą o podobnej karierze jak Pascal Vahirua. Urodzony w Papeete skrzydłowy w wieku 16 lat został wypatrzony przez legendarnego Guy'a Rouxa i zabrany do AJ Auxerre. W Ligue 1 grał przez kilka lat, poza tym 22 razy reprezentował Francję. Później niemal równie dobrze wiodło się jego kuzynowi - Maramie. On występował w juniorskich kadrach Francji i przywdziewał barwy m.in. FC Nantes, OGC Nice, FC Lorient, AS Monaco oraz AS Nancy. Teraz jest zaś prezydentem tahitańskiego AS Dragon.
- Chcę coś zmienić. Pomiędzy Francją i Tahiti jest ponad 15 tys. km., ale nie powinno to hamować rozwoju futbolu na Polinezji. Jest tu ogromny potencjał - stwierdził na łamach "Le Parisien" 39-latek, który pod koniec profesjonalnej przygody z piłką zgodził się reprezentować Tahiti i wystąpił na Pucharze Konfederacji 2013.
Tutaj warto podkreślić, że już od kilku lat na Polinezji Francuskiej działa program szkoleniowy oparty na współpracy z Francją. Tamtejszy związek piłkarski koordynuje cały program w szkołach, zapewnia wsparcie finansowe oraz pomaga trenerom. Częściowo odpowiadał też za budowę największego ośrodka treningowego w Pirae, a najlepsi młodzi piłkarze Tahiti mogą też latać na testy do klubów nad Sekwaną. Dzięki temu Terai Bremond i Tevaitini Teumere trafili do akademii Toulouse FC, a kilku innych wylądowało w mniejszych zespołach.
- Mam nadzieję, że ci młodzi gracze, którzy są we francuskich klubach, w pewnym momencie odniosą sukces i staną się zawodowcami. Myślę, że to mogłoby popchnąć do działania najmłodszych, tych dopiero marzących o zostaniu piłkarzami - powiedział Tehaamoana.
Największym, chociaż cichym marzeniem, pozostaje awans na seniorski mundial.