"- Dlaczego jesteś szczęśliwy?
- Bo mam koszulkę Romy!
- Nie jest podrobiona?
- Nie! I moja ciocia wyszyła cyfry!
- A co, jeśli powiedziałbym ci, że dorośniesz i założysz tę koszulkę więcej niż 600 razy?
- Powiedziałbym, że mi wystarczy nawet raz!"
W ten sposób Daniele De Rossi zaczął pożegnalny list. W niedzielę po raz ostatni założy koszulkę AS Roma, będzie to jego 616 mecz. "Nikt nigdy będzie Was bardziej kochać niż ja" - napisał kibicom. Spędził z nimi na Stadio Olimpico 18 lat. Z pierwszymi pożegnał się już podczas ostatniego treningu. Około stu fanów odwiedziło ośrodek treningowy i podziękowało za lata spędzone w klubie. Bilety na wieczorne spotkanie z Parmą zostały wyprzedane. Kapitan zostanie uczczony wyjątkową oprawą na trybunach.
"Nie jestem jak Leo Messi"
- Straciłem przekonanie, że moje ciało zawsze będzie w stanie sprostać warunkom włoskiego i europejskiego futbolu. Nie jestem jak Messi. Nie potrafię zawsze robić różnicy na boisku. Muszę się dobrze czuć fizycznie i mieć wsparcie zespołu, żeby zagrać dobrze. Jestem tylko trybikiem w maszynie - opowiadał De Rossi przed rokiem w obszernym wywiadzie dla "Rivista Undici".
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia straciła swój największy atut. "Nie udało się zamieść problemów pod dywan"
[/color]
Włoch wtedy zapewniał, że wciąż czuje się na siłach. Jednak dużo częściej cytowano inną wypowiedź z tamtej rozmowy - o tym, jak mocno zmienił się świat piłki nożnej.
- Kiedy patrzę na chłopców, w szatni przed meczem włączają Instagrama, mam ochotę wyjąć kij baseballowy i powybijać im zęby. Ale wiem, że pokolenia się zmieniają. Kiedy oni dorosną, spojrzą na młodych i powiedzą im: "gdyby De Rossi widział co robicie, pozabijałby was wszystkich. Czasami my, piłkarze, uprawiamy populizm i bezsensowne gadanie. Mówimy, że "prawdziwi bohaterowie to ci, którzy wstają każdego dnia o piątej rano do pracy". To prawda, ale większość tylko tak mówi - rozwodził się kapitan Romy.
Rzeczywiście, De Rossiemu daleko od Messiego. Bo i kiedy zabiera głos, opowiada ciekawe rzeczy. Argentyńczyk najlepiej przemawia na boisku. Na salach konferencyjnych albo się nie pojawia, albo sypie banałami jak z rękawa. Włoch odwrotnie, dzieli się swoimi przemyśleniami, nie tylko na tematy piłkarskie.
Sprawdź również: Co musi się stać, żeby Milan awansował do Ligi Mistrzów
- Czy zarabiamy za dużo? Tak. Czy łatwo było zajść do tego poziomu? Nie - krótko wyjaśnił spory o pieniądze w piłce.
Po zakończeniu kariery chce podróżować. Po pobycie w Wieliczce podczas EURO 2012, polecił Polskę swoim najbliższym. Zagrał bardzo dobry turniej. Włosi zostali wicemistrzami Europy, na drodze do tytułu stanęli Hiszpanie, który wygrali 4:0. To drugi i ostatni reprezentacyjny sukces De Rossiego. Pierwszym było mistrzostwo świata w 2006 roku, był wtedy najmłodszym zawodnikiem w kadrze.
Kłótnia z selekcjonerem
Na EURO 2016 pomocnika zabrakło w meczu 1/4 finału. Azzuri odpadli z Niemcami po rzutach karnych. Dwa lata później Włochów zabrakło na mundialu. Kiedy ważyły się ich losy podczas barażów ze Szwecją, De Rossi dał popis na ławce rezerwowych. Zawodnicy Giampiero Ventury potrzebowali co najmniej jednego gola. Tymczasem selekcjoner chciał wpuścić do gry pomocnika Romy. W ostrych słowach wyjaśnił Venturze, że lepiej sprawdzi się napastnik Lorenzo Insigne i odmówił wyjścia na rozgrzewkę.
To charakter jest największym atutem De Rossiego. Nigdy nie był wielkim technikiem, nie imponował sztuczkami na boisku. Jednak siły i ambicje miał za dwóch. Już po 18 spotkaniach w reprezentacji został ukarany pierwszą czerwoną kartką. Miał 23 lata i grał przeciwko USA na mundialu w Niemczech. Podczas walki o piłkę z premedytacją trafił rywala łokciem w twarz. Polała się krew, a De Rossi został zawieszony na cztery spotkania. Wrócił na finał.
Do EURO w Polsce i na Ukrainie zdążył wytatuować sobie na łydce ostrzeżenie dla wszystkich rywali. Jasny sygnał - "uwaga wślizg". Nie oszczędzał siebie i przeciwników. W sumie obejrzał już 14 czerwonych kartek.
Nie odstraszało go potencjalnych chętnych. W szczycie formy chcieli go wszyscy. Od Realu Madryt po Manchester City. Kluby prześcigały się w ofertach, proponowały niesamowite kwoty, ale żadna nie przekonała pomocnika. - Gdybym przeszedł do The Citizens, popełniłbym samobójstwo - przyznał po czasie. Ale zainteresowanie największych Włoch wykorzystywał, by negocjować lepsze warunki w Rzymie. W 2014 ujawniono, że z premią ponad 6 mln euro rocznie był najlepiej zarabiającym piłkarzem w Serie A.
Rzym od najdawniejszych czasów kreuje i kocha swoich bohaterów. De Rossi większość czasu w Romie spędził w cieniu Francesco Tottiego. To on na każdym kroku deklarował swoją miłość do klubu i zdobywał bramki. W 2017 roku napastnik skończył karierę, po nim De Rossi przejął opaskę kapitana. "Nie każdy może grać u boku idola przez 16 lat" - wyjawił w liście.
Sztafeta pokoleń trwa. Po Tottim był De Rossi, po De Rossim będzie Alessandro Florenzi. 28-latek od przyszłego sezonu będzie nowym kapitanem. Tron nie zostanie pusty.
Podróżnik
De Rossi zdążył otworzyć sobie wiele furtek i nie powinien narzekać na brak ofert po zakończeniu przygody w Romie. To dobra okazja, by zacząć spełniać marzenia o podróżach. Zresztą sam zawodnik ma swoją listę preferowanych kierunków, a w wywiadach opowiadał o swoich ulubionych miastach.
Wystarczyło, że pojawiła się informacja o odejściu pomocnika z Romy, a już ruszyły spekulacje o transferze do Boca Juniors. Ze względu na znajomość z Nicolasem Burdisso, dyrektorem sportowym, z którym w przeszłości grał w Rzymie. - Kocham La Bombonerę, uważam, że to najpiękniejszy stadion na świecie. Jestem zakochany w jego atmosferze od dziecka - zdążył zwierzyć się włoski zawodnik.
Mimo ogromnej miłości do Rzymu, Włoch nie ukrywał, że chciałby odwiedzić również Nowy Jork. A w New York City FC tylko zacierają ręce.
Zobacz WIDEO: 10 faktów z kariery De Rossiego w AS Roma
[b]
[/b]
Czytaj też: Rekordy nie istnieją dla Roberta Lewandowskiego