Złośliwi mówią, że Maurizio Sarri jest specjalistą od przegrywania tytułów. Jego Napoli - jak żaden inny włoski zespół w ostatnich latach - miało niebywałą okazję do odebrania mistrzostwa Juventusowi i zdobycia go po raz pierwszy od czasów Diego Maradony. Rok temu do 26. kolejki drużyna ze Stadio San Paolo utrzymywała się na pierwszym miejscu. Na finiszu sezonu walczyła, by wrócić na pozycję lidera. Po pokonaniu Starej Damy w 35. kolejce Napoli zbliżyło się do niej na punkt. W mieście zapanowała euforia. Do kolejnego weekendu.
Ekipa Sarriego przegrała z Fiorentiną (0:3) i praktycznie przekreśliła swoje szanse na scudetto. W ostatnim spotkaniu sezonu pokonała u siebie Crotone (2:1). Mimo przegranej walki o mistrzostwo, kibice oklaskiwali piłkarzy i trenera, z którym zrobili kolejny krok naprzód. W pierwszym składzie Sarri wystawił wtedy i Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego.
Czytaj też: Unai Emery. Od porzucenia Krychowiaka, do powrotu na szczyt
Na poziomie profesjonalnej piłki, 60-latek z żadną drużyną nie zdobył trofeów. Po roku w Londynie jest nadzieja na przełamanie. W środę Chelsea zagra w finale Ligi Europy z Arsenalem.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lokalizacja finału Ligi Europy jest mocno kontrowersyjna. "To przykład prania wizerunku przez sport"
Pierwszy fan Zielińskiego
Pomocnika z Ząbkowic Śląskich trener ukochał sobie już w Empoli. Pod jego skrzydłami Zieliński wyrobił sobie markę w Serie A. Włosi zaczęli się zachwycać tym, jak Polak kontroluje piłkę i świetnie gra obiema nogami. - Kilka osób powiedziało mi wtedy: pakuj mandżur i zjeżdżaj stąd, bo i tak nie będziesz grał. Nie przejąłem się tym i zacząłem trenować jeszcze mocniej - opowiadał Polak.
Na treningach Sarri kazał obrońcom nie oszczędzać młodego Piotrka. Kopali, blokowali, przepychali, żeby w meczu z łatwością przychodziło mu dryblowanie i szukanie wolnych przestrzeni dla kolegów. Już wtedy szkoleniowiec widział ogromny potencjał drzemiący w byłym zawodniku Zagłębia Lubin. Po pierwszym roku pracy w Neapolu Sarri ściągnął do siebie Zielińskiego, a moment wcześniej Milika.
Pomocnika Włoch chciał zabrać również do Londynu. Sarri chciał mieć na Stamford Bridge zaufanych ludzi. Jeszcze latem sfinalizowano transfer Jorginho, a zimą dołączył Gonzalo Higuain. Skład miał uzupełnić Zieliński, ale w jego przypadku Aurelio De Laurentiis postawił weto. Klub już od startu sezonu negocjuje z Polakiem przedłużenie obecnego kontraktu.
Do gry musiał również wkroczyć nowy szkoleniowiec. Carlo Ancelotti już przed startem rozgrywek zadzwonił do Zielińskiego. - Trener zatelefonował, kiedy byłem w drodze na zgrupowanie reprezentacji przed mistrzostwami świata w Rosji. Usłyszałem od niego wiele pochwał na swój temat. Dodatkowo mnie to zmotywowało. Ancelotti dał mi odczuć, że chce na mnie postawić. Ucieszyłem się, że ma o mnie tak dobre zdanie i darzy dużym zaufaniem - opowiadał 25-latek w wywiadzie (cała rozmowa TUTAJ).
Nałogowiec
Przed podpisaniem kontraktu z Sarrim, Roman Abramowicz musiał zaakceptować jego wszystkie przyzwyczajenia. Rosjanin przestał się łudzić, że Włoch kiedykolwiek ubierze na mecz garnitur. Do tego musiał zorganizować w klubie specjalne pomieszczenie, w którym Sarri mógłby palić papierosy.
Od 2006 roku prawo w Wielkiej Brytanii zakazuje palenia tytoniu w zamkniętych miejscach publicznych, w tym na obiektach sportowych. Włoskie prawo nie było tak restrykcyjne, dlatego tam Sarri bez skrępowania sięgał po papierosa. Jednak i tak szkoleniowiec nie może oddać się w Anglii nałogowi podczas meczów. Wtedy trener The Blues znalazł sposób na obejście przepisów. Żuł papierosa w ustach. Potrafił robić to przez całe spotkanie.
Na ławce trenerskiej Sarri czuje się w pełni swobodnie. Jest sobą i spełnia marzenia, bo dla piłki nożnej zrezygnował z dobrze opłacanej pracy w banku. W Banca Toscana robił wielką karierę. Przełożonym imponowała dyscyplina i odpowiedzialność Sarriego, który piął się po kolejnych szczeblach. Nadzorował coraz większe transakcje i reprezentował firmę za granicą.
Na przełomie XX i XXI wieku Włoch podjął decyzję. Najpierw wziął roczny urlop, żeby w pełni poświęcić się trenowaniu IV-ligowego Sansovino. Klub został mistrzem Serie D i wygrał amatorski puchar kraju. Sarri uwierzył w siebie, rzucił pracę w banku i budował od zera swoją renomę w futbolu. Już wtedy miał przydomek "Mister 33". To ze względu na liczbę wariantów rozegrania stałych fragmentów gry.
Sarri nie radzi sobie bez papierosów i przesądów. Podczas pracy w amatorskich klubach zdarzyło mu się przypadkiem obić auto jednego z piłkarzy przed meczem. Ten zakończył się zwycięstwem, a trener potraktował incydent za dobrą wróżbę... Przed kolejnym spotkaniem również trafił w auto.
Z tego samego powodu trener Chelsea nie wyszedł na murawę świętować awansu do finału LE. The Blues dopiero po serii rzutów karnych ograli Eintracht Frankfurt. Cieszyli się wszyscy, tylko Sarri pozostał z boku. - To gaki przesąd. Nie muszę z nimi dyskutować. Rozmawiałem z asystentem, więc doskonale wiedział, co ma powiedzieć piłkarzom na murawie - wyjaśniał po ostatnim gwizdku.
Londyńska nerwówka
Angielscy dziennikarze już nawet nie udawali zdziwienia. Przyzwyczaili się do fanaberii trenera z Italii. Przesądy, papierosy, popadanie we wściekłość trenera to codzienność dla The Blues.
Sarri dał kolejny popis dzień przed wielkim meczem. Podczas treningu Chelsea David Luiz pokłócił się z Higuainem. Argentyńczyk miał zbyt ostro zaatakować obrońcę. Doszło do spięcia, a piłkarzy rozdzielał Cesar Azpilicueta. Sarri tymczasem wpadł w furię. Sytuacja nieco wymknęła się spod kontroli. Włoch zaczął żywiołowo gestykulować, zdjął czapkę, kopnął ją, a potem zszedł z boiska.
To również w Anglii już znają, bo tak samo były trener Napoli zareagował, kiedy Kepa Arrizabalaga odmówił zmiany w finale Pucharu Ligi. Sarri krzyczał, rzucał notatkami i na chwilę zszedł z ławki. A kiedy drużyna zaliczała dołek formy, wypominał piłkarzom problemy z mentalnością. I dlatego już w trakcie debiutanckiego sezonu mówiło się o zwolnieniu włoskiego szkoleniowca.
Rozstanie Chelsea z Sarrim wciąż jest tematem w największych angielskich mediach. Dziennikarze dalej podają, że porażka z Arsenalem może przekreślić Włocha. - Jeśli tak, odchodzę natychmiast! Jeśli mam być osądzony po jednym meczu, to chcę odejść teraz. Nie można po dziesięciu miesiącach pracy grać o wszystko przez 90 minut. To nie jest w porządku. Albo jesteście zadowoleni z mojej pracy, albo nie - odpowiedział w swoim stylu.
Sprawdź również: Finał Ligi Europy. Chelsea - Arsenal: historia za Kanonierami
Zobacz wideo: droga Chelsea do finału Ligi Europy