Finał Ligi Europy: Chelsea - Arsenal. Maurizio Sarri przed wielką szansą. Londyńska nerwówka włoskiego bankiera
Blisko 20 lat czeka na pierwsze trofeum w karierze. Może się okazać, że wystarczy jeden szalony rok w Londynie, by Maurizio Sarri przełamał niechlubną passę.
Ekipa Sarriego przegrała z Fiorentiną (0:3) i praktycznie przekreśliła swoje szanse na scudetto. W ostatnim spotkaniu sezonu pokonała u siebie Crotone (2:1). Mimo przegranej walki o mistrzostwo, kibice oklaskiwali piłkarzy i trenera, z którym zrobili kolejny krok naprzód. W pierwszym składzie Sarri wystawił wtedy i Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego.
Czytaj też: Unai Emery. Od porzucenia Krychowiaka, do powrotu na szczyt
Na poziomie profesjonalnej piłki, 60-latek z żadną drużyną nie zdobył trofeów. Po roku w Londynie jest nadzieja na przełamanie. W środę Chelsea zagra w finale Ligi Europy z Arsenalem.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lokalizacja finału Ligi Europy jest mocno kontrowersyjna. "To przykład prania wizerunku przez sport"Pierwszy fan Zielińskiego
Pomocnika z Ząbkowic Śląskich trener ukochał sobie już w Empoli. Pod jego skrzydłami Zieliński wyrobił sobie markę w Serie A. Włosi zaczęli się zachwycać tym, jak Polak kontroluje piłkę i świetnie gra obiema nogami. - Kilka osób powiedziało mi wtedy: pakuj mandżur i zjeżdżaj stąd, bo i tak nie będziesz grał. Nie przejąłem się tym i zacząłem trenować jeszcze mocniej - opowiadał Polak.
Na treningach Sarri kazał obrońcom nie oszczędzać młodego Piotrka. Kopali, blokowali, przepychali, żeby w meczu z łatwością przychodziło mu dryblowanie i szukanie wolnych przestrzeni dla kolegów. Już wtedy szkoleniowiec widział ogromny potencjał drzemiący w byłym zawodniku Zagłębia Lubin. Po pierwszym roku pracy w Neapolu Sarri ściągnął do siebie Zielińskiego, a moment wcześniej Milika.
Pomocnika Włoch chciał zabrać również do Londynu. Sarri chciał mieć na Stamford Bridge zaufanych ludzi. Jeszcze latem sfinalizowano transfer Jorginho, a zimą dołączył Gonzalo Higuain. Skład miał uzupełnić Zieliński, ale w jego przypadku Aurelio De Laurentiis postawił weto. Klub już od startu sezonu negocjuje z Polakiem przedłużenie obecnego kontraktu.
Do gry musiał również wkroczyć nowy szkoleniowiec. Carlo Ancelotti już przed startem rozgrywek zadzwonił do Zielińskiego. - Trener zatelefonował, kiedy byłem w drodze na zgrupowanie reprezentacji przed mistrzostwami świata w Rosji. Usłyszałem od niego wiele pochwał na swój temat. Dodatkowo mnie to zmotywowało. Ancelotti dał mi odczuć, że chce na mnie postawić. Ucieszyłem się, że ma o mnie tak dobre zdanie i darzy dużym zaufaniem - opowiadał 25-latek w wywiadzie (cała rozmowa TUTAJ).
Nałogowiec
Przed podpisaniem kontraktu z Sarrim, Roman Abramowicz musiał zaakceptować jego wszystkie przyzwyczajenia. Rosjanin przestał się łudzić, że Włoch kiedykolwiek ubierze na mecz garnitur. Do tego musiał zorganizować w klubie specjalne pomieszczenie, w którym Sarri mógłby palić papierosy.
Od 2006 roku prawo w Wielkiej Brytanii zakazuje palenia tytoniu w zamkniętych miejscach publicznych, w tym na obiektach sportowych. Włoskie prawo nie było tak restrykcyjne, dlatego tam Sarri bez skrępowania sięgał po papierosa. Jednak i tak szkoleniowiec nie może oddać się w Anglii nałogowi podczas meczów. Wtedy trener The Blues znalazł sposób na obejście przepisów. Żuł papierosa w ustach. Potrafił robić to przez całe spotkanie.
Na ławce trenerskiej Sarri czuje się w pełni swobodnie. Jest sobą i spełnia marzenia, bo dla piłki nożnej zrezygnował z dobrze opłacanej pracy w banku. W Banca Toscana robił wielką karierę. Przełożonym imponowała dyscyplina i odpowiedzialność Sarriego, który piął się po kolejnych szczeblach. Nadzorował coraz większe transakcje i reprezentował firmę za granicą.
Na przełomie XX i XXI wieku Włoch podjął decyzję. Najpierw wziął roczny urlop, żeby w pełni poświęcić się trenowaniu IV-ligowego Sansovino. Klub został mistrzem Serie D i wygrał amatorski puchar kraju. Sarri uwierzył w siebie, rzucił pracę w banku i budował od zera swoją renomę w futbolu. Już wtedy miał przydomek "Mister 33". To ze względu na liczbę wariantów rozegrania stałych fragmentów gry.
Sarri nie radzi sobie bez papierosów i przesądów. Podczas pracy w amatorskich klubach zdarzyło mu się przypadkiem obić auto jednego z piłkarzy przed meczem. Ten zakończył się zwycięstwem, a trener potraktował incydent za dobrą wróżbę... Przed kolejnym spotkaniem również trafił w auto.
Z tego samego powodu trener Chelsea nie wyszedł na murawę świętować awansu do finału LE. The Blues dopiero po serii rzutów karnych ograli Eintracht Frankfurt. Cieszyli się wszyscy, tylko Sarri pozostał z boku. - To gaki przesąd. Nie muszę z nimi dyskutować. Rozmawiałem z asystentem, więc doskonale wiedział, co ma powiedzieć piłkarzom na murawie - wyjaśniał po ostatnim gwizdku.
Londyńska nerwówka
Angielscy dziennikarze już nawet nie udawali zdziwienia. Przyzwyczaili się do fanaberii trenera z Italii. Przesądy, papierosy, popadanie we wściekłość trenera to codzienność dla The Blues.
Sarri dał kolejny popis dzień przed wielkim meczem. Podczas treningu Chelsea David Luiz pokłócił się z Higuainem. Argentyńczyk miał zbyt ostro zaatakować obrońcę. Doszło do spięcia, a piłkarzy rozdzielał Cesar Azpilicueta. Sarri tymczasem wpadł w furię. Sytuacja nieco wymknęła się spod kontroli. Włoch zaczął żywiołowo gestykulować, zdjął czapkę, kopnął ją, a potem zszedł z boiska.
To również w Anglii już znają, bo tak samo były trener Napoli zareagował, kiedy Kepa Arrizabalaga odmówił zmiany w finale Pucharu Ligi. Sarri krzyczał, rzucał notatkami i na chwilę zszedł z ławki. A kiedy drużyna zaliczała dołek formy, wypominał piłkarzom problemy z mentalnością. I dlatego już w trakcie debiutanckiego sezonu mówiło się o zwolnieniu włoskiego szkoleniowca.
Rozstanie Chelsea z Sarrim wciąż jest tematem w największych angielskich mediach. Dziennikarze dalej podają, że porażka z Arsenalem może przekreślić Włocha. - Jeśli tak, odchodzę natychmiast! Jeśli mam być osądzony po jednym meczu, to chcę odejść teraz. Nie można po dziesięciu miesiącach pracy grać o wszystko przez 90 minut. To nie jest w porządku. Albo jesteście zadowoleni z mojej pracy, albo nie - odpowiedział w swoim stylu.
Sprawdź również: Finał Ligi Europy. Chelsea - Arsenal: historia za Kanonierami
Zobacz wideo: droga Chelsea do finału Ligi Europy