Grzegorz Rasiak przed finałem Ligi Mistrzów: Założę trzy koszulki, bo padną trzy gole dla Tottenhamu

Polski napastnik grał w przeszłości w barwach Tottenhamu, w tym angielskim klubie ma ciągle znajomych, dlatego całym sercem będzie z "Kogutami". Choć wie, że o wygraną w finale Ligi Mistrzów będzie bardzo trudno. Liverpool gra fantastyczny futbol.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Grzegorz Rasiak Newspix / Krzysztof Dzierzawa / PressFocus / Na zdjęciu: Grzegorz Rasiak
Marek Bobakowski , WP SportoweFakty.pl: Tottenham czy Liverpool? Kto wygra finał Ligi Mistrzów (spotkanie rozpocznie się 1.06., sobota, o godz. 21 - przyp. red.)? 

Grzegorz Rasiak, były reprezentant Polski, zawodnik wielu zagranicznych klubów, m.in. Tottemhamu, obecnie menedżer piłkarski: Serce mówi, że Tottenham.

A rozum?

To będzie twardy, zacięty i emocjonujący mecz. O końcowym wyniku zadecyduje dyspozycja danego dnia.

Liverpool nie jest faworytem "na papierze"?

Liverpool przegrał w tym roku mistrzostwo Anglii o włos, a konkretnie o jeden punkt (TUTAJ więcej szczegółów na temat ostatniej kolejki ligowej na Wyspach >>). "The Reds" są więc nienasyceni, mają ogromny apetyt, chcą zakończyć sezon z tytułem. Będą ogromnie zmotywowani.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool - Tottenham. Kto wygra Ligę Mistrzów? Głosy ekspertek podzielone

Finał Ligi Europy był wewnętrzną rozgrywką Wyspiarzy (o tym meczu przeczytasz TUTAJ >>), podobnie jest w Lidze Mistrzów. Premier League tak "odjechało" reszcie Europy?

Tak, liga angielska jest obecnie zdecydowanie najsilniejszą ligą na świecie. Proszę zauważyć, że o czołówka w Anglii, to nie jeden zespół jak we Francji (Paris Saint-Germain) czy Włoszech (Juventus Turyn), to nie dwie, trzy ekipy jak w Hiszpanii (FC Barcelona, Real Madryt i Atletico Madryt), a przynajmniej 6-7 zespołów, które tną się równo w każdej kolejce. W Anglii nie możesz zagrać słabiej kilku spotkań i liczyć na mistrzostwo. Nie ma takiej opcji.

Tegoroczny sezon LM nie jest początkiem zmiany pokoleniowej w piłce? Rewolucją? Nie zagra Lionel Messi, nie zagra Cristiano Ronaldo ani Robert Lewandowski, a w Madrycie na boisko wybiegną Mohamed SalahHarry KaneHeung-Min Son czy Sadio Mane.

Raczej użyłbym słowa ewolucja. W sezonie 2018/19 nie doszło do zejścia ze sceny największych gwiazd. Messi grał fantastycznie, Lewandowski z Ronaldo też nie zeszli ze swojego poziomu. To ich kluby rozczarowały. Barca, Juve, Bayern - tutaj był problem. Nie ogłaszajmy jeszcze "śmierci" tych piłkarzy. Jeszcze nie raz i nie dwa sięgną po laury.

Ok, wróćmy do finału LM. To będzie dynamiczna walka "cios za cios" czy raczej piłkarskie szachy?

Liverpool udowodnił wielokrotnie, że najlepiej czuje się prowadząc otwartą grę, uwielbia atakować, posyłać piłkę w pole karne rywala. Tottenham też radzi sobie w ataku, lubi futbol miły dla oka. Dlatego finał powinien zaspokoić oczekiwania nawet tych najwybredniejszych kibiców.

Gdzie szukać słabych punktów obu ekip?

Przeanalizujmy kolejne formacje. Hugo Lloris - bramkarz Tottenhamu - jest mistrzem świata, choć popełnił w finale mundialu koszmarny błąd. Ale właśnie dzięki temu wie już, jak radzić sobie z presją. Daję plus dla "Kogutów". Obrona? Liverpool wygląda tutaj o wiele lepiej. W lidze stracił 22 bramki. Tottenham aż 39.

Jest więc 1:1. Linia pomocy?

Jestem pod wrażeniem gry Christiana Eriksena. Genialny architekt akcji ofensywnych Tottenhamu. Z kolei na bokach lepiej wygląda Liverpool.

Dalej mamy problem. 2:2...

Powiem tak, wyżej cenię Harry Kane'a niż Roberto Firmino. Dlatego uważam, że to jednak Tottenham zdobędzie Ligę Mistrzów.

Oba zespoły ostatnie oficjalne mecze rozegrały 12 maja, w lidze angielskiej. Prawie trzy tygodnie przerwy to nie jest problem? Trenerzy nie muszą się gimnastykować, by utrzymać odpowiednią formę swoich zawodników?

Wszyscy mają w nogach ciężki sezon. Rozegrali ponad 50 spotkań. Taką dłuższą pauzę odbieram pozytywnie. Wypoczęli, wyleczyli mikrourazy. A spadkiem formy bym się nie przejmował. To najlepsi piłkarze świata. Oni nie tracą formy w tak krótkim czasie.

Gdzie będzie pan oglądał to spotkanie?

Plan jest taki, że pojadę do przyjaciół. Wspólnie przeżyjemy to wydarzenie.

Oczywiście w koszulce Tottenhamu.

W trzech!

???

Bo po każdej bramce "Kogutów" będę zdejmował jedną. A Tottenham strzeli tych goli właśnie trzy. Dodam też, że to będą moje koszulki z okresu, kiedy grałem w tym zespole. Mają w moim domu szczególne miejsce, są odpowiednio wyeksponowane, ale w takich chwilach trzeba je założyć. Z ogromną radością.

Ma pan jeszcze kontakt z londyńskim zespołem?

Tak, ale już nie z zawodnikami, tylko bardziej z ludźmi od spraw technicznych czy szkoleniowych. Kiedy dwa lata temu potrzebowałem bilety na dwa mecze "Kogutów", odezwałem się do starych znajomych, którzy pracują jako skauci i nie było żadnych problemów. Pomogli mi.

Kiedy grał pan w Watfordzie, w 2009 roku, to występował pan razem obecnym piłkarzem Tottenhamu. Mam na myśli Danny'ego Rose'a.

Tak, doskonale pamiętam tego młokosa. Ja miałem już 30-kę na karku, on dopiero wchodził w dorosłą piłkę. Był nastolatkiem. Ale doskonale nam się współpracowało. Od razu widziałem w nim wielki potencjał. W najbliższą sobotę będę mu głośno kibicował.

Kto wygra finał Ligi Mistrzów 2019?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×