Finał Ligi Mistrzów. Liverpool - Tottenham. Anglicy wskazali błąd Pochettino. Chodzi o Kane'a

Getty Images / Chris Brunskill/Fantasista / Na zdjęciu: Harry Kane
Getty Images / Chris Brunskill/Fantasista / Na zdjęciu: Harry Kane

W finale piłkarskiej Ligi Mistrzów Tottenham Hotspur przegrał z Liverpoolem 0:2. Kogutom nie pomógł powrót po kontuzji Harry'ego Kane'a. Zdaniem dziennikarzy "The Mirror", Pochettino popełnił błąd, wystawiając Anglika w podstawowej jedenastce.

Harry Kane, największa gwiazda zespołu z Londynu, doznał kontuzji kostki w ćwierćfinałowym starciu Ligi Mistrzów Tottenhamu z Manchesterem City. 25-latek rozpoczął walkę z czasem, by zdążyć wrócić do składu swojej drużyny na finał Ligi Mistrzów. Dopiął swego, szkoleniowiec zaufał mu, ale cała historia nie miała happy endu.

Napastnik nie był zbyt widoczny na murawie w sobotni wieczór w Madrycie. "Tottenham zapłacił ogromną cenę za brak dobrze przygotowanego kondycyjnie Harry'ego Kane'a. Obawialiśmy się, że tak będzie, gdy tylko Mauricio Pochettino potwierdził, że 25-latek rozpocznie mecz w podstawowym składzie" - czytamy w "The Mirror".

"Było niemożliwe, żeby Harry odzyskał pełną formę po kontuzji kostki. Przez większą część meczu grał jakby na zaciągniętym hamulcu. Byłoby o wiele lepiej, gdy wszedł np na ostatnie 25 minut meczu. Wówczas zagrałby przeciwko zmęczonym rywalom, zwłaszcza biorąc pod uwagę upał w Madrycie" - kontynuowali dziennikarze angielskiej gazety, sugerując tym samym, że trener Tottenhamu Mauricio Pochettino popełnił błąd.

Do tego Anglicy zwracają uwagę, że Kane, który nie odzyskał stu procentowej formy fizycznej, musiał w sobotni wieczór rywalizować z prawdopodobnie najlepszym w tej chwili środkowym obrońcą na świecie Virgil van Dijkiem.

Czytaj także: według UEFA najlepszym piłkarzem finału był Virgil Van Dijk

Finał Ligi Mistrzów rozpoczął się od piłkarskiego trzęsienia ziemi, bowiem już w 2. minucie meczu Mohamed Salah wyprowadził Liverpool na prowadzenie, skutecznie wykonując rzut karny. Później Tottenham mocno dążył do wyrównania. W końcówce spotkania The Reds strzelili jednak bramkę na 2:0 i przypieczętowali swój triumf.

[b]Czytaj także: Michał Kołodziejczyk: Klopp, w końcu
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Robert Lewandowski zerwał z łatką nudziarza. "Zaczął bawić się swoim wizerunkiem"

[/b]

Źródło artykułu: