Czesław Michniewicz: Nie zap… z pustymi taczkami

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

- Zastałem dzieci, teraz pracuję z ludźmi dorosłymi, wtedy stawiali pierwsze kroki, teraz biegają, wypowiadali pierwsze słowa, teraz mówią pełnymi zdaniami - mówi Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji U-21.

[b]

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
[/b]

* Rozmowa przeprowadzona zanim Dawid Kownacki potwierdził, że wrócił do pełni zdrowia po kontuzji mięśnia dwugłowego, której doznał na zgrupowaniu dorosłej kadry. Napastnik zdążył zapewnić, że jest już gotowy na pierwszy mecz ME U-21 z Belgią.

Chyba nie jest pan w najlepszym humorze, na turnieju nie skorzysta pan z Bartosza Kapustki, a występ Dawida Kownackiego jest niepewny?

Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji U-21: Ze stratą Bartka zdążyłem się już oswoić, doznał kontuzji wcześniej. Z Dawidem jest trudniej, ponieważ zakładaliśmy jego obecność na treningach. Kownaś otrzymał powołanie do pierwszej reprezentacji Polski, spodziewaliśmy się, że przyjedzie do nas cały i zdrowy, tymczasem sporo czasu spędził na leczeniu w Łodzi – do Grodziska Wielkopolskiego wrócił pod koniec poprzedniego tygodnia.

Jego kontuzji oczywiście nie zakładaliśmy, dużo wskazywało jednak na to, że zdąży potrenować z nami przed wylotem na turniej. Po rozmowie z Dawidem nie braliśmy pod uwagę dodatkowego powołania. Kontuzja nie wyeliminuje go z udziału w zawodach, w poniedziałek miał stawić się na zgrupowaniu w Grodzisku. Jeśli nie zdąży dojść do formy na pierwszy mecz młodzieżowych mistrzostw Europy, to na drugie spotkanie powinien być gotowy. Dlatego pracujemy według planu. Nie dokładamy sobie obowiązków. Nie chcemy najeść się na zapas, nic dobrego z tego nie wyniknie.

Pojawiają się w pana głowie myśli, że gdyby Kownacki nie brał udziału w zgrupowaniu pierwszej kadry, mógłby normalnie przygotowywać się do mistrzostw Europy do lat 21?

To gdybanie, po co tracić czas? Omawialiśmy z Jurkiem Brzęczkiem temat powołania Dawida do jego reprezentacji, byliśmy przygotowani na decyzję selekcjonera. Dla Kowansia to również była fajna motywacja, mówiło się, że może u Jurka wystąpić nawet w pierwszym składzie, bo kadra ma trochę kłopotów z bocznymi pomocnikami. Faktem jest, że nieobecność Bartka Kapustki i Dawida byłaby dla nas bardzo bolesna, obaj byli kluczowymi postaciami na boisku w eliminacjach, ale też odgrywają bardzo ważne role w szatni. Kontuzja Dawida mnie zmartwiła, ale nie traktuję tego zdarzenia w kategorii straty. Liczę, że zdąży się wyleczyć.

Dawid Kownacki. Koniec z błędami młodości

Kapustka również na turniej z wami pojedzie.

Na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim pojawił się w zeszłym tygodniu, wcześniej przechodził rehabilitację w Krakowie, w czwartek trafił w ręce naszych fizjoterapeutów. Bartek jest traktowany jako pełnoprawny członek drużyny, choć oczywiście grać nie będzie mógł. Jemu jest miło, że dostał taką propozycję, nam jest miło, że zgodził się ją przyjąć. Fajnie też, że Polski Związek Piłki Nożnej sympatycznie zareagował na pomysł, nie było absolutnie żadnego problemu, aby Bartka dołączyć do grupy. Kapi był zaskoczony ofertą, chyba nawet wzruszony, przystał na nią bez namysłu.

Tworzycie zespół.

Przeszliśmy przez eliminacje, to był szlak bojowy. Chłopaki zdążyli się polubić, coś wygrać, poznać i zaakceptować miejsce w hierarchii zespołu. Inaczej jest, gdy grasz na turnieju jako gospodarz i nie musisz wydzierać awansu. Mecze towarzyskie mają zawsze inny charakter, nie mają poziomu emocjonalnego porównywalnego z grą o stawkę. Franciszek Smuda w trakcie Euro 2012, Marcin Dorna w trakcie młodzieżowych mistrzostw Europy dwa lata temu, ostatnio Jacek Magiera przez to przechodzili. Ich zawodnicy nie mieli wspólnej historii, trudniej jest w takich okolicznościach stworzyć drużynę, trudniej się gra. W identycznej sytuacji teraz będzie nasz grupowy rywal – Włosi.

Potencjalny brak Roberta Gumnego i Sebastiana Szymańskiego w pierwszych dniach zgrupowania spędzał panu sen z powiek?

Gdyby wypadło mi trzech zawodników, liczę jeszcze Kownasia, z pierwszego składu, byłby to problem. Chłopcy jednak szybko do nas wrócili, nie było ich tylko na jednym treningu i testach wydolnościowych. Cieszę się, że tak się sprawy poukładały, dla nas ich obecność jest ważna.

Jak przywitaliście Szymańskiego, który podpisał kontrakt z Dynamem Moskwa?

Język rosyjski znam dobrze, więc zaproponowałem, że mogę mu udzielić korepetycji. Swoją drogą, Konrad Michalak też bierze lekcje rosyjskiego, on z kolei przenosi się do Groznego. Ta drużyna pierwsze kroki stawiała dwa lata temu, dziś jest w zupełnie innym miejscu. Wtedy chłopcy nie byli jeszcze wiodącymi postaciami w klubach, nie mieli ukształtowanej pozycji w Ekstraklasie, dziś mowa o zawodnikach, którzy już podpisali albo za chwilę podpiszą kontrakty zagraniczne.

Na młodzieżowym Euro zagramy z fantastycznymi zespołami w najtrudniejszym turnieju, złożonym tylko z dwunastu zespołów, do którego wiodły ciężkie eliminacje. Dlatego znamy swoją wartość, chłopcy wiedzą, że są częścią doborowego grona, ale bufonady nie zamierzamy uprawiać. Nie straciliśmy kontaktu z bazą.

Jak dużą zmianę zaobserwował pan w zawodnikach w porównaniu z początkiem kwalifikacji młodzieżowego Euro?

Zastałem dzieci, teraz pracuję z ludźmi dorosłymi, wtedy stawiali pierwsze kroki, teraz biegają, wypowiadali pierwsze słowa, teraz mówią pełnymi zdaniami – krótko mówiąc, teraz pracuję z ludźmi świadomymi swojej pozycji, tego gdzie już są i gdzie mogą być. Widziałem jak kształtują się ich profesjonalne nawyki, jak zderzają się z pierwszą sławą, z dużymi pieniędzmi. Wiem, jacy byli kiedyś i jacy są teraz. Przyjemnie się na nich patrzy. Nie ma w tym zespole sodziarzy, którzy podpisali zagraniczny kontrakt, zarobili parę złotych i uważają, że są w drużynie ważniejsi ode mnie czy od sztabu szkoleniowego.

Będąc trenerem klubowym dostajesz pracę w różnych miastach, w delegację jedziesz do domu, bywasz w nim raz na dwa miesiące, gdy dzieci dorastają, pewne rzeczy ci uciekają. W przypadku tych chłopaków tego czasu nie straciłem. Starałem się być blisko nich, mieć z nimi dobry kontakt. Stworzyliśmy fajną grupę, ale fundamentem atmosfery były eliminacje, dobra gra. Samą fajnością niczego nie wygrasz, nie wystawisz nawet najsympatyczniejszego chłopaka do składu, jeśli nie ma pojęcia o grze w piłkę. Jak mawia Tomek Hajto, nie ma takiej pozycji na boisku: fajny chłopak.

Sytuacja z Bartłomiejem Drągowskim nie potwierdza pana słów.

Bartek tydzień po ogłoszeniu powołań zadzwonił do mnie i poinformował, że ma kontuzję, wysłał też w tej sprawie pismo do PZPN. Był z nami od początku, wydawało mi się, że chce być częścią drużyny... Skupiam się na zawodnikach, którzy są w Grodzisku Wielkopolskim. Liczyliśmy na Drążka, nie ma go z nami, trudno, musimy sobie radzić bez niego. W jego miejsce powołaliśmy Mateusza Lisa, który świetnie odnalazł się w grupie.

Swoją drogą, jest grono zawodników pozostających w treningu na wypadek kontuzji piłkarza powołanego na turniej?

Mimo że wszystkich nie mogłem powołać, wiem, iż gdyby zaszła taka potrzeba, ci dla których miejsca zabrakło, w większości chętnie nam pomogą. To także siła tej reprezentacji. Ciągnąć wszystkich do Grodziska Wielkopolskiego nie chciałem, ponieważ po kilku dniach musiałbym kilku chłopaków odesłać do domu. Nie wymagałem też od nich, aby robili coś szczególnie pod reprezentację. Przed ogłoszeniem kadry na Euro U-21 postawiłem sprawę jasno: jeśli nie chcecie być brani pod uwagę na wypadek urazu zawodnika powołanego, opuśćcie naszą grupę na Whats Appie.

Dwóch wypisało się od razu, mniejsza o nazwiska – rozumiem ich wkurzenie. Materiały ze zgrupowania są dostępne dla chłopaków, których tutaj z nami nie ma. Wiedzą, co robimy i jak robimy. Do pierwszego meczu możemy kogoś dowołać, kiedy jednak turniej ruszy, nie będziemy mieli możliwości reakcji w przypadku kontuzji. Wtedy grupę zawęzimy do zawodników uczestniczących w zmaganiach we Włoszech – w końcu publikujemy na niej wrażliwe dane.

Mówił pan na łamach „PN”, że w kadrze na turniej nie będzie miejsca dla zawodników nie grających regularnie w klubie, a są Jakub Piotrowski, Tomasz Loska i Paweł Tomczyk.

W marcu graliśmy z Anglią, dla Kuby to był test-mecz. Chcieliśmy sprawdzić, czy nie występując w klubie, poradzi sobie na tle poważnego przeciwnika. Był naszym najlepszym zawodnikiem na boisku. Znam go długo, wiem na co go stać, wyniki badań wydolnościowych ma dobre, umie grać w piłkę, może nam na pewno dać jeden bardzo dobry mecz. Na plany wpłynęła też kontuzja Bartka Kapustki – gdyby Kapi był zdrowy, nie wiem czy Kuba znalazłby się w kadrze. Pawka Tomczyk pełni u nas podobną rolę, jaką odegrał wiosną w Piaście Gliwice – ma wejść na kilkanaście minut i zdobyć bramkę. W kwadrans może nam dużo dać, jak dostanie piłkę na wolne pole, jest niebezpieczny. To inny typ zawodnika niż niepowołany Oskar Zawada. Napastnik Wisły Płock stylem przypomina Adama Buksę lub Karola Świderskiego.

Tomek Loska natomiast szykowany był do roli trzeciego bramkarza. Rozważaliśmy włączenie do zespołu Radka Majeckiego, ale miał na głowie młodzieżowe mistrzostwa świata. Zespół Jacka Magiery pożegnał się z turniejem w 1/8 finału i co – Majecki miał wsiąść w pociąg i przyjechać prosto do nas? Chłopak potrzebuje resetu, odpoczynku, nie jestem przekonany, że przyjazd do Grodziska Wielkopolskiego wyszedłby mu w tym momencie na dobre. W przypadku trzech zawodników poszliśmy na delikatne ustępstwa, co do zasady nie wyobrażaliśmy sobie jednak, że w kadrze znajdzie się dziewięciu zawodników mających problem z grą w klubie.

W kadrze pojawiło się też kilka nowych twarzy.

Po meczu w Portugalii powiedziałem chłopakom: róbcie wszystko, żeby ktoś was nie podsiadł w samolocie. Nie wszystkim się udało. Mocno w górę poszły notowania Karola Fili, podobał się nam w lidze, dobrze wypadł z Anglią, kiedyś był środkowym pomocnikiem, ma technikę, z piłką przy nodze daje nam spokój, rozegranie, zwiększa możliwości. Szukaliśmy u zawodników różnorodności. Pawła Stolarskiego próbowaliśmy na lewej obronie, ale to nie jest jednak pozycja dla niego. Na lewej stronie defensywy mamy Kamila Pestkę, powstała więc wątpliwość – czy brać Stolara do roli trzeciego prawego obrońcy?

Daliśmy szansę Przemkowi Płachecie – naturalna lewa noga, zagra na skrzydle, poradzi sobie na boku obrony, świetna wydolność, dośrodkowanie, sam strzeli, dlatego wybór padł na niego. Nie potrzebowaliśmy w kadrze trzech prawych obrońców. Domyślam się, że zawodnikowi Legii było przykro, rozegrał kilka meczów w eliminacjach, ale tak czasami jest. Gdy zwalniali mnie z Lubina, byłem cholernie rozżalony, zapytałem jednego z szefów: jak to jest, przecież miałem tu pracować trzy lata, a wyrzucacie mnie po trzech miesiącach od wywalczenia mistrzostwa Polski? – Ale my ci za mistrzostwo już zapłaciliśmy, jesteśmy rozliczeni – odpowiedział. Czasem zbudujesz dom, ale za chwilę musisz stawiać kolejny. Odpowiedź szefa była brutalna, bardzo mnie zabolała, nie chciałbym nigdy potraktować w ten sposób zawodnika, niekiedy tak jednak wygląda życie.

Stolara z nami nie ma, ale w kadrze mamy dwóch mistrzów Polski, dwóch zdobywców Pucharu Polski, mistrza Grecji, mistrza Belgii, chłopaka, który na Wembley był najlepszy na placu i wygrał baraż o awans do Championship, kilku zawodników podpisało kontrakty zagraniczne – do tego zespołu nie jest łatwo się dostać. Ja wiem, każdy chciałby za jeden sukces otrzymać gwarancję kolejnych nagród, tyle że tak życie nie wygląda. Od awansu do powołań na turniej minęło dużo czasu, być może gdyby ten dystans był krótszy, Fila nie zdążyłby nas przekonać do siebie i w kadrze znalazłby się obrońca Legii.

Osobiście przekazywał pan zawodnikom informację o braku powołania na turniej?

Nie. Napisałem im: że jest mi przykro, bo wszyscy zasłużyli, aby w kadrze się znaleźć, ale nie dla wszystkich wystarczy miejsc. Nie chciałem dawać chłopakom fałszywej nadziei, dlatego nie zabrałem do Grodziska Wielkopolskiego większej grupy zawodników. Rezygnacja z nich po kilku dniach pracy byłaby jak wbicie w nich noża i obracanie nim w ranie. To byłoby znęcanie się. Zespół zamiast koncentrować się na pracy, skupiałby się na ostatecznym kształcie kadry. Dlatego nawet gdyby zaszła potrzeba, bo na przykład zawodnicy powołani przez Jurka Brzęczka zostaliby w jego zespole do meczu z Izraelem, i tak nikogo byśmy nie dowołali – woleliśmy skorzystać w treningach z miejscowych chłopaków albo do gierek weszliby trenerzy.

Z łamów „Przeglądu Sportowego” można było dowiedzieć się, że Mateusz Wdowiak dostał powołanie, bo… zgolił brodę.

Mówiłem Mateuszowi, że to jest kadra U-21, a nie U-40. Posłuchał. A na poważnie, obserwowaliśmy go od dawna, chcieliśmy powołać, ale jego trener Michał Probierz twierdził, że powinien jeszcze popracować. Mateusz to piłkarz wpadający w oko. Robi dużo szumu, lubi grę jeden na jednego, jest świetnie wyszkolony pod względem technicznym, ma szybkość, fajną motorykę, wróci do obrony, jest ruchliwy. Ma tylko problem z liczbami. Wszystkie jego atuty muszą przekładać się na bramki i asysty. Jeśli to dojdzie, jeśli złapie trochę zadziorności w pojedynkach, będzie warty duże pieniądze.

Jak zagramy na turnieju, jak z Danią i Portugalią, czyli schowani za podwójną gardą?
Nie nastawiamy się tylko na jeden element. Postaramy się być różnorodni, natomiast musimy liczyć się z tym, że gdy grasz z Hiszpanią, Włochami, Belgią, każda głupia strata piłki na własnej połowie spowoduje, iż za chwilę zaczniesz od środka. To nie polska liga, przeciwnik nie będzie wolno wymieniał piłki, nie popełni technicznego błędu. Mamy świadomość, że poziom będzie bardzo wysoki, że na boisku wszystko będzie działo się szybko. Jako trener nigdy nie uczestniczyłem w takim turnieju. W młodzieżowym Euro w 2017 roku z tej kadry wzięło udział tylko trzech zawodników, poza Kownasiem nie odegrali ważnej roli.

Nie mamy doświadczenia, nie mieliśmy przetarcia w podobnych turniejach. Tymek Puchacz powiedział, iż dla kadry U-20 dużym wydarzeniem było, że zawodnicy dostali garnitury i nie ma się z czego śmiać, bo piłkarze Jacka Magiery po raz pierwszy uczestniczyli w takim wydarzeniu. Ja też nie wiem, jak moi zawodnicy zareagują na większą presję, zainteresowanie. Na razie schowaliśmy się w Grodzisku Wielkopolskim, w cieniu młodzieżowego mundialu, za moment to się jednak zmieni. Kibic przed telewizorem będzie chciał zobaczyć, jak bijemy Hiszpanów, Włochów, Belgów, nie będzie miało znaczenia, że rywale grają w Realu Madryt, Napoli czy Juventusie.

Dla mnie jako trenera to będzie wielkie doświadczenie i przy tym też duża niepewność, jak zaprezentujemy się na tle takich rywali. Wiemy, że przeciwnik będzie szybko biegał, sprawdzimy czy będziemy w stanie dotrzymać mu kroku. Jedziemy do Włoch z nadziejami, niczego jednak nie obiecujemy, nie składamy żadnych deklaracji. Chcemy być optymalnie przygotowani, o reszcie niech zdecyduje boisko.

PZPN postawił przed zespołem konkretny cel?

Każdy ma świadomość, jaki to jest turniej, do półfinałów wyjdą tylko zwycięzcy grup i jeden zespół z drugiego miejsca – skala trudności jest olbrzymia. Widziałem z bliska młodzieżowe Euro w Polsce, komentowałem mecze dla Polsatu, poziom był fantastyczny. Kilku zawodników z ówczesnej reprezentacji Niemiec do lat 21 gra dziś już u Joachima Loewa. Stefan Kuntz opowiadał, że dwóch z nich na własną prośbę dołączy do jego zespołu po meczach dorosłej kadry w kwalifikacjach Euro 2020. Młodzieżowe mistrzostwa Europy to mocny turniej.

Nie chcemy przestraszyć zawodników. Będą wiedzieli wszystko o rywalach, ale zależy nam, aby wiedzieli, jak my chcemy grać. Każdy zawodnik musi być wyposażony w wiedzę, co robić na boisku. Ma to zadziałać jak przepisy przeciwpożarowe – zawodnicy muszą mieć świadomość, że jeśli rzucą zapałkę, to wybuchnie pożar. Skupiamy się więc najpierw na tym, by nie dopuścić do pożaru, dopiero później na tym, jak go ugasić. To jest nasza instrukcja. Nie możemy tracić łatwych bramek, żebyśmy nie mieli po turnieju do siebie żalu. Jak mawiał Adam Nawałka: jak sto razy czegoś nie zrobisz na treningu, nie licz, że potem zrobisz to w meczu.

Bartosz Kapustka: Nie poddam się. W Leicester City nie jestem skreślony

A jak wyglądały przygotowania sztabu szkoleniowego do turnieju?

Dużo jeździliśmy, dużo oglądaliśmy, uruchomiliśmy kontakty i w krajach rywali mamy swoich ludzi, którzy czasem coś nam szepną. Każdemu przeciwnikowi przydzieliliśmy trenera, który rozkładał go na czynniki pierwsze. Piotrek Urban przyglądał się Hiszpanom, Krzysiek Paluszek Włochom, a Miłosz Stępiński Belgom. Pojadą z nami na turniej, gdzie będą kontynuowali pracę. Na iPadach zawodnicy otrzymali książki o rywalach, charakterystykę każdego piłkarza, materiały wideo. Wykorzystujemy technologię.

To dla pana ważne, aby komunikować się z młodymi ludźmi za pomocą ich narzędzi?

Temat nowinek technologicznych to domena Kamila Potrykusa. PZPN kupił nam interaktywny monitor, w zeszłym tygodniu wprowadzaliśmy do niego bardzo drogie oprogramowanie Piero. Kto się nie rozwija, ten się zwija. Zabieramy sprzęt do Włoch, dzięki niemu już w przerwie meczu będziemy mogli pokazać zawodnikom analizę wideo, nakreślić pewne sprawy – z podobnych systemów korzystają stacje telewizyjne. Jak chcesz dotrzeć do młodych ludzi, musisz komunikować się ich językiem. Kółko, krzyżyk, jak na PlayStation – tym staramy się do nich przemawiać.

Kiedyś Mario Zagallo kazał zawodnikom wystrugać siebie z pieńków i ustawiać figurki na boisku – tak ich uczył taktyki, bo byli analfabetami. Świat się jednak zmienił, komunikacja również. Ale nie przeceniamy atmosfery, nie przeceniamy też technologii, to jest dodatek mający pomóc w pokonaniu pewnego progu, dać zawodnikom wiedzę. Bo mentalność zespołu wynika z wiedzy sztabu szkoleniowego i z wiedzy zawodników. Przede wszystkim liczy się ciężka i mądra praca. Nie zap…, jak w kawale, z pustymi taczkami.

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Przełomowy mecz Piotra Zielińskiego? "Nie oczekujmy, że będzie liderem"

Komentarze (0)