Nicki Bille Nielsen - skandalista, który miał spoważnieć

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Nicki Bille Nielsen
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Nicki Bille Nielsen

- Po przebudzeniu najpierw piję kawę, a później przypominam sobie, że nienawidzę Legii - takimi słowami próbował uwodzić kibiców Lecha Nicki Bille Nielsen. Duńczyk zapracował jedynie na miano skandalisty, mającego poważne kłopoty z prawem.

Gdy trafiał do "Kolejorza" w styczniu 2016 roku, to miał być transferowy hit. Poznaniacy pozyskali zawodnika, który miał za sobą 242 mecze w zachodnich ligach i całkiem niezły dorobek - 66 goli i 22 asysty. Grał też nie byle gdzie - w kilku klubach hiszpańskich i włoskich, a także m.in. w Evian Thonon Gaillard i Rosenborgu Trondheim.

600 tys. euro - tyle wyniosła suma odstępnego. Niemało, ale wydawało się, że to będą całkiem dobrze zainwestowane pieniądze. Wskazywał na to zresztą udany debiut. W meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza, wygranym przez lechitów 5:2, Nicki Bille Nielsen zdobył efektownego gola.

Takich wzlotów było jednak niewiele. Później zaczęły się problemy z kontuzjami, a przez dwa lata występów w stolicy Wielkopolski Duńczyk zebrał 43 spotkania i zaledwie 8 bramek. Jan Urban i Nenad Bjelica, którzy prowadzili drużynę w tamtym okresie, próbowali jakoś ratować napastnika, lecz te zabiegi niewiele dawały, bo jego forma była daleka od ideału.

Rozrabiał już wcześniej

Zatrudniając Bille Nielsena, Lech wiedział o jego wybuchowym charakterze, bo kłopoty z prawem piłkarz miał już w 2014 roku. Został wtedy skazany na 60 dni więzienia w zawieszeniu i 80 godzin prac społecznych. To efekt zajścia w Kopenhadze, gdy po pijanemu wywołał rozróbę na ulicy, gryząc jeszcze w ramię policjantkę.

ZOBACZ WIDEO Dorota Banaszczyk o Annie Lewandowskiej: Nigdy nie chciałam w nią uderzać. Uprawiamy inne dyscypliny

Przy Bułgarskiej wierzyli jednak, że zawodnika uda się poskromić. W raporcie, który przygotowali klubowi skauci, podkreślano, że choć Bille Nielsen jest "ekscentrykiem o bardzo silnym i wyrazistym charakterze", to po narodzinach syna Milasa spoważniał, a mimo trudnej przeszłości (wychował się w biednej dzielnicy), w aklimatyzacji w Poznaniu miała mu pomóc biegła znajomości kilku języków obcych (m.in. angielskiego i hiszpańskiego).

Czas pokazał, że skauci "Kolejorza" okrutnie się pomylili. Duńczyk nie spełnił oczekiwań sportowych, a jeszcze przed odejściem znów pojawiły się u niego kłopoty pozaboiskowe. W październiku 2017 roku wypadł z gry z powodu złamania nosa. Oficjalnie klub informował, że do tego urazu doszło na treningu, ale fakty były takie, że piłkarz wdał się w bójkę "na mieście" i to ona spowodowała jego przerwę w grze.

Cała seria przestępstw

Z Lecha Nicki Bille Nielsen odszedł w styczniu 2018 roku i od tamtego czasu grał jeszcze w Panioniosie Ateny oraz Lyngby BK. Z tym ostatnim klubem rozstał się w październiku i do teraz pozostaje bez zatrudnienia, co biorąc pod uwagę jego liczne wybryki, nie może dziwić.

->Szymon Mierzyński: Dariusz Żuraw może mieć w Lechu Poznań trudniej niż Ivan Djurdjević (komentarz)

W czerwcu 2018 Duńczyk został skazany za pobicie kobiety i uprawianie seksu oralnego na jednej z ulic Monako. Znaleziono przy nim kokainę. Wyrok - miesiąc pozbawienia wolności, 750 euro grzywny i 3000 euro tytułem zadośćuczynienia na rzecz ofiary.

Po czterech kolejnych miesiącach piłkarza aresztowano raz jeszcze. Tym razem miał grozić innej osobie i być agresywny. - Jeśli to co podają media okaże się prawdą, myślę, że to koniec kariery Nickiego. Na pewno nie będzie miał przyszłości w Lyngby, swoim obecnym klubie. Jemu trzeba pomóc i musi to być pomoc profesjonalna - mówił wtedy załamany agent Bille Nielsena, Nikola Juric.

Tymczasem Duńczyk nie spuszczał z tonu. Grudzień 2018. Trzy dni po tym jak uderzył w głowę bramkarza jednego z klubów nocnych w Kopenhadze, został postrzelony w przedramię we własnym mieszkaniu.

W kwietniu 2019 roku Bille Nielsen stanął przed sądem, gdzie odpowiadał za wspomniane pobicie, a także zastraszanie pielęgniarki w szpitalu. Skazano go na cztery miesiące więzienia, a także zapłacenie równowartości ponad 30 tys. zł tytułem odszkodowania dla ofiar.

->Krzysztof Biegański odchodzi z Warty Poznań. Dwóch piłkarzy przedłużyło umowy

To jednak wciąż nie był koniec! W końcówce czerwca, a więc niespełna dwa tygodnie temu były zawodnik Lecha brał udział w wypadku samochodowym, w którym prowadzony przez niego Mercedes wjechał na autostradzie w inny pojazd. Na szczęście obyło się bez ofiar, choć pięć osób trafiło do szpitala w wyniku obrażeń.

Przez ostatnie półtora roku Nicki Bille Nielsen brylował w nagłówkach duńskich mediów, ale wszędzie, tylko nie w rubryce sportowej. Dziś trudno sobie wyobrazić, by jeszcze wrócił do profesjonalnego grania w piłkę. A był czas, w którym jego potencjał oceniano całkiem wysoko. Gdy w 2010 roku przechodził z FC Nordsjaelland do Villarrealu, Hiszpanie zapłacili za transfer 1,75 mln euro. Jeszcze więcej, bo 2 mln kosztował cztery lata później, gdy opuszczał Rosenborg Trondheim, przenosząc się do Evian Thonon Gaillard. Obecnie te kwoty brzmią jak odległe wspomnienie.

Komentarze (3)
avatar
Jacek Tomaszewski
6.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
13MP 19PP Oczywiście siedzisz w ich umysłach i wiesz wszystko, standard u warszawiaków. 
avatar
14MP 19PP
6.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Fani KKS go kochają :)