We wcześniejszych okienkach transferowych władze "Kolejorza" wymieniały po kilka najsłabszych ogniw, ale taka kosmetyka w pewnym momencie przestawała dawać jakiekolwiek efekty, a ubiegły sezon był kumulacją nieszczęść. Poznaniacy z trudem zakwalifikowali się do grupy mistrzowskiej, nie odegrali tam żadnej istotnej roli i skończyli na 8. miejscu. Turbulencje były na tyle duże, że przez ostatni rok przy Bułgarskiej pracowało trzech trenerów: Ivan Djurdjević, Adam Nawałka oraz Dariusz Żuraw.
Właśnie Żuraw został architektem letniej przebudowy, która zaowocowała odejściem aż dwunastu zawodników (w tym tych z najdłuższym stażem i mających największy wpływ na szatnię - Jasmina Buricia, Macieja Gajosa czy Łukasza Trałki). Lech pozbył się też piłkarzy, którzy na przestrzeni ostatnich miesięcy stali się twarzami sportowego upadku drużyny - przede wszystkim Rafała Janickiego i Nikoli Vujadinovicia.
Nikt w stolicy Wielkopolski nie kwestionuje zasadności tych ruchów, problem jednak w tym, że transfery w drugą stronę długo szły dość opornie. Po stosunkowo szybkim zakontraktowaniu bramkarza Mickeya van der Harta i defensywnego pomocnika Karlo Muhara, dopiero w mijającym tygodniu do "Kolejorza" trafił nowy stoper - Djordje Crnomarkovicia (a odeszło przecież trzech; oprócz Janickiego i Vujadinovicia, również Dimitris Goutas). Pozyskano też wprawdzie Tomasza Dejewskiego, ale to raczej wzmocnienie II-ligowych rezerw, a nie pierwszej drużyny.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Polska na autostradzie do Euro 2020. Czy Jerzy Brzęczek znalazł optymalne ustawienie?
Dariusz Żuraw dostanie jeszcze jednego środkowego obrońcę Lubomira Satkę (podpisano już z nim umowę, tyle że Słowak dołączy do zespołu dopiero w drugiej połowie lipca). Niewykluczone jednak, że kolejne ruchy będą uzależnione od ewentualnych ubytków (odejść mogą Robert Gumny czy Christian Gytkjaer). Pozostałe luki w składzie trener "Kolejorza" będzie uzupełniał zawodnikami wracającymi z wypożyczeń.
W Poznaniu największe nadzieje wiążą z Jakubem Moderem (środek pomocy), Tymoteuszem Puchaczem (lewa obrona bądź lewe skrzydło) i Pawłem Tomczykiem (atak). Na swoją szansę czekają też Michał Skóraś (lewe skrzydło) czy Miłosz Mleczko (ma wzmocnić rywalizację w bramce). Trudno dziś jednak założyć, że ta grupa udźwignie ciężar walki o mistrzostwo Polski.
->Mistrzostwa Europy U-21: Robert Gumny - trauma zamiast okna wystawowego
Kibice Lecha poparli przebudowę, ale nie zmienili oczekiwań. Dariusz Żuraw dostał kredyt zaufania, jednak taki sam, a może nawet większy deklarowano w przypadku Ivana Djurdjevicia, który stracił pracę po kilku miesiącach. Obecny trener zdaje więc sobie sprawę, że nawet mając trudniejszą sytuację kadrową i praktycznie nowy zespół, nie może liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową.
Głód sukcesu jest w Poznaniu ogromny, miejscowi kibice czekają na trofeum od 2015 roku (wtedy za kadencji Macieja Skorży świętowali ostatnie jak dotąd mistrzostwo) i jeśli od początku nie będą widzieć optymistycznych perspektyw na przyszłość, mogą szybko stracić cierpliwość. A gdy na trybunach zrobi się gorąco, to i w klubowych gabinetach temperatura rychło może osiągnąć punkt wrzenia.
Jest jednak jeden aspekt, który powinien Żurawiowi wydatnie pomóc - brak gry w europejskich pucharach. "Kolejorz" zawsze stawia sobie taki cel, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że akurat tego lata zmagania pucharowe byłyby dla niego balastem. Dziś Lech nie jest sportowo gotowy do osiągnięcia sukcesu w Europie, a szybki start sezonu zaburzyłby przygotowania. Przynajmniej tego problemu szkoleniowiec uniknął, przez co zyskał trochę bezcennego czasu i spokoju.