Kamil Grabara musi i będzie nr 1 w Huddersfield. To wrota do Premier League

Getty Images / John Early / Na zdjęciu: Kamil Grabara
Getty Images / John Early / Na zdjęciu: Kamil Grabara

Przepowiadamy przełomowy rok w karierze Kamila Grabary. Wypożyczenie do Huddersfield Town jest strzałem w dziesiątkę. Z rywalami do miejsca w składzie powinien poradzić sobie bez problemów. Przed nim 46 finałów.

Wieczny rezerwowy Ben Hamer i bramkarz z poziomu trzeciej ligi Joel Coleman - to są rywale Kamila Grabary w Huddersfield Town. Polak bez problemu powinien wygrać z nimi rywalizację i rozsiąść się w fotelu bramkarza nr 1. Ale co dalej? Dalej 46 finałów, które zaowocują tym, że w przyszłym sezonie możemy oglądać go w Premier League.

Grabara miał dużo ofert. Udane młodzieżowe mistrzostwa Europy tylko wzmocniły jego pozycję. Udowodniły, że jest nie tylko świetny na linii czy przedpolu, ale bardzo dobrze gra nogami. Nie panikuje, gdy widzi przed sobą napastnika, który biegnie odebrać mu piłkę.

Na najwyższym poziomie nie ma już miejsca dla bramkarzy, którzy nogami kopią tylko po autach. Doskonale to widać chociażby na przykładzie zwycięzcy Ligi Mistrzów, Liverpoolu. Celowo piszemy o The Reds, bo przecież Grabara jest tylko wypożyczony z Liverpoolu.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"

Wstydliwy sezon w Premier League

Huddersfield spędziło dwa ostatnie lata w Premier League. Awansowało dość niespodziewanie. Niektórzy pisali, że to najgorszy beniaminek od wielu, wielu lat. Malutki budżet, ale wielka ambicja. To wystarczyło tylko na pierwszy sezon. W drugim Teriery zleciały już z hukiem, gromadząc wstydliwie 16 pkt i wygrywając ledwie trzy mecze.

Plusem tego wszystkiego było to, że już w drugiej części sezonu Huddersfield Town rozpoczęło operację "Championship". Kiedy inne drużyny walczyły o ligowy byt, szefowie klubu zastanawiali się, jak ma wyglądać kadra na kolejny sezon. Menedżer zespołu przyglądał się zawodnikom już pod kątem niższej ligi.

Na razie transfery Hudds wyglądają dość skromnie. W kategorii "przychodzący" jest spokojnie. Plusem jest to, że póki co utrzymano większość zawodników, którzy walczyli w Premier League. Nie ma już wprawdzie Jonasa Loessla - podstawowego bramkarza, ale właśnie w jego miejsce przyszedł Grabara. Można jeszcze zaznaczyć brak Tommy'ego Smitha czy odejście Erika Durma, lecz nadal powinniśmy stawiać śmiałą tezę, że Huddersfield nie doznało poważnych osłabień.

Zresztą w Huddersfield nie ma wielkich gwiazd, więc drużyny z wyższej ligi nie zabijały się o tych graczy. Drużyna miała przede wszystkim olbrzymie problemy ze strzelaniem bramek w Premier League. Fachowy portal transfermarkt.de wycenia wszystkich piłkarzy Terierów na 114 mln euro. To trzeci najlepszy wynik w lidze (174 mln Fulham i 128 mln Stoke).

Szkoła życia

W Championship tradycyjnie, jak co sezon, połowa ligi walczy o awans, a druga chciałaby się utrzymać. Hudds zalicza się do tej pierwszej grupy, a Grabara z pewnością będzie miał co robić. Nie ma w Europie bardziej wyczerpującej ligi - 46 meczów fazy podstawowej plus ewentualne spotkania barażowe. Do tego doliczyć należy Puchar Ligi i Puchar Anglii. Lekką ręką można zagrać w 50 meczach.

Końska dawka, ale dla bramkarzy też szkoła życia. Nikt się nie patyczkuje z nimi przy rzutach rożnych. Do tego gra jest bardzo dynamiczna i co najważniejsze: kluby z Premier League z oczywistych względów śledzą wszystkie drużyny.

Grabara w styczniu skończył dopiero 20 lat. Ma mentalność na poziomie topowych klubów, więc po doskonałym sezonie w Huddersfield Town, nikt nie pozwoli mu spędzić kolejnego roku na zapleczu Premier League.

Teriery rozpoczynają rozgrywki 5 sierpnia od domowego meczu z Derby County.

Zobacz takżePolska bramkarzami stoi. Bogactwo, którego zazdrościć może nam cały świat

Zobacz takżeTransfery. Kamil Grabara znalazł nowy klub

Źródło artykułu: