W czwartek gra Legii Warszawa była daleka od widowiskowej. Wicemistrzowie Polski w II rundzie eliminacji Ligi Europy rywalizowali u siebie z KuPS Kuopio, które wyglądało bardzo słabo. Rywale z Finlandii w zasadzie nie potrafili skonstruować ani jednej groźnej akcji. Do ich mizernej gry szybko dostosowała się Legia, która po golu Mateusza Wieteski w dziewiątej minucie rozstroiła się i nie potrafiła w jakikolwiek sposób pójść za ciosem i podwyższyć wyniku.
Po ostatnim meczu kibice dali wyraz swojemu rozczarowaniu. Drużyna Aleksandara Vukovicia usłyszała gwizdy. - Nie jestem nimi zaskoczony, ale po wygranym spotkaniu to dziwna rzecz. Nie zawsze gramy tak, jak chcieliby kibice, ale taka jest piłka. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli - mówi Marko Vesović, pomocnik Wojskowych.
- Wiem, że każdy oczekuje od Legii wysokich wygranych. Każdy daje z siebie wszystko, ale na razie to nasze maksimum - tłumaczy reprezentant Czarnogóry. - Próbujemy poprawiać się z meczu na mecz. Potrzebujemy czasu, ale go nie ma. W ostatnim spotkaniu z Pogonią zagraliśmy bardzo dobrze, ale zabrakło nam szczęścia. Straciliśmy dwa gole z niczego i na końcu nikt nie pytał o nasz styl gry. A wyglądaliśmy nieźle i kreowaliśmy wiele okazji.
Sprawdź też: Aleksandar Vuković: Potrzebujemy czasu
27-latek również żałuje, że w Warszawie nie udało się wywalczyć jeszcze lepszego wyniku. Finom udało się skutecznie utrudniać grę gospodarzy. - Próbowaliśmy robić to co na treningach - kontrolować grę, stwarzać sytuacje, ale nie było łatwo. Rywale byli skupieni głównie na obronie. Udawało im się, nie zostawiali nam wiele miejsca. Próbowaliśmy temu zaradzić. Powinniśmy zdobyć jedną-dwie bramki więcej. Musimy być skupieni w drugim spotkaniu - zaznacza Vesović.
Za tydzień Legia rozegra na wyjeździe mecz rewanżowy (pierwszy gwizdek o godzinie 18). W wywalczeniu awansu do III rundy eliminacji nie pomoże sztuczna murawa, na jakiej przyjdzie zagrać zawodnikom Vukovicia. - Moim zdaniem to zawsze problem, ale musimy się do tego zaadaptować - mówi o sztucznej murawie pomocnik. - Warunki są takie same dla obu stron - dodaje.
-> Tłusty czwartek polskich klubów. Czekaliśmy na to 2555 dni
ZOBACZ WIDEO: Wielki projekt Lewandowskiego. "Chciałbym, żeby pierwszy taki obiekt ruszył za dwa - trzy lata"
No i dlatego was wygwizdali.