[tag=721]
Real Madryt[/tag] jest w Monachium, gdzie gra w towarzyskim turnieju Audi Cup. Na Allianz Arena zabraknie jednak Garetha Bale'a. Nieobecność Walijczyka w kadrze Królewskich była ogromnym zaskoczeniem i wywołała lawinę spekulacji. BBC i "Daily Mail" szybko wyjaśniły, że z wyjazdu zrezygnował sam piłkarz.
"W poniedziałek po podaniu składu na Audi Cup, Bale odmówił wyjazdu. Tłumaczył się, że jest podłamany psychicznie po fiasku jego transferu na Daleki Wschód" - piszą brytyjskie media.
30-latek jedną nogą miał być już poza klubem. Był bardzo blisko przenosin do Chin, w których miałby grać w Shanghai Shenhua albo w Jiangsu Suning. Ci drudzy proponowali dużo lepszą pensję, ale próbowali pozyskać go za bezcen. Real się na to nie zgodził, postawił weto i zablokował transfer.
ZOBACZ WIDEO: Polskie kluby walczą o europejskie puchary. "Legia gra najgorzej. Inne kluby na tym cierpią"
Czytaj też: Marek Wawrzynowski: Absurdalny przepis o młodzieżowcu już obowiązuje (felieton)
Z pewnością z ulgą odetchnęła rodzina zawodnika, która nie chciała przeprowadzki do Chin. Do ostatniej chwili próbowali przekonać Garetha i jego agenta do poszukiwania europejskich ofert.
Na wylocie
Czas Walijczyka w Realu Madryt minął. - Nigdy nie było jakichkolwiek relacji z Zinedine'em Zidane'em - tłumaczył zawiedziony menadżer, Jonathan Barnett. Były reprezentant Francji ponownie objął Los Blancos i musi ich przywrócić na szczyt w nadchodzącym sezonie. Wśród kluczowych graczy trener nie widzi Bale'a. Już w maju agent niepokoił się o dalsze losy swojego gracza w Madrycie.
Obawy były w pełni uzasadnione. O ile Bale w miarę regularnie występował w zeszłym sezonie u Julena Lopeteguiego i Santiago Solariego, to Zidane w końcówce sezonu bez sentymentu odsunął go od kadry. Licznik zawodnika zatrzymał się na 42 meczach, 14 golach i siedmiu asystach.
Trener rozwiał wszelkie wątpliwości co do przyszłości Walijczyka podczas tournee z zespołem po Stanach Zjednoczonych. - Klub stara się go sprzedać. Byłoby lepiej, gdyby odszedł jutro. To nic osobistego. Nie mam nic do Bale'a, ale muszę podejmować decyzje. Przyszedł czas, że należy coś zmienić i będzie lepiej dla wszystkich, jeśli nasze drogi się rozejdą - powiedział Francuz po pierwszym spotkaniu kontrolnym z Bayernem Monachium (1:3).
Napastnik wrócił do składu na kolejne sparingi w USA. W starciu z Arsenalem dał bardzo dobrą zmianę - strzelił gola i uchronił drużynę przed stratą bramki. Walijczyk zebrał bardzo dobre opinie. W kolejnym spotkaniu z Atletico Madryt wystawił się na gromy. Hiszpańska prasa przy wyniku 1:7 dostrzegła kilka ujęć, na których piłkarz nie krył się z uśmiechem na twarzy. Odebrała to za sygnał, że Bale jest bardzo blisko zmiany klubu. Jego odejście byłoby na rękę również Realowi.
-> Arsenal wygrał wielki wyścig po Nicolasa Pepe. Pobije klubowy rekord
Królewscy po mocno rozczarowującym sezonie ruszyli na zakupy. Florentino Perez za 303 mln euro ściągnął już m.in. Edena Hazarda, Lukę Jovicia czy Ferlanda Mendy'ego. W klubie zrozumieli, że skład nasycony poprzednimi sukcesami potrzebuje zmian. Od miesięcy media zapowiadają kolejny galaktyczny transfer - Paula Pogby z Manchesteru United. A pomoc to jak na razie jedyna formacja, w której latem nie doszło do żadnych zmian.
Żeby klub sprostał wymaganiom Francuza, musi zrobić miejsce w budżecie na jego pensję. Każdy klub Primera Division ma określony przed władze ligi limity płacowe. Zgodnie z nim np. Real Madryt w ciągu minionego sezonu mógł przeznaczyć na wynagrodzenia 566,5 mln euro. Po odejściu Cristiano Ronaldo w kasie Realu zwolniło się niecałe 50 mln euro brutto, ale dużą część luki po Portugalczyku zajął tego lata Hazard. Za kolejnym wielkim transferem będzie musiało wiązać się kolejne wielkie rozstanie.
"Gareth, wyjdź i udziel wywiadu"
Bale nie spieszy się z przeprowadzką, nawet kiedy pojawiają się doniesienia o zainteresowaniu klubów Premier League. Jego rodzina odnajduje się w Hiszpanii, jedyne co ją irytuje to przesadne zainteresowanie mediów. W wolnym czasie może oddać się golfowi, czyli swojej największej pasji, która powoli przysłania futbol. - Nie wiem, co mogę powiedzieć o rywalach, bo w wolnym czasie nie oglądam piłki w telewizji. Wolę golfa - wyznał na początku 2018 przed dwumeczem z Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów.
Bale to typ introwertyka. Nie jest duszą towarzystwa, po meczach nie debatuje do późna z kolegami tylko szybko pakuje się do autobusu, samolotu lub auta. Przez sześć lat nie potrafił nawet opanować języka hiszpańskiego i komunikuje się wyłącznie po angielsku.
- On izoluje się od drużyny, co dla klubu stanowi olbrzymi problem. Kiedyś zorganizowaliśmy w Realu wspólną kolację w restauracji. Mieliśmy spotkać się o godz. 21:45. Bale jednak odmówił przyjścia. "Chodzę spać o 23" - opowiadał Thibaut Courtois, od roku bramkarz Królewskich.
W dużo mocniejszych słowach zawodnika skrytykował John Benjamin Toshack, były selekcjoner Walii. - Gareth, wyjdź i udziel wywiadu - apelował. - Grasz w Hiszpanii od sześciu lat i nie mówisz w ich języku. To obraza dla ludzi, z którymi pracujesz - dodał Toshack.
Pod koniec lipca madrycki dziennik sportowy "AS" wyliczał idoli, których pomnik z czasem kruszył się coraz mocniej. Dziennikarze obok Neymara i Angela di Marii wymienili Bale'a - niedoszłego następcę Ronaldo.
Strzelanie Walijczyk zaczął już w debiucie, do końca sezonu zdobył 22 bramki i 16 razy asystował. Napastnik miał wielkie mecze, chociażby finał Pucharu Króla w 2014 roku (drybling na lewym skrzydle, gdzie w tyle zostawił Marca Bartrę i trafił na 2:1) albo gol z przewrotką w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem rok temu. To nie wystarczyło, żeby rozkochać w sobie kibiców Realu - na wizerunku Bale'a odbiły się problemy z językiem i ponad 20 kontuzji, których nabawił się przez sześć lat.