Lis własnego pola karnego. Bramkarz Warty Poznań obronił trzy rzuty karne w dwóch meczach

Newspix / Na zdjęciu: Adrian Lis
Newspix / Na zdjęciu: Adrian Lis

Rzut karny to jeszcze nie gol - pozornie pusty slogan, ale gdy naprzeciw staje Adrian Lis, nabiera on sensu. Bramkarz Warty Poznań dokonał wyczynu niebywałego - w dwóch spotkaniach obronił trzy jedenastki!

Najpierw 27-latek stał się koszmarem Josipa Soljicia ze Stali Mielec. W meczu 1. kolejki Bośniak dwukrotnie uderzał z "wapna". Za pierwszym razem wprawdzie skutecznie dobił własny strzał, ale przy drugiej próbie już nie. Górą był Adrian Lis i ekipa Artura Skowronka przeżywała w końcówce niesamowite nerwy (ostatecznie wygrała 2:1).

Na inaugurację świetna postawa bramkarza nie dała Warcie Poznań punktów, lecz w 2. serii jego wkład był już ogromny. W pierwszej połowie starcia z GKS Bełchatów (1:0) zatrzymał strzał Artura Golańskiego, zaś po przerwie komplet "oczek" dał poznaniakom Tomasz Boczek (ten sam, który sprokurował jedenastkę). - Opatrzność nad nami czuwała. Nie wiem jakby się to potoczyło, gdybyśmy musieli odrabiać straty - przyznał trener zielonych, Piotr Tworek.

To nie był pierwszy raz

Jedni wytłumaczą to czynnikami nadprzyrodzonymi, inni poszukają przyczyn bardziej przyziemnych. Jak się okazuje, Adrian Lis miewał w przeszłości podobne wyczyny. - Gdy występowałem jeszcze w Polonii Środa Wlkp., na siedem rzutów karnych obroniłem sześć i zdarzyło mi się to nawet dwa razy w jednym meczu. Graliśmy wtedy z Centrą Ostrów Wlkp. Odbiłem piłkę, ale sędzia nakazał powtarzać jedenastkę i znów obroniłem - opowiada.

ZOBACZ WIDEO: Szalony mecz Manchesteru City z Liverpoolem. Decydowały karne! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Trener bramkarzy Warty Dominik Kubiak przykłada sporą wagę do jak najlepszego przygotowania swoich podopiecznych. Przekazuje im materiały wideo, by wiedzieli, jak zawodnicy rywali strzelają z 11 metrów. Lis podkreśla jednak, że same analizy nie wystarczają. - Przede wszystkim jeśli w jakiejś drużynie wszystkie karne wykonuje ten sam zawodnik, to strzela je różnie. Poza tym gdyby analiza wideo miała być gwarancją sukcesu, karne broniłby każdy bramkarz, a tak nie jest.

Pomaga mu "Dudek dance"

Od pamiętnego finału Ligi Mistrzów, w którym Liverpool wygrał po rzutach karnych z Milanem, minęło 14 lat, jednak młodsi koledzy po fachu wciąż czerpią inspirację z ruchów Jerzego Dudka, który dużą aktywnością na linii wyprowadzał z równowagi zawodników włoskiego zespołu.

->The Championship: Leeds United zaczęło sezon od zwycięstwa, grał Mateusz Klich

- Często stosuję "Dudek dance". Przewagę daje mi też duży wzrost (192 cm). Nie planuję z góry jak się zachowam przy rzucie karnym, ale mam swoje sposoby. W poprzednim sezonie byłem bardzo blisko obronienia jedenastek w spotkaniach z Bytovią Bytów i Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zabrakło mi dosłownie centymetrów. Udało się za to rok temu ze Stalą Mielec i wtedy - tak jak w ubiegłą sobotę z GKS Bełchatów - wygraliśmy 1:0 - wylicza.

- Gdy tak dobrze szło mi przy karnych w Polonii Środa Wlkp., wcale nie robiliśmy z trenerami wielkich analiz. Nie mogę powiedzieć, że to co przeżyłem w dwóch kolejkach tego sezonu, jest nowością. Nowe jest może to, że gram na wyższym szczeblu i te interwencje trafiają do telewizji, dzięki temu zobaczy je o wiele więcej ludzi - dodał Lis.

Trzy obronione jedenastki w dwóch meczach to wielki wyczyn, który budzi też jednak ogromne oczekiwania. - Nie ma się co oszukiwać: zawiesiłem sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale jeśli chce się grać na najwyższym poziomie, trzeba sobie z tym radzić - stwierdził 27-latek.

W następnej kolejce Lis będzie próbował zatrzymywać piłkarzy Wigier. Mecz w Suwałkach odbędzie się w niedzielę o godz. 18.00.

->Losowanie Ligi Mistrzów: znamy pary IV rundy eliminacyjnej

Komentarze (0)