Wisła pozyskała Chucę w czwartek, ale jeszcze półtorej godziny przed meczem z Górnikiem Hiszpan nie był uprawniony do gry w PKO Ekstraklasie.
W pierwszym protokole, który dziennikarze dostali 90 minut przed pierwszym gwizdkiem, zamiast Chuki w gronie rezerwowych był Dawid Szot. Dopiero w drugiej wersji miejsce młodego wychowanka Wisły zajął sprowadzony z Villarreal CF Hiszpan.
- To dlatego, że papiery szły gołębiem i musieliśmy tego gołębia złapać - komentuje w swoim stylu trener Maciej Stolarczyk. - Faktycznie, mieliśmy problem w federacji hiszpańskiej, ale skończyło się dobrze, dlatego mógł być z nami na ławce. Zdążyliśmy w ostatnim momencie. Udało się dzięki profesjonalizmu naszego klubu, dobrodziejstwom techniki i dobrej współpracy z naszą federacją - dodaje już na poważnie opiekun Białej Gwiazdy.
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga: Zwariowana druga połowa w meczu Heidenheim - VfB Stuttgart! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Trener Stolarczyk sięgnął po Chucę w 71. minucie, wprowadzając go w miejsce słabo dysponowanego Michała Maka. Hiszpan wniósł na skrzydło nową jakość. W jednym z pierwszych kontaktów z piką przytomnie zainicjował kontratak Wisły, po którym Krzysztof Drzazga ostemplował słupek bramki Górnika.
Czytaj również -> Niecodzienna sytuacja w Krakowie
A w doliczonym czasie gry nie zadrżała mu noga, gdy po podaniu Pawła Brożka znalazł się w dogodnej sytuacji. Wewnętrznym podbiciem posłał piłkę w kierunku dalszego rogu bramki Martina Chudego, zapewniając Wiśle pierwsze zwycięstwo w sezonie.
- Nie będę udawał, że wiedziałem, że Chuca strzeli gola. Liczyłem jednak na to, że pokaże się z dobrej strony. Uznałem, że skrzydła potrzebują świeżości, by prowokować zagrożenie z tych sektorów, więc wprowadził Chucę i Krzysztofa Drzazga - komentuje trener Stolarczyk.
Wisła długo biła głową w mur, nie mając sposobu na rozmontowanie defensywy Górnika. Dopiero pojawienie się na boisku Vukana Savicevicia oraz wspomnianych Chuki i Drzazgi ożywiło grę Białej Gwiazdy.
- Chciałem mieć argumenty na ławce, bo meczu nie wygra "jedenastka", która zaczyna mecz. Chciałem wprowadzić wartościowych rezerwowych na zmęczonego przeciwnika. Cieszę się, że tak się skończyło. Czujemy ogromną radość. Gol strzelony w ostatnich sekundach pokazuje, że zawodnicy są zdeterminowani. Chcieliśmy bardzo wygrać, by zadedykować to zwycięstwo Radkowi Sobolewskiemu, który się z nami żegna. Życzę Radkowi wszystkiego dobrego na nowej drodze życia - kończy trener Stolarczyk.
Zobacz również tabelę PKO Ekstraklasy
Gdy trybuny stadionu przy Reymonta 22 eksplodowały z radości, Marcin Brosz mógł tylko schować twarz w dłoniach. Jego zespół stracił gola w ostatniej akcji meczu, a sam wcześniej zmarnował kilka dogodnych okazji.
- Takie porażki bolą, ale też dużo uczą. Punktów już nie odzyskamy, ale możemy wyciągnąć wnioski na przyszłość. Zawiodła nas skuteczność. Musimy ją poprawić, jeśli chcemy punktować. Musimy pracować nad zachowaniem w newralgicznej strefie: brakuje nam celnych podań, brakuje nam decyzji - mówi trener Górnika.
Opiekun zabrzan nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego jego podopieczni dali się tak ograć w tej fazie meczu: - Coś takiego zdarza się rzadko, ale to nie jest miejsce, żebym teraz analizował tę sytuację "na gorąco". To dla nas nauczka na przyszłość, żeby w przyszłości takie sytuacje nie miały miejsca.