Przez długie lata kibice Rakowa Częstochowa marzyli o tym, by ich ukochany zespół grał z takimi markami jak Górnik Zabrze i w dodatku na dużych, wypełnionych kibicami stadionach. Póki co beniaminek takie sytuacje może przeżywać na wyjazdach, a jeśli w Częstochowie powstanie stadion, to będzie znacznie mniejszy niż ten w Zabrzu. Oba zespoły startu rozgrywek nie mogły zaliczyć do udanych. Wygrały tylko po jednym z trzech spotkań i zajmowały miejsca w dolnej części ligowej tabeli. Zarówno Górnik, jak i Raków miał coś do udowodnienia po ostatnich porażkach z zespołami z Krakowa. Był to też pojedynek dwóch najdłużej pracujących trenerów w jednym klubie w Ekstraklasie: Marcina Brosza i Marka Papszuna.
Nieco odważniej mecz rozpoczęli częstochowianie, ale gra szybko przeniosła się do środkowej strefy. Raków powoli konstruował swoje akcje, długo rozgrywał piłkę i szukał miejsca w obronnej formacji rywali. Z kolei Górnik starał się grać szybko i zaskakiwać przeciwnika. Nie brakowało krótkich wymian podań w wykonaniu, ale gorzej było ze skutecznością i celnością strzałow. Zresztą podobnie było też w przypadku Rakowa.
W pierwszej połowie nie było to porywające widowisko. W 30. minucie gospodarze przeżyli chwile niepewności. Bezmyślnie w środkowej stronie boiska Paweł Bochniewicz sfaulował rywala, a sędzia Bartosz Frankowski podbiegł do stanowiska VAR, by dokładnie przeanalizować sytuację. Obrońcy Górnika groziła czerwona kartka, ale zakończyło się jedynie na żółtym kartoniku.
ZOBACZ WIDEO: Karlsruher z kolejnym zwycięstwem w 2. Bundeslidze! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Do przerwy Raków powinien prowadzić 1:0. W 41. minucie po dośrodkowaniu ze skrzydła stuprocentową okazję zmarnował Andrija Luković. Serb z pięciu metrów uderzył głową tuż obok słupka. Obie drużyny oddały tylko trzy celne strzały, ale żadnym z nich nie zagroziły rywalom. Pod względem lepszy był Górnik, który takich uderzeń zaliczył dwa.
Przed drugą połową trener Brosz zdecydował się na dwie zmiany. Boisko opuścili David Kopacz i Filip Bainović, a ich miejsce zajęli Daniel Ściślak oraz Alasana Manneh. To jednak nie odmieniło gry Górnika, a inicjatywę przejął Raków. Goście mieli kilka szans na objęcie prowadzenie. W słupek trafił Petr Schwarz, a dwa groźne strzały zablokował... napastnik Rakowa, Felicio Brown Forbes, który tylko łapał się za głowę.
Górnik długo nie potrafił odpowiedzieć na ataki. Zabrzanie bili głową w mur, ale z pomocą przyszli goście. W 63. minucie ze skrzydła po raz kolejny dośrodkował Erik Janza, a piłkę trącił Igor Sapała. Zrobił to na tyle niefortunnie, że zaskoczył Michała Gliwę, a futbolówka wpadła w okienko bramki. W tych szczęśliwych okolicznościach Górnik objął prowadzenie.
Zabrzanie dostali wiatru w skrzydła i ruszyli z ofensywnymi akcjami. Na bramkę Gliwy strzelali Przemysław Wiśniewski, Igor Angulo, Jesus Jimenez i Łukasz Wolsztyński. Raków za to stracił impet i wiarę w to, że z Zabrza można wywieźć co najmniej punkt. Choć częstochowianie piłkarsko byli zespołem lepszym, to jednak szczęście pomogło Górnikowi i to ten zespół odniósł drugie w tym sezonie zwycięstwo.
Górnik Zabrze - Raków Częstochowa 1:0 (0:0)
1:0 - Igor Sapała (sam.) 63'
Składy:
Górnik Zabrze: Martin Chudy - Boris Sekulić, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janza - David Kopacz (46' Daniel Ściślak), Filip Bainović (46' Alasana Manneh), Mateusz Matras, Jesus Jimenez - Łukasz Wolsztyński (85' Szymon Matuszek), Igor Angulo.
Raków Częstochowa: Michał Gliwa - Dawid Szymonowicz, Tomas Petrasek, Arkadiusz Kasperkiewicz (73' Daniel Bartl) - Andrija Luković (79' Bryan Nouvier), Petr Schwarz, Igor Sapała (82' Sebastian Musiolik), Patryk Kun - Emir Azemović, Miłosz Szczepański - Felicio Brown Forbes.
Żółte kartki: Paweł Bochniewicz (Górnik Zabrze) oraz Felicio Brown Forbes, Igor Sapała (Raków Częstochowa).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 17 968.
Zobacz także:
PKO Ekstraklasa: Pogoń - Wisła Kraków. Szczecinianie rozpędzają się
PKO Ekstraklasa. Michał Probierz: Niektórzy powinni się ode mnie uczyć