Jeden z najbogatszych Polaków, grabarz, król disco polo i inni - oni rządzą klubami PKO Ekstraklasy

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Janusz Filipiak
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Janusz Filipiak

Spełniający dziecięce marzenia kibice, król disco polo, potentat branży pogrzebowej, były siatkarz, zawodowi menedżerowie i jeden z najbogatszych Polaków - to oni rządzą klubami PKO Ekstraklasy.

Tak jak kibice futbolu stanowią przekrój społeczeństwa, tak do zarządzania polskimi klubami piłkarskimi garną się przedstawiciele najróżniejszych środowisk, zawodów i pokoleń.

Najstarszy z nich - Janusz Filipiak z Cracovii - ma 67 lat i teoretycznie mógłby być ojcem co najmniej dziewięciu innych. Najmłodszy, czyli kierujący Zagłębiem Lubin Mateusz Drożdż, ma dopiero 32 lata i jest młodszy nawet od kapitana zespołu Lubomira Guldana.

Profesor jest jeden

Kiedy słyszysz "Profesor", myślisz o bohaterze netflixowego "Domu z papieru", ale kibicowi polskiej piłki przed oczami staje wtedy właściciel i prezes Cracovii. Przy Kałuży 1 wszyscy tytułowali tak Janusza Filipiaka już wtedy, gdy "Tokio" nie chodziła jeszcze nawet do szkoły średniej.

ZOBACZ WIDEO Polacy za granicą świetnie rozpoczęli sezon. "Krychowiak odrodził się w Rosji"

W przeciwieństwie do geniusza zbrodni w tweedowej marynarce, Filipiak profesorem jest z wykształcenia. Uzyskał tytuł w 1991 roku, a od 1997 roku jest profesorem zwyczajnym - to najwyższy tytuł naukowy w Polsce. Kierował Katedrą Telekomunikacji AGH (1991-1998), rozwijając jednocześnie założony w 1993 roku Comarch, który dziś jest jedną z największych polskich firm informatycznych. Działa w 31 krajach, a jej przychód w 2018 roku wyniósł 1,3 mld zł.

Członek Narodowej Rady Rozwoju przy Andrzeju Dudzie to rodzynek wśród prezesów. Jest nie tylko jedynym wśród nich profesorem, ale też jedynym w tym gronie szefem spółki notowanej na GPW. Jest też najlepiej wynagradzanym prezesem giełdowej spółki - w 2018 roku, uwzględniając dywidendę, zarobił 15,3 mln zł.

Jego łączny majątek szacowany jest na 515 mln zł, co daje mu 95. miejsce na liście najbogatszych Polaków wg magazynu "Forbes". Próżno w tym zestawieniu szukać nie tylko innego prezesa, ale nawet właściciela polskiego klubu piłkarskiego.

Czytaj również -> Michał Probierz rekordzistą Cracovii

67-latek to w ekstraklasie prawdziwy nestor. Z Cracovią związany jest od 2002 roku - najpierw był sponsorem, następnie został współwłaścicielem, a w czerwcu 2004 roku, tuż po wywalczeniu przez Pasy awansu do ekstraklasy, namaścił się na prezesa i pozostał nim do dziś.

Król disco polo

Drugiego najstarszego stażem prezesa w lidze, czyli Cezarego Kuleszę z Jagiellonii, wyprzedza o sześć lat. Filipiak futbolu uczył się w Cracovii, tymczasem Kulesza dobrze zna zapach piłkarskiej szatni. To były piłkarz Jagi, w latach 1988-1990 rozegrał w jej barwach 18 meczów w ekstraklasie - praktycznym doświadczeniem przewyższa prawie każdego prezesa w ESA.

Większą karierę od niego zrobił tylko Krzysztof Zając. Prezes Korony w ekstraklasie zaliczył 190 występów dla Ruchu Chorzów i GKS-u Katowice. Karierę kończył w VfL Oldenburg, a po przejściu na emeryturę osiadł w Niemczech i zaczął pracę w nieruchomościach. Prezesem Korony, czego nikt nie krył, został dzięki znajomości z Dieterem Burdenskim, który w kwietniu 2018 roku kupił klub od miasta.

Kulesza natomiast po zakończeniu kariery podbił branżę muzyczną. W 1994 roku założył prężnie działającą do dziś wytwórnię "Green Star", trafiając na pierwszy szczyt popularności disco polo. Stał się monopolistą w tym gatunku, a w jego stajni były m.in. Akcent, Boys, Milano czy Toples. Pamiętający lata 90. albo przyznają się do znajomości tych zespołów, albo... kłamią.

Do piłki wrócił w 2008 roku, zostając dyrektorem sportowym Jagiellonii. Potem wszedł do zarządu klubu, a w styczniu 2010 roku został jego prezesem. W Jagiellonię zainwestował zarobione na disco polo pieniądze. Jest jednym z dziewięciu współwłaścicieli - takiego rozproszenia nie ma w żadnym innym klubie, ale to do niego należy decydujące zdanie.

Doktor - doktor

Kolejnym po Filipiaku i Kuleszy właścicielem, który z nikim nie podzielił się władzą, jest Dariusz Mioduski. W marcu 2017 roku wygrał z Bogusławem Leśnodorskim i Maciejem Wandzlem głośną licytację o Legię i zastąpił tego pierwszego w roli prezesa. To miało być rozwiązanie tymczasowe, ale jak to w Polsce bywa - okazało się trwałe.

Mioduski pojawił się w Legii już w 2004 roku. Gdy klub przejął holding ITI, został członkiem rady nadzorczej. 10 lat później do spółki z Leśnodorskim odkupił Legię od Mariusza Waltera i spadkobierców Jana Wejcherta. Objął wtedy 60 proc. akcji, a od 2,5 roku jest jedynym właścicielem.

Przejął Legię pół roku po awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale ten olbrzymi sukces nie stał się dla klubu katalizatorem rozwoju. W dwóch kolejnych sezonach ekipa z Ł3 odpadała z kwalifikacji do europejskich pucharów w zawstydzający sposób, a w minionym straciła nawet tytuł najlepszej drużyny w kraju.

Te niepowodzenia nie mogą jednak rzutować na życiowy dorobek Mioduskiego. 55-latek jest doktorem nauk prawnych, który stopień doktora uzyskał na prestiżowym Uniwersytecie Harvarda. W latach 2007-2013 zarządzał Kulczyk Investments SA - największą grupą kapitałową w Polsce.

Doktorem jest też kierujący drugim największym polskim klubem Karol Klimczak, zaufany człowiek Jacka Rutkowskiego. W 2004 roku, jako młody doktor nauk ekonomicznych, rozpoczął pracę w holdingu Amica SA, a gdy w 2006 roku doszło do fuzji Lecha z Amiką Wronki, Rutkowski zatrudnił go w Kolejorzu. Po pięciu latach Klimczak został prezesem klubu. Jego kadencja jest trzecią najdłuższą w historii - dłużej Lechem kierowali jedynie Wacław Drab (1962-1975) i Bogdan Zeidler (1980-1991).[nextpage]Z wiatrem

Jarosław Mroczek to kolejny prezes-właściciel. 64-letni inżynier, który karierę zawodową zaczął w szczecińskiej stoczni. Działał tam w "Solidarności", ale politykę porzucił dla biznesu. Tuż przed upadkiem PRL-u założył z kolegami ze stoczni firmę EPA, w której zajmowali się tym samym co w stoczni - montażem sprzętu nawigacyjnego, elektroniki itd.

Po kilku latach EPA rozszerzyła działalność na energetykę wiatrową. Pomysł zrodził się w głowie Mroczka podczas wycieczki na Bornholm, kiedy pierwszy raz zobaczył prądotwórcze wiatraki, i był strzałem w "10". Jego firma była pionierem w kraju, a dziś jest jednym z największych graczy na polskim rynku ekoenergii.

W 2009 roku do Mroczka z prośbą o pomoc zgłosiły się władze odradzającej się Pogoni. Nie odmówił, bo jako dziecko sam grał z Gryfem na piersi - zaczynał nawet pod okiem legendarnego Floriana Krygiera, patrona stadionu Portowców. Na początku EPA miała 5 proc. akcji, ale stopniowo zwiększała swoje zaangażowanie. Dziś ma 74 proc. akcji, a Mroczek od 2011 roku jest prezesem Pogoni.

Zawód: działacz

W przeciwieństwie do Filipiaka, Kuleszy, Mioduskiego czy Mroczka wspomniany Klimczak jest prezesem na pełen etat, a praca w Lechu jest jego głównym zajęciem. Podobnie zawodowymi działaczami sportowymi stali się Wojciech Cygan z Rakowa, Piotr Waśniewski ze Śląska, Wojciech Pertkiewicz z Arki i Paweł Żelem z Piasta.

Największe doświadczenie ma Waśniewski, z wykształcenia analityk finansowy. Gdy na przełomie wieków Grzegorz Schetyna był właścicielem koszykarskiego Śląska Wrocław, Waśniewski był w nim dyrektorem finansowym i prezesem. W lutym 2008 roku natomiast stanął na czele Turowa Zgorzelec. Na krótko, bo już 8 miesięcy później został prezesem piłkarskiego Śląska.

Jego pierwsza kadencja (2008-2013) w WKS-ie to drugi najlepszy okres w dziejach klubu. W tym czasie Śląsk sięgnął po złoty (2012), srebrny (2011) i brązowy (2013) medal mistrzostw Polski, zdobył też Superpuchar Polski (2013) i Puchar Ekstraklasy (2009).

Czytaj również -> Dariusz Tuzimek: Troska Bońka

Odszedł ze Śląska w 2013 roku, by wrócić do niego w ubiegłym roku. Jego następcą został wtedy Żelem. Miał 33 lata i był najmłodszym prezesem w lidze, ale nie oznacza to, że żółtodziobem. Już wcześniej pracował w Śląsku, a tuż przed powrotem do Wrocławia był w zarządzie Lechii. Druga przygoda prawnika z WKS-em trwała trzy lata. Żelem wrócił do ekstraklasy po roku w roli prezesa Piasta. To za jego kadencji gliwiczanie sięgnęli po swoje pierwsze w historii mistrzostwo Polski.

Cygan, również prawnik, także ma doświadczenie z różnych klubów. Od lipca ubiegłego roku jest prezesem Rakowa, a wcześniej przez 8 lat był związany z GKS-em Katowice. Najpierw, mając raptem 27 lat, został wyznaczony przez prezydenta miasta na kuratora mającego problemy organizacyjne klubu, a następnie został jego prezesem.

Pertkiewicz z kolei działa w sporcie od 2002 roku, a od 2009 roku pracuje w Arce. Odpowiadał za marketing, a po trzech latach został prezesem. Przetrwał na stanowisku nawet zmianę właścicielską, do której doszło w 2018 roku. Ma też epizod w innej dyscyplinie - w 2011 roku kierowany przez niego Start Gdynia awansował do koszykarskiej ekstraklasy.

Sternik z patentem

Zawodowym menedżerem jest też Piotr Obidziński, ale p.o. prezesa Wisły Kraków do stycznia nie był związany ze sportem poza tym, że uprawia kitesurfing, narciarstwo czy żeglarstwo. 37-latek jest jednym z bohaterów akcji ratunkowej, która utrzymała Białą Gwiazdę na powierzchni, ale długo pozostawał w cieniu Rafała Wisłockiego, Jarosława Królewskiego czy Bogusława Leśnodorskiego.

Specjalistę od restrukturyzacji do ratowania Wisły zaprosił... na jednym z zakopiańskich stoków Leśnodorski. Takiego fachowca klubowi trudno byłoby zatrudnić na wolnym rynku, ale splot fortunnych zdarzeń sprawił, że ruszył mu na pomoc. Akurat miał wolny czas, bo wysypał mu się kontrakt w Kazachstanie i pojechał w Tatry na narty.

Na początku pomagał Wiśle pro bono, w ramach przysługi dla Leśnodorskiego, wobec którego miał dług wdzięczności. Potem zaangażował się na pełen etat, zostając pełnomocnikiem zarządu ds. restrukturyzacji. Miał pracować do końca czerwca, ale praca w futbolu zadziałała na niego jak narkotyk i na początku lipca przejął po Wisłockim obowiązki prezesa 13-krotnego mistrza Polski.
[nextpage]Z trybun do gabinetów

Obidziński nigdy nie marzył o tym, by prowadzić klub piłkarski, tymczasem Mateusz Drożdż z Zagłębia, Jacek Kruszewski z Wisły Płock i Tomasz Salski z Łódzkiego Klubu Sportowego to zdeklarowani kibice, od których teraz zależy los ich ukochanych drużyn. Który fan o tym nie marzy? To nawet lepsze od "Football Managera".

Drożdż jest złotym dzieckiem miedziowego klubu - prezesem został w wieku 31 lat, a jeszcze przed "30" był przewodniczącym rady nadzorczej. W sezonie 2016/2017 klub oddelegował młodego radcę prawnego do pracy w Ekstraklasie SA. Drożdż zasiadał w radzie nadzorczej i był jej sekretarzem.

Droga Kruszewskiego na fotel prezesa Wisły była dłuższa i krętsza. 48-latek, prywatnie teść reprezentanta Polski Arkadiusza Recy, niemal wychował się na stadionie Nafciarzy. W Wiśle był trampkarzem, następnie mocno zaangażowanym kibicem - jeżdżącym na wyjazdy i zakładającym Stowarzyszenie Sympatyków Klubu Wisła Płock. Ponad dekadę temu był nawet płockim korespondentem WP SportoweFakty.

Jako pracujący w Komunikacji Miejskiej menedżer po Uniwersytecie Warszawskim starał się o stanowisko w należącej do miasta Wiśle. W 2008 roku prezydent Mirosław Milewski mu odmówił, ale jego następcy Andrzejowi Nowakowskiemu pomysł się spodobał. W 2011 roku Kruszewski został wiceprezesem, a już rok później zastąpił w roli prezesa starego wyjadacza Krzysztofa Dmoszyńskiego. Gdy zaczął pracę w Wiśle, ta była w II lidze, a teraz rozgrywa trzeci sezon w ekstraklasie.

Grabarz reanimatorem

Jednym z głównych sponsorów ŁKS-u jest należąca do Tomasza Salskiego "Klepsydra" - sieć domów pogrzebowych i krematoriów działających na terenie Łodzi, Koluszek i Krakowa. Co ciekawe, jednym z jego największych branżowych konkurentów jest Witold Skrzydlewski, czyli... były działacz Widzewa.

Grabarzem ŁKS-u Salski się nie okazał. Wręcz przeciwnie, przeprowadził sprawną reanimację umierającego klubu. To przy jego dużym udziale ŁKS wrócił do ekstraklasy po 7 latach przerwy. Najpierw wspomagał klub finansowo, a w 2016 roku stanął na jego czele, zastępując Marka Saganowskiego i Tomasza Wieszczyckiego - legendy, które nie sprostały wyzwaniu kierowania ŁKS-em.

Z Salskim za sterem łodzianie awansowali rok po roku z III ligi do ekstraklasy. Dzięki współpracy z miastem klub doczekał się centrum treningowego z prawdziwego zdarzenia, a przy Unii 8 zaczął powstawać nowy stadion, który zastąpił "Estadio da Gruz" - relikt przeszłości, który straszył, gdy w 2012 roku ŁKS żegnał się z ekstraklasą.

Spod siatki

Do futbolu garną się też przedstawiciele innych dyscyplin sportu. Od lipca prezesem Lechii Gdańsk jest Janusz Biesiada - były siatkarz gdańskiego Stoczniowca. Pracuje w klubie od 2014 roku. Był dyrektorem marketingu, prokurentem, a ostatnio wiceprezesem.

Biesiada jest szerzej znany w kibicom siatkówki. W latach 2001-2004 był prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej, a wcześniej jako sekretarz generalny federacji przyczynił się do sprowadzenia nad Wisłę Ligi Światowej. Był nawet pierwszym dyrektorem tych rozgrywek w Polsce.

Z PZPS odszedł w niesławie, oskarżony o posługiwanie się na zjeździe związku podrobionym dokumentem oraz o niezgodne z przepisami wykorzystywanie dotacji budżetowych. Sąd oczyścił go ze wszystkich zarzutów. Po odejściu ze związku zasiadał we władzach Stoczniowca.

Prezesi klubów PKO Ekstraklasy:

KlubPrezesOdWiek
Arka Gdynia Wojciech Pertkiewicz 25 czerwca 2012 43
Cracovia Janusz Filipiak 28 czerwca 2004 67
Górnik Zabrze - wakat od 9 lipca 2019 -
Jagiellonia Białystok Cezary Kulesza 20 stycznia 2010 57
Korona Kielce Krzysztof Zając 11 kwietnia 2017 61
Lech Poznań Karol Klimczak 1 listopada 2011 47
Lechia Gdańsk Janusz Biesiada 19 lipca 2019 61
Legia Warszawa Dariusz Mioduski 22 marca 2017 55
Łódzki Klub Sportowy Tomasz Salski 5 lipca 2016 44
Piast Gliwice Paweł Żelem 12 lipca 2017 39
Pogoń Szczecin Jarosław Mroczek 1 lutego 2011 64
Raków Częstochowa Wojciech Cygan 11 lipca 2018 36
Śląsk Wrocław Piotr Waśniewski 7 grudnia 2018 45
Wisła Kraków Piotr Obidziński 2 lipca 2019 37
Wisła Płock Jacek Kruszewski 6 czerwca 2012 48
Zagłębie Lubin Mateusz Drożdż 27 kwietnia 2018 32
Komentarze (15)
avatar
Marcin Ślawski
13.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tytuł profesora nie jest najwyższym, a jedynym tytułem naukowym w Polsce. Reszta to stopnie naukowe i tytuły zawodowe. 
avatar
Marcinek36
13.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zając jest grabarzem Korony. 
avatar
Bitor
13.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Profesory doktory wykształciuchy wszelkiej maści i co z tego?? Skoro tylko ktoś za dość dobrego grajka położy 2 melony ojro już jest sprzedany... a później lamet ze w europie nie ma już słabych Czytaj całość
avatar
Marek Piotrowski
13.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
No i co z tego, że mają duże pieniądze ? Nie ma czego im zazdrościć i tak umrą jak my wszyscy ! 
avatar
TNT
13.08.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Widzę że w niektórych przypadkach autor myli prezesa klubu z właścicielem i odwrotnie.