Dariusz Tuzimek: Boniek z troską pochylił się nad nędzą polskiej piłki klubowej (felieton)

Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Leo Beenhakker bywał atakowany przez Zbigniewa Bońka, który zawsze znalazł jakiegoś usłużnego dziennikarza, by wbić szpilę Holendrowi. Sędziwy trener mawiał wtedy: "O proszę… Odezwał się Mahomet ze swojej góry w Rzymie".

[tag=2778]

Beenhakker[/tag] był wtedy - i pozostał do dzisiaj - jednym z nielicznych trenerów w tym kraju, który nigdy nie ulegał - kompletnie nieuzasadnionemu zresztą - kompleksowi niższości wobec Bońka. Miał o nim swoje zdanie, które nie bardzo nadaje się tu do cytowania. Czasy się zmieniły. Leo od dawna nie ma w polskiej piłce, ale nie zmieniło się to, że Boniek nadal przemawia jak Mahomet ze swojej góry. I nadal z Rzymu. Co mu oczywiście w ogóle nie przeszkadza w zarządzaniu największym związkiem sportowym w Polsce. Nie zmieniło się też to, że Boniek nadal potrafi znaleźć pożytecznych dziennikarzy, którzy chętnie robią za pas transmisyjny podający dalej jego przemyślenia. A jest co podawać.

W weekend prezes PZPN udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu", w którym pochylił się - z naprawdę głęboką troską - nad stanem polskiej piłki klubowej. Oczywiście nie po to, żeby się prezesom czy właścicielom klubów wtrącać, albo ich krytykować, ale żeby im - pogubionym owieczkom - pomóc odnaleźć drogę do profesjonalnego futbolu, którą przecież on - prezes - przeszedł zaprawiony w boju, niczym Ludowe Wojsko Polskie szlak bitewny od Lenino do Berlina.

Boniek, niczym "Wielki Nauczyciel", daje rady, podpowiada, oświeca, wyjaśnia. I to całkiem bezinteresownie. Czasem coś mu się tam lekko wyrwie, jakaś - na pewno niezamierzona przecież - krytyka prezesa Legii albo jego kolegów, no ale komu by się nie wyrwało... Powiedzcie sami, jak tu nerwy na wodzy w ogóle utrzymać, skoro on temu Mioduskiemu podpowiada, żeby nie kupował zawodnika X, a ten kupuje. A przecież on - Boniek od razu mu mówił, że nic z tego piłkarza nie będzie. On to wiedział od początku. No to słuchać człowieka trzeba, a nie "doradców w krawatach" - jak ich subtelnie szef związku nazywa.

ZOBACZ WIDEO: Championship. Kolejny bardzo dobry mecz Grabary! QPR - Huddersfield 1:1 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Marek Wawrzynowski: Zagadkowa forma Legii Warszawa - Czytaj więcej

Od razu, jako czytelnik tego wywiadu, czuję tę troskę prezesa PZPN o prywatne pieniądze Mioduskiego. Taką naprawdę szczerą, żeby "nie palił banknotów w kominku", bo przecież on - Boniek mu podpowie. A pewnie, domyślać tak się należy, nawet mógłby mu konkretnych ludzi polecić, którzy przypilnują panu Darkowi interesu. Bo Mioduski ma co prawda sukcesy w biznesie, ale futbol rządzi się swoimi prawami i tu się lepiej sprawdzają ludzie bardziej z charakteru, podobni do Bońka. Tacy, co to wiedzę mają, a i doradzić potrafią.

Co prawda ludzie złośliwi wpisują w komentarzach, że te porady Bońka jak naprawiać polski futbol klubowy to jednak nie mają głębi Rowu Mariańskiego i przypominają raczej brodzik przemyśleń, ale ci, co tak mówią, to nie ludzie, to wilki. Zamiast zbierać te perły z podłogi przez prezesa tak szczodrze rzucane, marudzą coś i narzekają. Niewdzięcznicy!

I w ogóle nie potrafią docenić wątku patriotycznego w sportowych zapatrywaniach prezesa PZPN, który zamiast "zagraniczniaków' widziałby najchętniej w defensywie Legii: Brozia, Czerwińskiego, Wieteskę i Jędrzejczyka, a w ofensywie: Furmana, Kucharczyka, Łukasika i Niezgodę. Redaktor przeprowadzający wywiad musiał być pod wrażeniem tej trzeźwej koncepcji Bońka, bo nawet nie jęknął. Dziennikarz młody, a proszę, w mig pojął genialność tego pomysłu i potencjał tak stworzonej drużyny. No i ta prostota! Po co kupować Vesovicia, Cafu czy Andre Martinsa, jak można było nie pozbywać się swoich chłopaków i budować europejską potęgę na Furmanie.

Straszne gapy w tej Legii, nic z futbolu nie rozumieją. Czemu? Na to też Boniek ma odpowiedź: "Dostrzegam brak zasobów ludzkich" - pada w wywiadzie. Widać korpo-mowa nie jest Bońkowi obca, choć sam w korporacjach nie pracował. Ale przecież jak kto zdolny, to i uczyć długo się nie musi.

No więc co z tymi zasobami? Boniek mówi: "To już naprawdę nie moja wina, że klubowe korytarze są przepełnione niekompetencją". Rzeczywiście nie jego. Zabrał do związku np. dwóch Basałajów, Burlikowskiego, Majewskiego i innych. Naprawdę zrobił, co mógł. A czemu ta Legia taka dziś słaba? To też Boniek wie: "Siła trenera zależy od właściciela klubu. Uważam, że w Legii szkoleniowcy mogli sobie pozwolić na zbyt dużo. Brali, kogo chcieli, robili, co chcieli".

No tak, słuszna uwaga. Trenerów koniecznie trzeba wziąć za twarz, żeby nie podskakiwali. Boniek coś o tym wie. U siebie ma zawsze porządek. A głosy, że nie zapanował nad Adamem Nawałką na mundialu i że mu Brzęczek głupio przegrał Ligę Narodów, uznałbym za mocno krzywdzące i niesprawiedliwe. I tylko jedno zdanie Bońka, w tak znakomitym i przemyślanym wywiadzie, jest niepotrzebne: "Gdybym to ja był dyrektorem sportowym Legii, nie sprowadziłbym 90 procent piłkarzy, którzy w niej grają" - powiedział szef związku.

I nie o to chodzi, że prezes nie ma racji, bo - jak zwykle - na pewno ma. Tylko że taką deklaracją Boniek wystawia się na strzał i złośliwie komentarze, że już sobie roboty po prezesurze w PZPN szuka u Mioduskiego. Oj niepotrzebne to zupełnie, niepotrzebne... Ale dajmy spokój, wyrwało się po prostu, zapominamy.

Ktoś spyta: czemu Boniek w ogóle rozrabia temat klubów i wziął się za nasze drużyny ligowe? Jak sam mówi, wtrącać się nie chciał, ale musi. Bo na podstawie występów klubów w pucharach kibice oceniają, że "polska piłka leży i kwiczy". Czyli prezes związku reaguje, bo mu kluby dobrą opinię chcą zaszargać. On już postawił na nogi cały polski futbol, a ci w tych klubach niekompetentni, robią krecią robotę.

Nie dziwię się oburzeniu Bońka. Druga kadencja się kończy, tymczasem kluby mogą mu schrzanić cały bilans prezesury. A on przecież będzie odpowiadał tylko przed historią. Boniek zdążył już przecież naprawić szkolenie młodzieży; kiboli wygnał na dobre z naszego futbolu; finały Pucharu Polski są co roku organizacyjną perfekcją, nasze młodzieżówki leją rywali, a reprezentacja naszego kraju przywozi z turniejów medale. No tylko jeszcze ta liga kuleje. Dobrze, że się za nią już zabrał, to do końca swojej drugiej kadencji z tym też zrobi porządek.

Dariusz Tuzimek

Źródło artykułu: