Czyżby więc Wisła Kraków pozostała ostatnim klubem Arkadiusza Głowackiego? - W tej chwili nie można tak powiedzieć, ale podpisałem kontrakt do połowy 2012 roku i zamierzam go wypełnić. Jeśli ktoś chce robić karierę za granicą, to powinien wyjechać wcześnie. Wyjazd w wieku 30 lat i później wiąże się już tylko ze sprawami finansowymi - zaznacza stoper Białej Gwiazdy.
Gdy w 2000 roku podpisywał swój pierwszy kontrakt, przy Reymonta grali wówczas tacy zawodnicy jak Marcin Baszczyński, Mariusz Jop, Mirosław Szymkowiak. Teraz żadnego z nich już tam nie ma. Baszczyński ostatecznie pożegnał się z klubem po zakończeniu sezonu, choć już wcześniej było wiadomo, że podpisze kontrakt z greckim Atromitosem. Jego los podzielił 31-letni Marek Zieńczuk, którego pozyskała Skoda Xanthi. - Ubyły dwa silne ogniwa, ale atmosfera jest taka sama, czyli dobra, bo budują ją dobre wyniki. Odpowiedzialność za los zespołu nie spoczywa wyłącznie na starszych piłkarzach. Ciężar gry na swoje barki wzięli pod koniec sezonu także młodsi zawodnicy, jak Patryk Małecki czy Piotrek Ćwielong. A lider? Najważniejszy jest trener. Poza mną jest tu kilku zawodników będących w klubie od lat: Radek Sobolewski, bracia Brożkowie - mówi "Głowa".
Wcześniej Głowacki współpracował na środku obrony z doświadczonymi kolegami jak na przykład Jop, Tomasz Kłos, czy Cleber. Teraz partnerem 19-krotnego reprezentanta Polski jest młody Brazylijczyk Marcelo.- W naszym przypadku trudno o płynną rozmowę, ale najważniejsze jest zrozumienie na boisku. Tam obowiązują proste słowa: "plecy, twoja, moja". Łatwo je opanować. Natomiast z Cleberem rozumiałem się bez słów. Można powiedzieć, że między nami była chemia. Wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć. Gdy decydowałem się na wyprzedzenie rywala, to wiedziałem, że jeśli piłka mnie minie, będzie tam Cleber. Znałem jego charakter. Był zawsze skory do pomocy i oddany drużynie - wspomina.
Wisła musi się wzmocnić, by skutecznie walczyć o obronę tytułu mistrzowskiego. Szefowie Białej Gwiazdy sprowadzili Miroslava Bozoka i Carlinhosa, którzy mają walczyć o miejsce w pierwszym składzie. - Nie widziałem ich jeszcze w grze. Dobrze jednak, że klub szybko zaczął wypełniać luki po Marcinie i Marku. Trener Skorża mówił o kilku innych nowych graczach. Wszyscy liczymy, że oni nas wzmocnią - ocenia Głowacki.