Jestem jednym z niewielu, który na żywo miał okazję zobaczyć oba domowe mecze Ruchu Chorzów w III lidze. O ile po pierwszym (1:3 z Foto-Higieną Błyskawicą Gać), mimo że przegranym, można było być optymistą, to po drugim już nie.
Wszyscy są świadomi, że proces budowy drużyny to nie jest gra w FIFĘ. Wszystko musi trwać. Problem w tym, że od dwóch lat, co roku w Chorzowie budowany jest nowy zespół. Tak było po spadku z ekstraklasy, kiedy Janusz Paterman ściągnął na cichą tabuny drogich, ale niewiele dających (na boisku, nie w lokalach) drużynie piłkarzy. Po spadku do II ligi wydawało się, że Dariusz Fornalak zestawił interesujący zespół, który będzie w stanie powalczyć o powrót do Fortuna I ligi. Coś jednak nie wypaliło i przyszedł Marek Wleciałowski. Wejście miał mocne, później jednak zespół zaciął się, a zimą stracił trzy ważne ogniwa i w efekcie spadł do III ligi. W utrzymaniu nie pomógł nawet Jan Kocian.
O letnich zawirowaniach przy Cichej słyszał już chyba nawet Donald Trump, więc nie ma co przypominać tego, co głównie w lipcu działo się w Chorzowie. Z informacji przekazanych ostatnio przez wiceprezesa Marcina Waszczuka wynika, że wobec pracowników klub nie ma zaległości, a piłkarze do końca zostaną spłaceni wkrótce. Pozostaje "jedynie" terminowe wywiązywanie się z raty układowej w wysokości 400 tys. zł (kolejna będzie do zapłaty na koniec września). Dodatkowo chorzowscy działacze muszą opłacić zaległości licencyjne, inaczej mogą otrzymać kolejne kary lub też Ruch może stracić licencję na grę w III lidze.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Borussia M'gladbach - RB Lipsk: fantastyczny hat-trick Wernera! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj także: Lojalność ponad rozsądkiem. Jak zwykli ludzie walczą o Ruch Chorzów
Kilka lat temu, kiedy wyszły na światło dzienne informacje o podwójnym zatrudnianiu piłkarzy w Ruchu, głośno mówiło się, że klub za moment wyląduje nawet w IV lidze. Tymczasem po trzech latach chorzowianie we wspomnianej IV lidze mogą się znaleźć, tylko i wyłącznie dzięki degradacjom rok po roku. Jednak do owych rozgrywek klub przystąpi z ogromnym zadłużeniem. Protestujący kibice domagają się od udziałowców konkretnych decyzji, najlepiej takich o wycofaniu się z klubu z rozgrywek, co da kibicom zielone światło do stworzenia nowego Ruchu i przy zgodzie ŚlZPN na start od IV ligi, ale z czystą kartą. Przy wsparciu miasta, nawet w niższej kwocie, zespół jest w stanie się odbudować i jako zdrowy twór powoli awansować na coraz wyższe szczeble.
Tymczasem teraz Ruch zaliczający spadek po spadku już zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że przy obecnej kadrze może mieć problemy z utrzymaniem się. Kibice będą mieli "wymarzoną" IV ligę, ale do tego 30 mln zł długu. Dodać należy, że zobowiązania wciąż rosną. Dlaczego akcjonariusze nie chcą się poddać pozostaje ich słodką tajemnicą. Być może właśnie we wspomnianych ratach układowych jest pies pogrzebany. Klub obecnie może liczyć jedynie na dotację z miasta za promocję, która przy bojkocie kibiców na pewno będzie niższa niż pierwotnie planowano.
Fani Ruchu na pewno nie zgodzą się na to, aby Chorzów po raz kolejny ratował klub przeciągając rozpoczęcie budowy stadionu. Słychać, że Cicha 6 na przebudowę będzie musiała jeszcze poczekać (kilka miesięcy temu Andrzej Kotala zapowiadał, że do 31 sierpnia ogłoszony zostanie przetarg na wyłonienie głównego wykonawcy, ale termin nie został dotrzymany). Wokół budowy zaczynają się gry i gierki, co dodatkowo podsyca frustrację kibiców, a ci 5 września zamierzają protestować pod Urzędem Miasta.
Czytaj także: III liga: Ruch Chorzów znowu przegrał. Dwie czerwone kartki dla Niebieskich
Na koniec sierpnia 2019 roku Ruch nie ma nowego stadionu, drużyny oraz dopingujących na domowych meczach kibiców. Ma jedynie długi i mglistą przyszłość. Lipcowy pożar został na moment przygaszony, jednak pikowania sportowego i organizacyjnego klubu to nie zakończyło. A jeszcze kilka lat temu chorzowianie w III lidze mieli zespół rezerw. Tam druga drużyna Niebieskich mierzyła się m.in. z drugim zespołem Górnika Zabrze czy Pniówkiem Pawłowice. Zespołami, z którymi wkrótce zagra pierwszy zespół. I wydaje się, że tacy piłkarze jak np. Bartłomiej Kulejewski, Mateusz Lechowicz czy Mariusz Idzik w ówczesnej drugiej drużynie mieliby problemy z zajęciem miejsca nawet na ławce rezerwowych.