Cztery razy wygrał z rakiem. Teraz walczy o nową protezę

Materiały prasowe / SiePomaga / Na zdjęciu: Mariusz Adamczyk
Materiały prasowe / SiePomaga / Na zdjęciu: Mariusz Adamczyk

Miał 12 lat. Potworny ból i jeszcze gorsza diagnoza. Kiedy po operacji poczuł, że wciąż ma obie nogi, krzyk radości zatrząsnął szpitalem. Potem musiał zmierzyć się z najgorszym. Mariusz Adamczyk znowu wygrał, ale został kaleką na całe życie.

W tym artykule dowiesz się o:

Guz kości strzałkowej. 12-latek nie rozumiał, co się z nim dzieje. Jego kumple z drużyny grali w piłkę, a on jeździł do szpitala, brał chemię. Wreszcie lekarze wycięli nowotwór. Koniec męczarni. Zwycięstwo. Ale radość trwała krótko.

Cztery razy rak

Spokój trwał cztery lata. Po tym czasie wykryto przerzuty do płuc. Piekło powróciło. Życie towarzyskie umarło. Szpital, chemia. Nawet nie mógł przełknąć śliny. Ale wygrał. Znowu!

Kolejne wznowienie choroby przyszło po studniówce. Znów chemia, operacja wycięcia guza. Na maturę poszedł bez włosów. Zwycięstwo! Teraz rak miał już nie wrócić. Ale... wrócił znowu. I okazał się jeszcze silniejszy.

ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Grzegorz Krychowiak uspokaja. "Jeszcze nic nie osiągnęliśmy"

W 2010 roku lekarze zdecydowali o amputacji nogi. Tylko to dawało nadzieję, że nie będzie kolejnych przerzutów. Płacz, niepewność. Czwarte zwycięstwo nie miało już tak wyraźnego smaku.

Reprezentanci amp futbolu na treningu Bayernu. Mieli prezent dla Lewandowskiego >>

Jeszcze tego samego roku kupił protezę. Była tylko namiastką normalności. Stało się jasne, że, aby wrócić do względnie normalnego życia, musi mieć inną, droższą, bardziej dopasowaną do jego ciała i potrzeb. Dzięki wsparciu ludzi dobrej woli udało się. Niemal idealna proteza pozwoliła Adamczykowi nawet zatańczyć na własnym weselu. Z prawie pełną swobodą ruchów.

Orzełek na piersi

Rak już nie wrócił. Dzięki talentowi, umiejętnościom, ale przede wszystkim - wytrwałości, Mariusz został reprezentantem Polski. Gra w kadrze amp futbolu. Możliwość wysłuchania polskiego hymnu, stojąc na murawie z orzełkiem na piersi, uznaje jako nagrodę od losu za ciągłą walkę ze śmiercią.

W 2017 roku doznał kontuzji, naderwał wiązadło rzepki. Konieczna była żmudna rehabilitacja. Cały kolejny rok spędził na walce z urazem. Nie mógł grać. Teraz powoli wraca. Odzyskuje wysoką formę, a trener kadry na nowo zaczyna go widzieć w składzie reprezentacji. Marzeniem jest gra podczas mistrzostw Europy w amp futbolu, które w 2020 roku odbędą się w Krakowie.

Problem w tym, że obecna proteza najlepsze lata ma już za sobą. - Jest po zabiegach serwisowych, ale nadal nie działa, jak powinna. Ma jakieś 30 stopni luzu, co jest niebezpieczne szczególnie przy poruszaniu się na schodach - tłumaczy Adamczyk.

Stara proteza zdecydowanie utrudnia też treningi. Nie ma mowy o porządnym przygotowaniu się do meczów kadry.

Włosi nie skreślają Krzysztofa Piątka. "Kadra może mu pomóc odzyskać pewność siebie" >>

Nowa noga potrzebna od zaraz

Brak nowej protezy może przekreślić szanse kadrowicza w walce o Euro, ale nie to jest najważniejsze. - Myślimy z żoną o dziecku, a przecież wychowanie malucha pochłania mnóstwo sił i energii. Tę energię chcę poświęcić właśnie jemu, a nie swojej walce z ograniczeniami po utraconej nodze. Także w pracy nie mam taryfy ulgowej, a nie siedzę wyłącznie w biurze. Jeżdżę samochodami, także dostawczymi. Nowa proteza jest potrzeba do tego, aby móc normalnie żyć.

Dzięki bliskim i przyjaciołom Adamczyk uzbierał olbrzymią część potrzebnej kwoty. Zabrało jednak 60 tys. zł. Zbiórka odbywa się tutaj:

Żona śp. Tomasza Płatosa, który przegrał swoją walkę z guzem mózgu, postanowiła przekazać część kwoty zebranej na leczenie właśnie reprezentantowi Polski. Dała aż 40 tys.

Potem ludzie dobrej woli dorzucili jeszcze ponad 11 tys., ale wciąż nie jest to całość kwoty. Do szczęścia brakuje "zaledwie" kilku tysięcy. Tyle dzieli 31-latka od powrotu do normalnego życia.

Komentarze (0)