To może być najbardziej wymagający rywal dla Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka. W piątek reprezentacja Polski gra piąty mecz w eliminacjach EURO 2020. Rywalem Biało-Czerwonych na wyjeździe będzie Słowenia. O jej sile stanowi Jan Oblak, bramkarz wyceniany przez branżowy portal transfermarkt.de na 100 mln euro.
To o 20 mln euro więcej od Alissona - tegorocznego zwycięzcy Ligi Mistrzów z Liverpoolem i Copa America z Brazylią. Z kolei od Łukasza Fabiańskiego, który wyjdzie w podstawowym składzie na Słowenię, Oblak jest droższy aż o 95 mln euro!
Słowak w ciszy dochodzi na szczyt. W tym sezonie w koszulce Atletico Madryt walczy o piąte Trofeo Zamora z rzędu. To nagroda dla bramkarzy z najniższą średnią traconych goli w La Liga. We wszystkich 210 występach dla Rojiblancos, 26-latek zachował 120 czystych kont. Jego umiejętności w połączeniu z żelazną dyscypliną w defensywie Diego Simeone to idealny przepis na zamurowanie bramki madryckiej drużyny.
ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Szczęsny na ławce podczas jesiennych spotkań! "Mam takich bramkarzy, że każda decyzja byłaby dobra"
-> Jerzy Brzęczek: Łukasz Fabiański numerem jeden
Niesamowicie skoncentrowany i niemal doskonale ustawiony na linii - dlatego Oblak jest w czołówce bramkarzy świata. Dużo wcześniej potrafi wykryć zagrożenie pod bramką, przez co - w porównaniu do kolegów - rzadziej rusza do efektownych interwencji.
Na Wanda Metropolitano odetchnęli z ulgą, kiedy w kwietniu zawodnik podpisał nowy kontrakt do 2023 roku. Klauzula wykupu zawodnika wzrosła tym samym do 120 mln euro.
Dobro narodowe
- Jednym z moich najważniejszych celów jest awans ze Słowenią na wielki turniej. To nie jest łatwe, ale i nie jest niemożliwe. Do tego marzę o triumfie w Lidze Mistrzów i mistrzostwie Hiszpanii - wyznał Oblak rodzimej telewizji RTVSLO.
Ostatnią piłkarską imprezą, na którą zakwalifikowali się Słoweńcy, było mundial w 2010 roku. Z kolei na EURO grali 19 lat temu! Rodacy nie bez powodu największe nadzieje pokładają właśnie w bramkarzu. Po nim jest dopiero 31-letni napastnik Josip Ilicić z Atalanty Bergamo.
O tym, jak dużym dobrym narodowym jest Oblak, boleśnie przekonał się były selekcjoner, Tomaz Kavcic. - Nie odzywa się do mnie, czuje się oszukany i to jest bardzo smutne. To moja wielka osobista porażka. Z Madrytu wypływały kłamstwa, a nawet ze mną nie rozmawiał - skarżył się trener.
Wszystko dlatego, że bramkarz sam poprosił federację o niepowoływanie na mecze w końcówce minionego roku, żeby wyleczyć kontuzję. Rozmowy miały odbyć się poza Kaviciem, który zaczął krytykować Oblaka. Za to zapłacił posadą.
- Gdybym był trenerem, mianowałbym tego bramkarza kapitanem i konsultował z nim wszystkie decyzje. Dla słoweńskiego futbolu to ikona. Wydaje mi się, że jeśli jakiś obcokrajowiec rozmawia o naszej piłce, od razu nam myśl przychodzi mu jedno nazwisko: Jan Oblak - mówił pierwszy trener bramkarza z NK Olimpija, Branko Oblak.
Młody Jan musiał wykazywać się dużą determinacją, żeby dojeżdżać na klubowe treningi i mecze do Lublany. Do rodzinnej miejscowości oddalonej ok. 30 km od stadionu często musiał wracać rowerem. W wywiadzie z krajową telewizją przyznał, że zdarzało mu się przesadzić. - Chciałem sprawdzić, jak szybko dojadę na zajęcia. Gdy dojechałem, byłem tak zmęczony, że nie mogłem trenować. Rekord? 30 km w 57 minut. A miałem wtedy 13 albo 14 lat - śmiał się po latach.
W wieku 17 lat Oblaka do Portugalii ściągnęła Benfica. W 2014 roku odszedł z niej do Atletico.
U selekcjonera Matjaza Keka bramkarz nie odpuścił ani minuty w meczach eliminacji EURO 2020. Jednak w tym roku tylko raz zachował czyste konto, w czerwcowym meczu z Łotwą.
Z Lewandowskim Oblak nie będzie miał łatwo. W czterech meczech Bayernu z Atletico, Polak strzelił Słoweńcowi dwa gole. Raz bezpośrednio po strzale bezpośrednio z rzutu wolnego, a potem głową. Ostatni raz zawodnicy mierzyli się ze sobą w 2016 roku.
Czytaj też: W takim składzie możemy zagrać w Lublanie