Początkowo po prostu podbiegał do piłki, wybierał róg i nawet na tę piłkę nie patrzył. Nie kombinował, uderzał tak mocno, ile miał siły. Teraz Robert Lewandowski nieustannie analizuje ruchy bramkarza, kontroluje przy tym uderzenie, zmienia tempo, zwania. I nie daje bramkarzom żadnych szans. W 26 na 27 rzutów karnych, sprawiał że bramkarz rzucał się w drugą stronę.
Serwis Bundesliga.com (oficjalny serwis niemieckiej ligi) przeprowadził analizę tego, jak rozwijały się rzuty karne snajpera Bayernu Monachium i kapitana reprezentacji Polski. Ta ewolucja miała trzy etapy.
W etapie pierwszym, gdy Robert Lewandowski grał jeszcze w Borussii Dortmund, strzelał rzuty karne w klasycznym stylu. To znaczy do piłki podbiegał ze stałym przyspieszeniem, a piłka po jego uderzeniu przekraczała prędkość 100 km/h. Lewandowski nie patrzył w ogóle na bramkarza, jego wzrok skupiony był tylko na piłce. Powodzenie strzału zależało z jednej strony od precyzji uderzenia, ale też od bramkarza. Jeśli rywal wybrał ten sam róg jak Lewandowski, jego szanse rosły.
ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Robert Lewandowski. "Nie wiem co sędzia tam zauważył!"
"Intruz" podbiegł do Lewandowskiego. Reakcja zasługuje na pochwałę - Zobacz wideo
W etapie drugim Polak prezentował już piłkarską politechnikę. Strzelać w ten sposób zaczął 3,5 roku temu. Już nie ładował na bramkę tyle, ile dała mu fabryka. Dobiegając do piłki zwalniał, bo jednocześnie cały czas obserwował bramkarza. Już nie patrzył na piłkę, tylko analizował zachowanie rywala. Jednocześnie sam zaczął wymuszać ruch bramkarza, robiąc zwód przed strzałem.
To niby zatrzymanie się jest na granicy przepisów. Wyjaśniał to nam swego czasu były międzynarodowy sędzia Rafał Rostkowski. - Przy wykonywaniu rzutów karnych zawodnik może robić zwody w czasie dobiegania do piłki: machać rękoma, nogami, zwalniać, przyspieszać, gwałtownie zwalniać i gwałtownie przyspieszać. Ważne, żeby po dobiegnięciu do piłki i przed jej kopnięciem się nie zatrzymał. I to słowo jest kluczowe. Gdyby Robert po dobiegnięciu do piłki nagle stanął w miejscu, zaczął wykonywać zwody, czy się rozglądać. Wtedy bramkarz mógłby zostać wprowadzony w błąd, że na przykład sędzia użył gwizdka i gra została zatrzymana. To byłoby nieuczciwe i jest zakazane.
Robert Lewandowski. Rzuty karne na pograniczu z przepisami - Czytaj więcej
Polak tego jednak nie robi, przez te wszystkie lata żaden arbiter nie zakwestionował sposobu wymyślonego przez naszego snajpera.
On sam jednak uznał, że musi coś zmienić. Bo okazało się, że i ta - wydawałoby się już perfekcyjna - formuła jednak zawodziła. Od marca 2018 roku, przez kolejnych 12 miesięcy Lewandowski spudłował 2 z 5 pięciu uderzeń. Zmylił bramkarza, ale piłki bramce nie zmieścił.
W etapie trzecim, Polak patrzy i na bramkarza i na piłkę, ale ostatniej fazie biegu. Najpierw więc czyta ruchy bramkarza w 0,4 sekundy, myli go, ale już przed oddaniem strzału spogląda jeszcze na piłkę, aby kopnąć ją perfekcyjnie. Znajduje odpowiedni balans między tymi wszystkimi częściami. Bramkarz, nawet jeśli rzuci się w tę samą stronę, ma minimalne szanse na obronę.
Odkąd Robert Lewandowski zmienił technikę strzelania rzutów karnych (na tę niby zatrzymaniem się), trafił do bramki 40 razy na 42 próby.
W całej profesjonalnej karierze zmarnował tylko 5 rzutów karnych.