- Dostałem dużo pozytywnych wiadomości, ale wielu też życzyło mi, żebym w Legii nigdy nie zagrał, złamał nogę czy odniósł kontuzję. Chore to - mówił Arvydas Novikovas zaraz po transferze do Legii Warszawa. Tak Litwina latem pożegnali kibice Jagiellonii. Teraz stanie z nimi twarzą w twarz.
W piątek w ramach ósmej kolejki PKO Ekstraklasy białostoczanie podejmą wicemistrza Polski. Dla litewskiego napastnika Legii będzie to pierwszy mecz po kontuzji mięśniowej, jakiej nabawił się w połowie sierpnia. Przez nią nie zagrał w rewanżowym meczu II rundy eliminacji Ligi Europy z Atromitosem Ateny. Od tamtej pory nie pojawił się na boisku ani na moment.
Okazja do powrotu będzie wyjątkowa. Novikovas zagra przeciwko byłej drużynie, w której się odrodził. Stał się kluczowym piłkarzem zespołu, ale nigdy nie został idolem kibiców. Ci zarzucali mu, że gwiazdorzy. Za to też otrzymał od nich pudełko snickersów (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Carlitos pożegnał się z Legią. "Nie wszystkich da się zmusić do zmiany zachowań"
Czeka na przełomowy mecz
Szanse na występ piłkarza w piątek są bardzo duże. - Ma za sobą treningi z zespołem i jest do naszej dyspozycji - mówił o 28-latku Aleksandar Vuković. Novikovas być może zastąpi Marko Vesovicia, którego trener chce oszczędzić po przerwie reprezentacyjnej.
Dla Litwina będzie to dopiero dziewiąty mecz w barwach Legii i pierwszy przeciwko byłej drużynie z Białegostoku.
Jako piłkarz Jagiellonii został gwiazdą całej ekstraklasy. Ireneusz Mamrot zrobił z Novikovasa lidera całej ofensywy. U polskiego trenera był w najlepszej formie. To miało swoje odbicie w statystykach. U Mamrota napastnik zdobył dla Jagiellonii 19 z 22 bramek i 17 z 18 asyst.
Porównanie meczów Novikovasa w Jagiellonii i Legii wg SofaScore.com:
Latem reprezentant Litwy postanowił zaryzykować. Legia urządziła pod niego trzecie podchody. Tym razem udane. Na pół roku przed końcem jego kontraktu z Jagiellonią, przeszedł do Warszawy za ok. 300 tys. euro.
Novikovas wciąż ma wiele do udowodnienia w stolicy. Wprawdzie ma za sobą już premierowego gola i asystę, ale w żadnym z dotąd rozegranych spotkań nie był kluczową postacią. Zdarzało mu się zbyt często tracić piłki - to też efekt dryblingów, w które uwielbia się wdawać. Do tego gubił koncentrację.
"Każdy by to zrobił"
Novikovas jednak tylko czekał na propozycję wojskowych. - Każdy z nas, gdyby dostał ofertę z Legii, to by tam poszedł. Może z wyjątkiem Rafała Grzyba, bo to legenda klubu - mówił o sobie i reszcie kolegów z Białegostoku dla "Przeglądu Sportowego". - Ale cała reszta na pewno by taką ofertę przyjęła. Zobaczyliby pieniądze i byłoby po sprawie - dodał.
Tym samym zawodnik przewidział swój transfer. Chociaż mógł trafić do Warszawy już pół roku wcześniej. Wtedy to Jagiellonia miała zablokować transfer licząc na walkę o mistrzostwo Polski. Nie udało się także jeszcze wcześniej. W 2016 roku trener Stanisław Czerczesow zabiegał o Novikovasa, ale temat zakończył się po jego odejściu Rosjanina z Legii. To ona ma w kraju jedne z największych pieniędzy.
A o nie chodzi też Litwinowi. Jednak w czerwcu mógł wybrać dużo korzystniejsze oferty. - Mogłem pójść do Turcji i zarabiać więcej. Chciał mnie Ankaragucu i jeszcze dwa kluby. Wychodzę z założenia, że do Turcji zawsze możesz iść, do Legii nie. Żona też chciała zostać w Polsce - powiedział dziennikarzom.
Czytaj też: To była największa zagadka w historii mundiali. Ronaldo odwiedził Polskę