Bundesliga. Trzy kolejki, które namieszały w Borussii Dortmund
Borussia Dortmund rządziła podczas letniego okna transferowego. Przeprowadzone transakcje zapowiadały walkę o mistrzostwo. Nikt się nie spodziewał, że nawet one nie uchronią drużyny przed kryzysem. Ten nastąpił już po trzech kolejkach.
Nikt się jednak nie spodziewał, że to BVB szybciej dopadnie pierwszy dołek. Bo już w trzeciej kolejce nad Dortmundem zebrały się czarne chmury.
Zaraz przed przerwą na zgrupowania reprezentacji faworyt z Dortmundu przegrał 1:3 z beniaminkiem, Unionem Berlin. To była ogromna niespodzianka. Jednak pierwszy niepokojący sygnał dotarł tydzień wcześniej z Kolonii - wtedy Borussia uratowała wynik dopiero w końcówce i wygrała 3:1.
ZOBACZ WIDEO "Druga Połowa". Rozżalony Lewandowski źle wykorzystywany w kadrze? "Nie mógł grać jak typowy napastnik"Cierpliwość
Po porażce z Unionem ulubionym słowem Luciena Favre'a było "cierpliwość". - Powinniśmy zachować cierpliwość i nie spieszyć się przy wyniku 1:1. Trzeba było bronić, a byliśmy niecierpliwi i straciliśmy bramkę na 1:2. Potem dalej brakowało nam cierpliwości, bo nadal był czas, by doprowadzić do wyrównania - mówił trener BVB.
Szybko 61-latek znalazł się pod ostrzałem. A kiedy tylko niemieckie media dowiedziały się, że po porażce z Unionem Szwajcar dał piłkarzom łącznie pięć dni wolnego został ironicznie nazwany "mistrzem odnowy biologicznej". Nie o takie mistrzostwo chodzi działaczom Borussii.
Było wielkie polowanie, może być wielki kryzys. "Bild" dolał oliwy do pieca i wyjawił, że nie wszystkie zakupy akceptował Lucien Favre. Według relacji tabloidu, trener Borussii wcale nie widział w swojej drużynie Hummelsa i Schulza. Przyjściem tego pierwszego szczególnie zachwycały się klubowe władze. W końcu obrońca pamięta sukcesy odniesione jeszcze w zespole Juergena Kloppa. Z kolei Favre'owi 30-latek nie pasuje do koncepcji.
-> Tak Real Madryt chciał pozyskać Roberta Lewandowskiego. Kulisy negocjacji
Przy okazji naraził się na kontrę działaczy tonując nastroje. Trener kazał uważać na słowa, podczas gdy latem zapowiadano walkę o mistrzostwo, które wyślizgnęło się z rąk w maju.
- Przecież wyznaczanie celów bez wcześniejszej konsultacji z trenerem byłoby szalone - odpowiedział na łamach "Kickera" dyrektor sportowy, Michael Zorc.
Kłębek nerwów
Atmosfera w Dortmundzie szybko uległa zmianie. W minionych rozgrywkach panował ogromny optymizm. Favre zaliczył znakomite wejście do klubu, Borussia zaczęła grać efektowny futbol i punktowała kolejnych rywali.
Wtedy wszyscy zachwycali się jego perfekcjonizmem. Anegdoty o tym, jak Szwajcar przerywał trening i ustawiał stopę Marco Reusa lub kazał piłkarzom inaczej ustawiać nadgarstki chwytając piłkę wywoływały uśmiech. Dziś bardziej wywołują niepokój, bo wszystkie obsesje Favre'a w momencie kryzysu obracają się przeciwko niemu.
Z poprzednich klubów w Niemczech zawsze odchodził w atmosferze skandalu. Zawsze, kiedy zespół zaczynał spisywać się poniżej możliwości. W 2009 roku po zwolnieniu z Herthy nie szczędził gorzkich słów mówiąc o jej zarządzie. Z kolei Borussię Moenchengladbach zostawił w 2015 roku, gdy sześć z rzędu meczów na starcie sezonu.
Wszystkie ciemne chmury może rozgonić sobotni mecz z Bayerem Leverkusen. BVB wróci na Signal Iduna Park i zagra z rywalem, z którym nie przegrała od października 2016 roku. Początek rywalizacji o godzinie 15:30. Transmisja w Canal+.
Czytaj też: To była największa zagadka w historii mundiali. Ronaldo odwiedził Polskę