[b]
Zbigniew Mucha: Nie macie obaw, że zbyt mocno rozbudzicie apetyty kibiców, którym bezpieczna pozycja w lidze tym razem nie będzie wystarczać?
[/b]
Łukasz Broź: Absolutnie, przecież w tym cała rzecz, by zdobywać jak najwięcej punktów, a jak się to wszystko zakończy, trudno dziś przewidywać. Mam tylko nadzieję, że grając w ten sposób, będziemy przyciągać fanów na stadion.
Śląsk zmienił się nie tylko personalnie. Widać u was pewność siebie, pewność własnych poczynań, nie ma przesadnego respektu dla rywala, jest chęć walki i szukania niebanalnych rozwiązań. Skąd to się wzięło?
Może ze zmiany mentalności? Na pewno kilka dobrych wyników sprawiło, że automatycznie wzrosła pewność siebie. Nie chcę opowiadać o pracy, jaką wykonujemy z trenerem Lavicką, ale mam wrażenie, że na boisku widać po prostu drużynę. Tylko tyle i aż tyle. Jesteśmy poukładani, gramy blisko siebie, angażujemy się w grę, wspieramy, realizujemy konsekwentnie każdy plan.
I automatycznie wychodzi wam wszystko, nawet zdobywanie bramek, których teoretycznie nie mieliście prawa zdobyć…
To prawda, bo to co Mateusz Cholewiak uderzył z Cracovią - nie mam pytań. Ale wszystko wiąże się ze sobą. Nie grasz sparaliżowany strachem o wynik czy brakiem wiary we własne możliwości, więc nie boisz się podejmować ryzykownych decyzji.
Korona Kielce może stracić płynność finansową. Klub prosi miasto o pomoc - Czytaj więcej
Ponoć sprzyja wam szczęście.
Jasne, wygrywamy dzięki fartowi. Dajcie spokój, czasami szczęście się uśmiechnie, ale na dłuższym dystansie wszystko się wyrównuje. Suma szczęścia i tak dalej...
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Piotr Zieliński potrzebuje wstrząsu? "Nigdy nie był wkurzony"
Co by jednak nie mówić, Śląsk trafił z transferami, bo choćby Putnocky, Stiglec, Płacheta wnieśli sporo jakości.
Bez dwóch zdań - letnie okno transferowe trzeba zapisać na plus. A z każdym meczem coraz lepiej się docieramy, nowi przestają być nowymi.
Po takich występach wasz nowy bramkarz pewnie nawet nie musiał stawiać wkupnego piwa?
Że niby my Matusowi? No nie, tak dobrze nie ma, ale faktycznie broni znakomicie. Tyle że proponuję zachować zimną głowę. Nie tylko w przypadku bramkarza, ale w ogóle Śląska, bo sezon jest długi, są górki, ale mogą pojawić się również dołki.
Słyszałem teorię, że bez Marcina Robaka Śląsk wygląda lepiej, nie jest od niego uzależniony, szuka innych, nieszablonowych rozwiązań. Co ty na to?
Wiadomo, Marcin to klasowy napastnik i bez jego bramek byłoby nam niejednokrotnie trudno. Z drugiej strony może ta teoria trochę polegać też na prawdzie, ponieważ odpowiedzialność za wyniki i zespół rozkłada się na innych. Niemniej ciężko to zważyć.
Najlepszy jak dotąd mecz Śląska? W Poznaniu?
Na pewno. Fajnie się tam pokazał prawy obrońca Śląska... Ale mniejsza o to. W każdym razie myślę, że zaskoczyliśmy Lecha odważną, otwartą grą, tym że zdecydowaliśmy się pójść na wymianę ciosów i jeszcze w tej wymianie byliśmy skuteczniejsi.
Wracając do tego prawego obrońcy, niektórzy mówili: One Man Show…
No, fajnie mówili, ale to był show całego Śląska.
Ale jakiś diabeł w niego wstąpił?
O, to ładne. W rodzinnym Giżycku wciąż tak do mnie mówią. W lidze co prawda rzadziej, ale wielu chłopaków, także w klubie, podłapało starą ksywkę. Wyczaili mój nick na social mediach "diablo28", i po nitce do kłębka doszli skąd się to wzięło.
A skąd się wzięło?
Przykleiło się, kiedy miałem siedem czy osiem lat. Byłem młodzieńcem nieco nadpobudliwym, w związku z czym zdarzyło się zrobić kilka głupich rzeczy.
Dziś ta nadpobudliwość chyba ci pomaga, bo biegasz wzdłuż linii boiska jakbyś przeżywał drugą młodość.
Chyba trzecią… Fizycznie czuję się jednak bardzo dobrze, nic nie kłuje w mięśniach, nie strzyka w kościach, przepracowałem elegancko okres przygotowawczy. To zupełnie inna sytuacja niż rok temu, kiedy ten okres przygotowawczy wyglądał inaczej. W dodatku zaraz po przyjeździe do Wrocławia co chwila się coś przyplątywało. A to dwójka, a to łydka, za każdym razem dwa, trzy tygodnie przerwy. Teraz, odpukać, jest inaczej.
Jednym słowem - młody Bóg?
Raczej młody Diabeł. Niemniej lata uciekają i do pewnych wysiłków już organizm nie wróci. Jest dobrze, nie narzekam, ale trzeba być czujnym, bo moment, w którym zdajesz sobie sprawę, że już nie możesz biegać tak, jak dawniej, dopada cię znienacka. Widziałem to u kolegów. Masz serce, kochasz to, co robisz, wydaje ci się, że wszystko jest w porządku, że jest dokładnie tak samo jak zawsze, tymczasem nie jest. Myślisz, że super się ruszasz, ale się nie ruszasz. Sam tego nie ocenisz dokładnie, ale ktoś z boku widzi, że zachowujesz się jakby na zwolnionym filmie. Widziałem to po kolegach, którzy gaśli z miesiąca na miesiąc. To nieuniknione, mnie też to czeka.
Ciekawa sprawa, że od startu sezonu zbierasz wysokie oceny, tymczasem w czerwcu wydawało się, że mimo ważnego kontraktu, odejdziesz do Płocka?
Ktoś puścił plotkę, ktoś napisał, inny podjął. Wyszło śmiesznie.
Byłeś ponoć w Wiśle na testach medycznych?
Byłem w Warszawie, bo tam na stałe mieszka moja rodzina. Ktoś zobaczył mnie w Enel-Sporcie na Legii, gdzie w tym samym czasie był Kuba Rzeźniczak i w ten sposób łącząc fakty, niemal przesądził o moim transferze.
Jagiellonia - Legia. Camara upadł, nie było karnego. Ależ zamieszanie. Zobacz wideo - Czytaj więcej
Czyli nie było tak, że Śląsk dał ci wolną rękę w poszukiwaniu klubu?
W pewnym momencie były jakieś zawirowania, ale czy Śląsk faktycznie nosił się z zamiarem wytransferowania mnie, czy nie, tego nie wiem. Proponuję zapytać w klubie. Dla mnie istotne, że mam jeszcze do czerwca ważny kontrakt.
Często wracasz wspomnieniami do czasów legijnych?
Na pewno pod względem trofeów i w ogóle dyspozycji piłkarskiej był to najlepszy okres w karierze.
Wycisnąłeś maksa?
Nie, mogłem więcej. Pozostaje niedosyt, z tym że ja mam tak zawsze. Ciągle czuję, że mogłem coś zrobić lepiej, szybciej pobiec, celniej kopnąć.
Miałeś nadzieję, że Legia przedłuży z tobą umowę?
Nie wiem czy nadzieja to dobre słowo, ale na pewno chętnie zostałbym w Warszawie. Długo czekałem na sygnał z Łazienkowskiej, nie podejmowałem konkretnych rozmów z innymi klubami. Byłem fair w swoim postępowaniu, nie mam sobie nic do zarzucenia. Miał ktoś z Legii do mnie zadzwonić, nie zadzwonił. Wyszło może mało elegancko, ale nie rozpamiętuję takich spraw. Idę do przodu, zamykam temat.
Nikt cię co prawda jeszcze na emeryturę nie wysyła, zwłaszcza po takim wejściu w sezon, ale myślisz powoli o powrocie w rodzinne strony?
Wydaje mi się, że będę przeplatał - mieszkał trochę w Warszawie, trochę w Giżycku. Drogi dobre pobudowali, więc nie ma problemu z odległością, a dzieci zadomowiły się w Warszawie, tam mają znajomych, szkołę, treningi...
Kopią?
Owszem, tatę. To dziewczynki, więc do futbolu niekoniecznie je ciągnie. Natomiast przyznaję, że nie mógłbym na dłuższą metę wytrzymać bez Mazur - bez lasów, jezior, ryb. Tam odpoczywam najlepiej, Egiptu i Majorki nie potrzebuję. Słucham czasem ludzi jak mówią, że na Mazurach to tylko komary i kleszcze, ale kiedy już raz pojadą, zobaczą, poczują naturę, są zauroczeni. Taka jest nasza mentalność - nie znamy dobrze własnego kraju, ciągniemy za to na zagraniczne wycieczki.
Czyli co - skuter, motorówka i jezioro to plan na emeryturę?
Wystarczyłby dobry kajak. Ale coś na pewno kupię, bo to niesamowita frajda i relaks. Tyle że jeszcze nie teraz, wciąż największą radochę mam z gry w piłkę.