PKO Ekstraklasa. Radosław Sobolewski - skazany na Wisłę

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Radosław Sobolewski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Radosław Sobolewski

- Czuję emocje dwukrotnie większe niż przed innym meczem. Sentymenty idą na bok, ale i tak będę kibicował... Wiśle - mówi przed niedzielnym spotkaniem z Wisłą Kraków trener Wisły Płock Radosław Sobolewski.

Serce 42-latka zabije mocniej, bo choć piłkarski i trenerski chrzest w ekstraklasie przeszedł w Wiśle Płock, to najwięcej w zawodowym życiu zawdzięcza Białej Gwieździe.

Z nią był związany najdłużej w karierze (2005-2013) i przy Reymonta 22 święcił największe sukcesy. Sięgnął z Wisłą Kraków po cztery mistrzostwa Polski, był jej kapitanem i jako jej gracz został ważnym ogniwem reprezentacji Polski.

To w Krakowie stawiał też pierwsze trenerskie kroki i przygotowywał się do samodzielnej pracy szkoleniowej. W niedzielę poprowadzi płocczan przeciwko Białej Gwieździe, a jeszcze 48 dni temu stał u boku Macieja Stolarczyka podczas meczu z Górnikiem Zabrze.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Bayer Leverkusen wygrywa. Gikiewicz nie uchronił Unionu przed porażką [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS[

- Dużo dyskutowaliśmy na ten temat. Z jednej strony nie chciałem go stracić, a z drugiej wiedziałem, że jest gotowy do tego, by stanąć za sterem ekstraklasowego zespołu. To zwieńczenie kilkuletnich przygotowań - mówi Stolarczyk.

Medale zamiast taksometru

Sobolewski trafił do Wisły dopiero jako 29-latek, ale ma w klubie status legendy. Do Krakowa przeniósł się z Groclinu Grodzisk Wlkp. w styczniu 2005 roku, by zastąpić Mirosława Szymkowiaka, który wyemigrował do Trabzonsporu.

Zadania nie miał łatwego, ale z marszu wszedł do "11" najlepszej drużyny w kraju i już pół roku później cieszył się z pierwszego w karierze mistrzostwa. Tytuł smakował mu wyjątkowo, bo dwa i pół roku wcześniej chciał kończyć karierę.

Jako gracz Wisły Płock długo pauzował przez uraz ścięgna Achillesa i nie zgodził się na obniżkę pensji, za co został przesunięty do rezerw. Pomocną dłoń wyciągnął do niego Bogusław Kaczmarek, ściągając go do Groclinu.

- Zadzwoniłem do niego, jak wracał z jakiegoś Sierpca czy z innego meczu IV ligi. Mówił, że da sobie spokój z piłką, wróci do Białegostoku i zostanie taksówkarzem. Był załamany, ale przekonałem go, żeby skorzystał z mojej oferty - mówił nam Kaczmarek w sierpniu.

Zbigniew Drzymała dał się namówić na sprowadzenie płockiego banity, ale nie na tyle, by zaproponować mu atrakcyjny kontrakt. Sobolewski podpisał dwuletnią umowę na przeciętnych warunkach, których Groclin nie zdążył w porę negocjować. Z Wisłą porozumiał się już latem 2004 roku, a pół roku później trafił do niej jako wolny zawodnik - lepszego transferu bezgotówkowego klub z Reymonta 22 nigdy nie zrobił.

Nie na sprzedaż

Sobolewski jest najlepszym polskim piłkarzem w XXI wieku, który nie wyjechał ekstraklasy. Nie dlatego, że nie chciał. Wyjazd za granicę był jednym z jego sportowych celów. Jednym z dwóch, których nie zrealizował.

Czytaj również -> Paweł Brożek - będziemy o nim opowiadali wnukom

- Każdy chciałby spróbować sił za granicą. Były takie momenty, że chciałem zmierzyć się z wyjazdem, ale z różnych powodów nigdy nic z tego nie wyszło - przyznał w 2010 roku w magazynie "Forza Wisła".

Jeszcze będąc w Groclinie, miał ofertę z 1.FC Nuernberg, ale przyszła nie w porę - po serii urazów nie czuł się na siłach, by sprawdzić się w Bundeslidze. Po pierwszym roku gry w Wiśle zgłosiły się kluby z Anglii, Niemiec i Szkocji, ale według Bogusława Cupiała był nie na sprzedaż. Nie rozdzierał szat: - Odbieram to tak, że się mnie ceni. To jest miłe, przyjemne i dodaje skrzydeł.

W latach 2010-2013 Radosław Sobolewski był kapitanem Wisły Kraków
W latach 2010-2013 Radosław Sobolewski był kapitanem Wisły Kraków

Cupiał zmienił zdanie w 2008 roku. Przyjął ofertę Trabzonsporu, ale do transferu nie doszło, ponieważ Turcy nie przedstawili gwarancji bankowych. Wtedy Sobolewski wyleczył się z emigracji i zamierzał wprowadzić Wisłę do Ligi Mistrzów.

- Czystej motywacji mam dziś więcej niż w przeszłości. Kiedyś dochodziła chęć zarabiania większych pieniędzy, ale teraz one odgrywają mniejszą rolę. Celem jest Liga Mistrzów - to ona mnie nakręca. Jesteśmy bardzo blisko - mówił "Przeglądowi Sportowemu" w przededniu rewanżowego meczu IV rundy eliminacji z APOEL-em Nikozja (2011).

Grecka tragedia

Na Cyprze Wisłę od awansu dzieliło kilka minut, ale to nie w Nikozji krakowianie byli najbliżej Champions League. Wtedy nacisnęli klamkę i próbowali przekroczyć próg Ligi Mistrzów - jedną nogą w elicie byli sześć lat wcześniej.

W pierwszym meczu III rundy kwalifikacji do edycji 2005/2006 Wisła pokonała u siebie Panathinaikos 3:1. Po 65 minutach rewanżu Grecy prowadzili 2:0, ale 12 minut przed końcem piękną bramkę uderzeniem z dystansu zdobył Sobolewski.

"Uderzenie jak marzenie! Teraz się role odmieniły!" - ekscytował się Dariusz Szpakowski. "To strzał za parę milionów, he he" - wtórował mu Jacek Gmoch.

Sobolewski dał Wiśle nadzieję, by niedługo później przejść drogę z nieba do piekła. W 87. minucie Grecy trafili na 3:1, a gdy wszyscy czekali już na dogrywkę, "Sobol" zarobił czerwoną kartkę. W "10" wiślacy przegrali 1:4 i obeszli się smakiem.
Cupiał był wściekły na piłkarzy i Jerzego Engela, który mimo osłabienia nakazał grać "futbol na tak", co doprowadziło do tragedii. Sobolewskiego na czarnej liście jednak nie było. Gniew właściciela skupił się na Tomaszu Frankowskim, Tomaszu Kłosie, Radosławie Majdanie i trenerze.

Buntownik z wyboru

Engela zastąpił Tomasz Kulawik, ale docelowym następcą byłego selekcjonera został Dan Petrescu. Rumun wszedł do szatni z drzwiami i futryną, pomiatając piłkarzami, którzy wygrali ligę trzy razy z rzędu. Wiślacy długo zaciskali zęby, nie wchodząc w otwarty konflikt z trenerem. Petrescu dopiero pod koniec pracy postanowił wsłuchać się w głos szatni. W imieniu drużyny przemówił Sobolewski.

"Niedługo przed zwolnieniem Petrescu zebrał drużynę na boisku treningowym. Chodził od piłkarza do piłkarza z pytaniem, co jest nie tak. Niby liczył na szczerość, ale był jak bomba zegarowa, czekał na dobry moment, by wybuchnąć.

Podniósł się Sobolewski: - Trenerze, my po prostu nie wiemy, co mamy grać, jak biegać, jak się poruszać.

Rumun eksplodował gniewem, dopiero po chwili ruszył dalej i wciąż stawiał to samo pytanie" - czytamy w "Śnie o potędze".

Kilka lat później, gdy w podobny sposób wiślaków próbował traktować Michał Probierz, szatnia się zbuntowała, a na czele rebelii stanął kapitan Sobolewski. W tym przypadku czas nie uleczył ran - Probierz pielęgnuje w sobie urazę zarówno do Wisły, jak i do Sobolewskiego.

Legenda na bocznicy

Chciał grać w Wiśle do końca kariery, ale nie było mu to dane - po sezonie 2012/2013 klub zrezygnował z jego usług. Podczas pożegnalnej konferencji prasowej rozpłakał się jak dziecko. Na chwilę musiał nawet opuścić miejsce za pulpitem.

Radosław Sobolewski w trakcie pożegnania z Wisłą Kraków w 2013 roku
Radosław Sobolewski w trakcie pożegnania z Wisłą Kraków w 2013 roku

- Przepraszam, ale emocje wzięły górę. To moja najtrudniejsza konferencja. Nie było ich zbyt wiele, ale ta jest najtrudniejsza. Ciężko było mnie namówić, ale wiadomo - kończy się coś wspaniałego w moim życiu - mówił łamiącym się głosem.

Mimo 36 lat na karku nie narzekał na brak ofert. Z wielu wybrał tę Górnika Zabrze. W nowych barwach zadebiutował... przy Reymonta 22. Kibice Wisły przygotowali dla niego specjalną oprawę - wcześniej takiej doczekał się tylko Cupiał. "Sobol, nie zapomnij" - brzmiało hasło na transparencie powieszonym pod olbrzymim portretem.

Oprawa kibiców Wisły Kraków dedykowana Radosławowi Sobolewskiemu
Oprawa kibiców Wisły Kraków dedykowana Radosławowi Sobolewskiemu

Do dziś nie wiadomo, kto tak naprawdę podjął decyzję o rezygnacji z jego usług, ale ktokolwiek to był, nie kierował się formą sportową. Weteran jeszcze przez dwa i pół roku był czołowym pomocnikiem ligi, a mający go zastąpić Cezary Wilk kilka tygodni później uciekł do Deportivo La Coruna i Wisła miała problem z obsadzeniem jego pozycji.

- Nie mam żalu do Wisły - pozostanie w moim sercu do końca życia. Za decyzją o rezygnacji z mojej osoby stoi konkretny człowiek, a nie cały klub - mówił. Trenerem był wtedy Franciszek Smuda, a prezesem - Jacek Bednarz, ale żaden z nich nigdy jednoznacznie nie skomentował rozstania z Sobolewskim.

Życie po życiu

Ostatni mecz w ekstraklasie rozegrał 19 marca 2016 roku, a licznik jego występów zatrzymał się na 374. Biłby dalej, gdyby nie uraz, którego doznał podczas zajęć na kursie trenerskim w szkole PZPN. To przyspieszyło jego rozstanie z boiskiem, ale przejście do "życia po życiu" miał płynne. Od razu zgłosił się do niego prowadzący Wisłę Dariusz Wdowczyk - jego były trener z Płocka.

- Tak naprawdę nigdy nie odszedłem - serduchem cały czas byłem przy Wiśle. Nawet gdybym miał do niej wejść pięć czy sześć  razy, to zrobiłbym to z wielką satysfakcją - przyznał po powrocie.

Czytaj również -> Nietypowa godzina meczu Wisła Płock - Wisła Kraków

Został asystentem "Wdowca", a cztery miesiące później, gdy ten zrezygnował z pracy, nie mogąc porozumieć się Marzeną Sarapatą i jej ludźmi, zastąpił go w roli pierwszego trenera. Poprowadził zespół w pięciu meczach i ustąpił miejsca Kiko Ramirezowi.

Rok później scenariusz się powtórzył: nim Ramireza zastąpił Joan Carrillo, do końca rundy jesiennej Wisłą opiekował się Sobolewski. Takie okresy przejściowe nie zostają w pamięci, ale "Sobol" wykorzystał szansę na, by wzmocnić swoją legendę.

W pierwszym meczu pod jego wodzą Wisła rozbiła Cracovię na jej terenie 4:1, odnosząc najwyższe zwycięstwo przy Kałuży 1 od 1931 roku. A Sobolewski czuł podwójną satysfakcję, bo utarł nosa Probierzowi.

Wisła wciąga

Na zastąpienie Stolarczyka nie miał szans, dlatego nie zastanawiał się długo nad ofertą Wisły Płock. - Przyszedł czas na wyzwania. W Krakowie pracowałem z fantastycznymi ludźmi, dużo się nauczyłem, wyciągnąłem wnioski, usystematyzowałem wiedzę, a teraz chcę spróbować swoich sił - tłumaczył.

Przy drugim pożegnaniu udało mu się powstrzymać łzy: - Starałem się nie rozklejać, ale wzruszenie jest na pewno. Jestem bogatszy o doświadczenia i podchodzę do tego spokojniej, ale musiałem się mocno trzymać.

Jak doszło do tego, że tak mocno zżył się z Białą Gwiazdą? - To klub, który umie budować swoją tożsamość. Jeśli ludzie widzą, jak szanuje się tutaj legendy, to przesiąka się tym wszystkim. Jest coś magicznego w tym klubie, coś wielkiego. Wisła wciąga... - przyznał w rozmowie z "Dziennikiem Polskim".

***

Mecz 9. kolejki PKO Ekstraklasy Wisła Płock - Wisła Kraków odbędzie się w niedzielę o godz. 12:30.

Komentarze (0)