Eliminacje Euro 2020. Łotwa - Polska. Wojciech w końcu Szczęsny. Los nareszcie uśmiechnął się do bramkarza

Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny
Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny

W ostatnich latach Wojciech Szczęsny mógł się czuć jak biblijny Hiob, ale w końcu i do niego los się uśmiechnął. Z drugiej strony zagra z Łotwą pod dużą presją. Nie będzie miał marginesu błędu - musi udowodnić, że ostatnio selekcjoner się pomylił.

Wojciech Szczęsny nie mógł pogodzić się z tym, że we wrześniowych meczach eliminacji Euro 2020 ze Słowenią (0:2) i Austrią (0:0) Jerzy Brzęczek postawił na Łukasza Fabiańskiego. Od kadencji Adama Nawałki, która była swoistym renesansem polskiej piłki reprezentacyjnej, numerem jeden w bramce Biało-Czerwonych najczęściej był właśnie Szczęsny.

Najpierw, przed startem kwalifikacji do Euro 2016, wygrał rywalizację z Arturem Borucem, a przed samym turniejem we Francji Nawałka postawił na niego kosztem Łukasza Fabiańskiego. Gdy potem przyszedł czas tego ostatniego, Szczęsny nie złożył broni i na mundial do Rosji poleciał już jako "jedynka".

Bramkarz Juventusu wygrał też rywalizację przed startem kwalifikacji do Euro 2020 i w marcowych meczach z Austrią (1:0) i Łotwą (2:0) spisał się bez zarzutu. Przy okazji kolejnego zgrupowania stracił jednak miejsce w bramce. W czerwcowych spotkaniach z Macedonią (1:0) i Izraelem (4:0) nie mógł zagrać z powodu urazu kolana, a wrześniowe pojedynki ze Słowenią (0:2) i Austrią (0:0) obejrzał z ławki rezerwowych.

ZOBACZ WIDEO: El. Euro 2020: Łotwa - Polska. Niepotrzebne słowa Bońka? "Akurat on nie jest osobą, która powinna pouczać innych"

W domu najlepiej

Golkiper, który w zespole mistrza Włoch stoi w hierarchii wyżej od legendarnego Gianluigiego Buffona, a który wcześniej wygrał w Romie rywalizację z Alissonem, nie mógł pogodzić się z decyzją selekcjonera. Szczęsny nie krył rozgoryczenia w czasie zgrupowania, a po powrocie do Włoch dolał oliwy do ognia. "Dom to miejsce, w którym czujesz się kochany i doceniany. Wspaniale do niego wrócić" - napisał na Instagramie.

Według sport.pl, Szczęsny bardzo źle zareagował, kiedy usłyszał od trenera Brzęczka, że do końca eliminacji bronił będzie Fabiański: "Jak opisał nam jeden ze świadków, 'kipiał'. Gestykulował, zachowywał się jakby, czegoś nie rozumiał. Z boku wyglądało to, jakby nieoczekiwanie ktoś właśnie zwolnił go z pracy".

Znamienne jest to, że postawę Szczęsnego między wierszami potwierdził Zbigniew Boniek, który w innych sytuacjach raczej dbał o to, by sprawy kadry nie były wywlekane na zewnątrz.

- Słyszałem, że jest niezadowolony. I dobrze. Zdziwiłbym się, gdyby nie był porządnie wkurzony. Jego pozycja jest szalenie niewdzięczna. Gdyby miał pan dwóch Lewandowskich, tego drugiego zawsze można wpuścić w 70. minucie, a w bramce stoi jeden - mówił prezes PZPN w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Pożaru nie było

Trudno posądzać Szczęsnego o to, że wbijał igły w reprezentującą Fabiańskiego laleczkę voodoo, ale dwa tygodnie później jego sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Fabiański w meczu ligowym West Hamu United doznał urazu uda, przez który będzie pauzował przez co najmniej trzy miesiące, czyli na pewno do końca kwalifikacji.

Czytaj również -> Przewidywany skład Polski na mecz z Łotwą

W jednej chwili Szczęsny z niezadowolonego rezerwowego stał się numerem jeden, który musi udowodnić selekcjonerowi, że ten się mylił. Brzęczek w międzyczasie odwiedził bramkarza Juventusu w Turynie.

- Odwiedziłem Wojtka, ale nie po to, żeby coś wyjaśniać. Każdy chce grać, a ja muszę podejmować trudne decyzje. To normalne, że zawodnik jest niezadowolony, kiedy siada na ławce. Pojawiają się emocje, a w nich można powiedzieć różne rzeczy. Nie było jednak tak, że gasiłem jakiś pożar. Nie można zadowolić wszystkich piłkarzy - stwierdził selekcjoner.

Grecka tragedia

Teraz los uśmiechnął się do Szczęsnego, ale w ostatnich latach doświadczał go jak Bóg biblijnego Hioba. Do 8 czerwca 2012 roku wydawało się, że bramkarz jest w czepku urodzony. W meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją (1:1) stanął w polskiej bramce jako najmłodsza "1" turnieju, ale to był jeden z jego najgorszych występów w karierze.

Tuż po zmianie stron, przy stanie 1:0. popełnił brzemienny w skutki błąd i Polska straciła prowadzenie. A w 68. minucie przedwcześnie zakończył udział w turnieju. Za faul w polu karnym został ukarany czerwoną kartką, a zastępujący go Przemysław Tytoń spisywał się tak dobrze, że na trzeci mecz Franciszek Smuda postawił właśnie na niego, a nie na Szczęsnego.

Spalony

Odbudowanie pozycji w drużynie narodowej zajęło Szczęsnemu dwa lata. Na starcie el. Euro 2016 wygrał rywalizację z Borucem i był mocnym punktem Biało-Czerwonych. Był jednym z twórców historycznego zwycięstwa z Niemcami (2:0), które było mitem założycielskim drużyny Nawałki.

Czytaj również -> Piotr Świerczewski stanął w obronie Jerzego Brzęczka

Bronił z mistrzami świata jak natchniony i tylko kataklizm mógł mu odebrać miejsce w drużynie narodowej. I nadszedł. A raczej sprowadził go na siebie sam Szczęsny. 1 stycznia 2015 roku, po ligowym meczu z Southampton (0:2), w którym popełnił kosztujący porażkę błąd, zapalił papierosa pod prysznicami i podpadł Arsene'owi Wengerowi. Menedżer nie tylko ukarał go finansowo, ale też odsunął od gry.

Przez sytuację w Arsenalu Szczęsny spadł w reprezentacyjnej hierarchii. Przed meczem 5. kolejki el. Euro 2016 z Irlandią (1:1) w Dublinie zastąpił go Fabiański, który w międzyczasie wyrósł w Swansea City na czołowego golkipera Premier League i do końca eliminacji nie wpuścił już Szczęsnego do bramki.

Deja vu

Przed Euro 2016 Nawałka otworzył rywalizację między bramkarzami i ponownie zwycięsko wyszedł z niej Szczęsny, ale we Francji przeżył deja vu. Tym razem w meczu otwarcia z Irlandią Północną (1:0) zagrał w pełnym wymiarze, ale los z niego zadrwił, bo był to jego ostatni występ na Euro 2016.

Szczęsny nie miał w Nicei wiele pracy, a przy jednej z nielicznych interwencji, w wyniku ataku Kyle'a Lafferty'ego doznał urazu mięśnia uda, który wyeliminował go z gry do końca turnieju. Do bramki wskoczył Fabiański i spisywał się znakomicie. W spotkaniach z Niemcami (0:0) i Ukrainą (1:0) zachował czyste konto, a skapitulował tylko po razie w meczach ze Szwajcarią (1:1, k. 6:5) i Portugalią (1:1, k. 4:6).

Przeklęte mecze otwarcia

W kwalifikacjach do mundialu w Rosji Fabiański i Szczęsny bronili na zmianę, ale do Rosji jako numer jeden poleciał Szczęsny. Jednak i tym razem mecz otwarcia był dla niego pechowy. Polska uległa Senegalowi (1:2) i o ile przy pierwszym golu rywali nie miał nic do powiedzenia, to przy drugim popełnił kosztowny błąd.

Dalekim wybiegiem przed pole karne próbował za wszelką cenę ratować skórę Grzegorzowi Krychowiakowi, który wycofał piłkę między obrońców a bramkarza. Szczęsny nie zdążył dobiec do futbolówki przed M'Baye Niangiem i mógł tylko patrzeć, jak chwilę później Senegalczyk pakował piłkę do siatki.

Po mundialu Fabiański i Szczęsny znów rywalizowali o miejsce w bramce. Po meczach Ligi Narodów selekcjoner uznał, że numerem jeden będzie Szczęsny, ale ten przez kontuzję, podobnie jak w 2016 roku, znów stracił miejsce w bramce na rzecz Fabiańskiego

Teraz role się odwróciły i to Szczęsny skorzystał na nieszczęściu kolegi. Fabiański z klasą znosił decyzje selekcjonerów, a w chwili próby nie zawodził. Szczęsny pierwszy test oblał i zachowywał się jak rozkapryszone dziecko. W Rydze dostanie szansę na rehabilitację, ale będzie jak saper - jednym błędem może wysadzić w powietrze swój wieloletni reprezentacyjny dorobek.

Mecz 7. kolejki el. Euro 2020 Łotwa - Polska zostanie rozegrany w czwartek o godz. 20:45.

Komentarze (2)
KoronaMKS
10.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mimo niepowodzeń w Reprezentacji Polski, to i tak obecnie TOP 5 najlepszych golkiperów. 
avatar
Benek Es
10.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
z Senegalem przegraliśmy 1:2 a nie 0:2...