Po raz pierwszy od 29 lat Korea Północna i Korea Południowa, czyli kraje pozostające w stanie wojny, zmierzyły się w Pjongjangu. Dotychczasowe mecze odbywały się w państwach neutralnych, bądź w Korei Południowej. Zamiast historycznego wydarzenia była jednak farsa - stadion świecił pustkami, wstępu do kraju nie mieli zagraniczni dziennikarze, a meczu el. do MŚ nie transmitowała żadna telewizja.
Spotkanie ostatecznie zakończyło się bezbramkowym remisem, a o jego przebiegu po powrocie do kraju opowiedzieli reprezentanci Korei Południowej. - Mecz był bardzo agresywny. Do tego stopnia, że nazwałbym wielkim osiągnięciem to, że wróciliśmy bez kontuzji. Byli bardzo agresywni i ciągle nas obrażali - przyznał Heung-Min Son.
W jeszcze mocniejszym tonie wypowiedział się wiceprezydent południowokoreańskiej federacji. - Ten mecz był jak wojna. Nigdy nie widziałem takiej agresji w piłce - przyznał Young-il Choi.
Piłkarze do Korei Północnej musieli przedostać się przez Chiny. Do tego nie mogli zabrać telefonów komórkowych. Co ciekawe, na spotkaniu był obecny prezydent FIFA, Gianni Infantino. - Jechałem z myślą o pełnym stadionie na tak historyczny mecz, ale byłem rozczarowany, widząc puste trybuny - wyjawił Szwajcar.
Więcej o meczu: El. MŚ 2022: Korea Północna zagrała z Koreą Południową w Pjongjangu. To pierwszy taki mecz od 29 lat
ZOBACZ WIDEO: Dostawca murawy na PGE Narodowy zrugał Kamila Glika. "To oburzające"