Wszystkie znaki na niebie i ziemi nakazywały spodziewać się w minioną sobotę strzelaniny i rozbicia przez Bayern Monachium przeciętniaków z Augsburga. Ekipa Martina Schmidta dwa wcześniejsze mecze przegrała bardzo wysoko, a tym razem miał do niej przyjechać potężny Bayern. Na dodatek z rozpędzonym, będącym w najwyższej formie w karierze Robertem Lewandowskim na szpicy.
"Lewy" swoje strzelił (choć powinien strzelić więcej), Bayern jednak zawiódł na całej linii. Najpierw musiał odrabiać straty, bo przez skrajne gapiostwo i rozkojarzenie dał sobie przecież strzelić gola już w 1. minucie meczu. Później na potęgę marnował strzeleckie okazje, a gdy na sekundy przed końcem meczu prowadził 2:1, dał sobie wpakować gola na 2:2.
Złoty But: cóż za widok. Robert Lewandowski zdecydowanym liderem
Zespół prowadzony przez Niko Kovaca drugi raz z rzędu stracił więc ligowe punkty. Jeszcze przed przerwą na mecze reprezentacji przegrał u siebie 1:2 z TSG Hoffenheim, co było wynikiem równie szokującym. Tym bardziej, ze przecież kilkadziesiąt godzin wcześniej niemiecki zespół rozsmarował na wyjeździe Tottenham Hotspur w Lidze Mistrzów aż 7:2.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Przełamanie Krzysztofa Piątka! Milan remisuje pod wodzą nowego trenera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Bayern nie jest ani tak mocny, jak wskazywałby wynik meczu z Tottenhamem, ani tak słaby, jak pokazują dwa ostatnie mecze ligowe. Zarówno z Hoffenheim, jak i z Augsburgiem, Bayern zgubił grzech pychy. Piłkarze uznali, że mecze z takimi rywalami wygrają się same, że wystarczy dać z siebie 70-80 procent. Nie wystarczyło, choć gdyby mecz z Augsburgiem zakończył się wynikiem 5:1 dla Bayernu, to nikt z obozu FCA nie mógłby mieć pretensji o wynik, co zresztą podkreślał w pomeczowych wywiadach trener Schmidt - mówi Tomasz Urban, ekspert zajmujący się niemiecką piłką w telewizji Eleven Sports.
- Bayern ma taką jakość z przodu, że jeśli tylko zacznie wykorzystywać okazje, których w każdym meczu ma całe mnóstwo, to w Bundeslidze szybko opanuje sytuację i zacznie się oddalać od reszty stawki. Przycichnie też dyskusja o słabości defensywy. Kovac ma czas do marca, by skorygować ustawienia i poprawić grę w obronie. Można to zrobić na różne sposoby, choćby poprzez regularne stawianie na Martineza na pozycji numer sześć. Jeśli jednak Uli Hoeness mówi, że po kontuzji Niklasa Suele nie będzie żadnych transferów, to w starciach z europejską czołówką w fazie pucharowej LM ta krótka kołderka Bayernu w formacji defensywnej znów może dać o sobie znać - dodaje Urban.
W tym momencie osiągane wyniki mogą kibiców Bayernu mierzić. W Bundeslidze rozegrano dopiero przecież osiem kolejek, a potęga z Allianz Areny ma już cztery wpadki! Cztery straty punktów! Na dodatek razi tracona koncentracja. Mistrzowie Niemiec już trzykrotnie w tym sezonie tracili prowadzenie. Ostatni raz taki przypadek odnotowano w 1991 roku... Szczęścia w tym nieszczęściu są dwa: po pierwsze sezon 2019-20 to wyjątkowa nieporadność wszystkich faworytów ligi. Wystarczy wspomnieć, że w tym momencie liderującą w Bundeslidze Borussię Moenchengladbach i dziewiąty w tabeli Bayer Leverkusen dzielą tylko... dwa punkty. Najwięksi rywale Bayernu - BVB, Lipsk czy Bayer - tracą punkty na potęgę.
Serie A. Krzysztof Piątek jednym z najlepszych w AC Milan. "Wrócił stary Piątek", "Rewolwerowiec odblokował się"
Drugie szczęście nazywa się Robert Lewandowski. Polak jest aktualnie w najwyższej formie w dotychczasowej karierze, wpisuje się na listę strzelców we wszystkich rozgrywanych meczach, jego gole często okazują się trafieniami na wagę punktów.
Kolejny mecz Bayern rozegra już we wtorek w Pireusie. O godzinie 21 zmierzy się w Lidze Mistrzów z Olympiakosem. Transmisja w Polsat Sport Premium 2.