Chociaż oba kluby mają swoje problemy i już po pięć razy traciły punkty w obecnym sezonie, niedzielny mecz AC Milan - AS Roma jest najciekawiej zapowiadającym się spotkaniem 9. kolejki Serie A.
Starcia właśnie tych drużyn nie mają wprawdzie we Włoszech takiej renomy jak mecze Juventusu z Interem, derby Rzymu czy derby Mediolanu, ale ich rywalizacja ma swoją historię w Serie A. Łączą się z nimi wielkie spektakle i niespodziewane historie - jedne są wspominane milej, inne zdecydowanie gorzej.
Fani Milanu na pewno dobrze pamiętają mecz obu drużyn z 12 maja 2006 roku, który był o tyle wyjątkowy nie tyle ze względu na wynik (2:1), lecz na osobę Andrieja Szewczenki. Idol kibiców Rossonerich ogłosił kilka dni wcześniej, że odchodzi do Chelsea. Aby jednak pokazać swoją więź z fanami, obejrzał mecz z Romą wspólnie z ultrasami Milanu, na słynnej trybunie Curva Sud.
Z kolei tifosi ze stolicy Włoch dobrze pamiętają jesień 1996 roku, gdy wielki krok w kierunku zostania ich idolem zrobił Francesco Totti. Właśnie w meczu z Milanem ogłoszony później Księciem Rzymu piłkarz strzelił fantastycznego gola i poprowadził Giallorossich do zwycięstwa 3:0.
Kibicom obu drużyn o wiele ciężej wracają jednak wspomnieniami do tego, co wydarzyło się na San Siro 13 grudnia 1987 roku. 32 lata temu podczas meczu AC Milan - AS Roma omal nie doszło do tragedii.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Wpadka Juventusu! Tylko remis na boisku beniaminka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Huk i minuty pełne strachu
Franco Tancredi był już wówczas bardzo doświadczonym i cenionym bramkarzem, mającym za sobą ponad 250 spotkań w Serie A, a także 12 meczów w pierwszej reprezentacji Włoch, w tym udział na mistrzostwach świata w 1986 roku w Meksyku. 32-latek powoli zbliżał się do zakończenia kariery, jednak cały czas był numerem jeden między słupkami Romy.
Dobre wieści dla Krzysztofa Piątka. Czytaj więcej--->>>
Legendarny Nils Liedholm, a wcześniej Sven-Goran Eriksson nie wyobrażali sobie "11" Giallorossich bez Tancrediego. Dowód? Włoch miał wówczas na koncie siedem rozegranych sezonów w Serie A z rzędu, w których nie opuścił żadnego meczu!
Jego seria nie zakończyła się wspomnianego 13 grudnia, jednak kosztowała mnóstwo nerwów jego rodzinę a także wszystkich fanów Giallorossich.
Spotkanie przebiegało bez żadnych zakłóceń do rozpoczęcia drugiej połowy. Gdy arbiter Pietro D'Elia trzymał już w ustach gwizdek i miał dać sygnał do wznowienia meczu, nad murawą rozległ się potężny huk. Nagle oczom wszystkich ukazał się leżący przed swoją bramką Tancredi.
32-latek stracił przytomność na skutek wybuchu dwóch petard, które zostały rzucone z trybun fanów Milanu i eksplodowały właśnie w momencie trafienia w bramkarza gości, gdy ten schylał się by odrzucić serpentynę. Tancredi stracił przytomność, a wokół niego natychmiast pojawili się piłkarze Romy, nerwowymi ruchami wzywając na murawę lekarzy.
Jak później ujawniono, interwencja medyków uratowała piłkarzowi życie. Ówczesny lekarz drużyny dr Alicicco przekazał później, że doszło do zatrzymania akcji serca. Po reanimacji zakończonej sukcesem i kilkudziesięciu sekundach ogromnego zamieszania pod polem karnym Romy, Tancredi został zniesiony przez sanitariuszy do ambulansu, który przewiózł go do szpitala.
- Wszyscy byli w szoku, niektórzy moi piłkarze zaczęli płakać i nie chcieli kontynuować meczu. Mieli przed oczami widok Franco, który ciągle poruszał szczęką i miał szeroko otwarte oczy - relacjonował trener Romy Nils Liedholm. Z kolei później Tancredi miał przekazać Szwedowi, że chce zakończyć karierę.
Rok od tragedii w Premier League. Czytaj więcej--->>>
I choć tak zamierzał, a według lekarzy było duże niebezpieczeństwo, że dwa wybuchy mogą spowodować trwałe uszkodzenia jego zdrowia, ten po zaledwie dwóch dniach wyszedł do domu bez żadnego szwanku. Dowód? W kolejny weekend stanął ponownie między słupkami Romy w meczu z Pescarą (5:1).
Dodajmy, że wynik meczu Milan - Roma, który ostatecznie został dokończony (1:0) został zmieniony na walkower dla gości.
Tancredi zakończył karierę cztery lata później. Następnie był trenerem bramkarzy Romy, Juventusu, a także Realu Madryt i reprezentacji Anglii, gdzie współpracował z Fabio Capello.