Katastrofa w Leicester. Khun Vichai. Światło wzrastającej chwały, które nagle zgasło

Getty Images /  Catherine Ivill - AMA / / Na zdjęciu: Khun Vichai
Getty Images / Catherine Ivill - AMA / / Na zdjęciu: Khun Vichai

Kiedy Khun Vichai płonie we wraku rozbitego helikoptera, w całym angielskim Leicester gaśnie jednocześnie światło wzrastającej chwały. Miasta i miejscowego klubu Leicester City.

Ryan Hubbard z tego wieczoru ma dziś tylko migawki. Pierwsza: pamięta, jak tłum kibiców pod stadionem King’s Power rozstępuje się, żeby przepuścić karetkę z kontuzjowanym piłkarzem Danielem Amarteyem. Druga: pamięta też, jak sfrustrowany beznadziejnym występem swoich piłkarzy w meczu z West Ham (1:1) szybko wraca do domu i nawet nie nastawia - jak zwykle to robi - sportowej stacji w radiu. Nie chce nic więcej wiedzieć o tym koszmarnym występie, gdy jego Leicester City, niedawny mistrz kraju, przez długi czas nie jest w stanie strzelić gola grającemu w dziesięciu rywalowi.

Idzie od razu do kuchni, włącza telewizor, żeby coś mu w tle jednak leciało. Jednym uchem słyszy, że koło stadionu, z którego właśnie wrócił wściekły i przygnębiony, rozbił się helikopter.

Informacja jest jeszcze niepełna, nieoficjalna. Ryan już jednak w głębi duszy wie, co się stało, bo człowiek intuicyjnie takie rzeczy czuje. Jest załamany.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Hellas słabszy od Sassuolo. Grali Polacy! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Pedały odłączone od wirnika

27 października ubiegłego roku, około godziny 21:30 polskiego czasu, jak zwykle po domowym meczu, właściciel Leicester City Vichai Srivaddhanaprabha na środku boiska wsiada do niebiesko-białego helikoptera. Za sterami siedzi Eric Swaffer, doświadczony pilot śmigłowców i samolotów pasażerskich. Najprawdopodobniej obok niego miejsce zajmuje Polka Izabela Lechowicz. Jego życiowa partnerka, też pilotka -tutaj na kilka minut przed tragedią. Maszyna wzbija się spokojnie w powietrze, ale na wysokości około 130 metrów najpierw na chwilę zawisa, a za chwilę kręci się już wokół własnej osi. Swaffer walczy z helikopterem, cudem wyprowadza go jeszcze poza stadion. Maszyna spada na klubowy parking.

Jednym ze świadków wypadku jest bramkarz i kapitan Leicester City Kasper Schmeichel. Według relacji Sky Sports News policjanci siłą powstrzymują go przed wbiegnięciem w ogień. Piłkarz i właściciel bardzo się lubią, szef kilka razy pożycza mu nawet swój helikopter. Duńczyk długo potem nie może uwierzyć w katastrofę.

Giną w niej: 60-letni właściciel Leicecter City Vichai Srivaddhanaprabha, jego pracownicy Nusara Suknamai i Kaveporn Punpare, pilot Eric Swaffer i Polka Izabela Lechowicz. Późniejsze dochodzenie wykazuje, że w śmigłowcu AW 169 zawodzi mechanizm kontrolny. Pedały, którymi operuje pilot, odłączają się od prawego wirnika.

Każdy, kto ma jakiś związek z Leicester City, posiada w głowie własny obrazek tego wieczoru. Lokalny dziennikarz i kibic drużyny Lee Marlow pisze potem, jak to głośno wzdycha na grę drużyny i bardzo wolno idzie do swojego samochodu, gdy helikopter jeszcze ląduje na murawie. Gary Lineker, legendarny napastnik, który rozpoczynał swoją bogatą karierę w Leicester, prowadzi wtedy najpopularniejszy w Anglii program poświęcony Premier League "Match of The Day". Przyznaje, że to jego najtrudniejszy odcinek w życiu.

Peter Shilton (legenda angielskiej bramki) też w Leicester zaczynał grę w piłkę. Z żoną Stephanie wracają z meczu i widzą spadający helikopter. - Byłem świadkiem katastrofy, razem z moją żoną. Jesteśmy przybici i zszokowani - pisze na Twitterze. A kobieta opowiada w prasie: - Oboje byliśmy w szoku, wracając z meczu do domu. To stało się na naszych oczach.

Ryan Hubbard, lokalny dziennikarz i kibic, dzwoni wtedy jeszcze do partnerki kolegi (on jest w trasie), aby to ona przekazała mu te straszne wieści. - To może brzmi dramatycznie i głupio, ale mówiłem to tak, jakby w tym helikopterze zginął ktoś z rodziny - mówi mi.

Światło wzrastającej chwały

Leicester to szare miasto w środku Anglii. Ani za duże, ani małe, populacją niewiele ponad 400 tysięcy ludności równa się z takim Szczecinem. Sami miejscowi to przyznają, że nie ma tu nic ciekawego i bywa nudno. - No, piękne miasto to nie jest. I każdy stąd ci to powie. Nasz akcent też nie jest najmilszy dla ucha. Jesteśmy jednak z naszego miasta dumni - mówi Ryan Hubbard.

I kontynuuje: - Kilka lat temu nikt spoza Anglii nie widział, gdzie jest Leicester. Mało kto umiał w ogóle powiedzieć słowo "Leicester" [zapis fonetyczny: lester]. W kraju zawsze byliśmy nieciekawym miastem, leżącym gdzieś koło Birmingham. To się zmieniło, również dzięki Khunowi Vichaiowi [słowo Khun oznacza "pan", to tajski zwrot grzecznościowy].

Vichai Srivaddhanaprabha urodził się w Tajlandii jako Vichai Raksriaksorn. Przydomek Srivaddhanaprabha, oznaczający po tajsku "światło wzrastającej chwały", dostaje w 2012 roku od króla Bhumibola Adulyadeja. Khun Vichai jest piątym najbogatszym obywatelem Tajlandii, biznesmenem z sukcesami, który dorabia się bogactwa m.in. na stworzonych przez siebie sklepach wolnocłowych King Power. Jego majątek Forbes szacuje na 5 mld dolarów.

W 2010 roku Khun Vichai kupuje klub Leicester City, z zaplecza Premier League. Poprzedniemu właścicielowi Milanowi Mandariciowi płaci 40 mln funtów, niestety Lisy (przydomek drużyny) toną w długach. Kibice Leicester łamią sobie języki, próbując nauczyć się wymowy nazwiska nowego bossa. I nie do końca wiedzą, co mają myśleć.

Przecież dopiero co tajski, były właściciel Manchesteru City Thaskin Shinawatra został w swoim kraju uznany winnym korupcji. W Cardiff Vincent Tan, czyli tamtejszy malezyjski właściciel klubu City, rozwściecza fanów, gdy zmienia barwy drużyny z niebieskich na czerwone. W niedalekim Birmingham biznesmen z Hong-Kongu Carson Yeung zostaje aresztowany pod zarzutem prania brudnej forsy i klub Birmingham City wpada w tarapaty.

Największe katastrofy lotnicze w historii futbolu - Zobacz

W Anglii panuje moda na kupowanie klubów przez zagranicznych biznesmenów, rodzą się lokalne konflikty. W Manchesterze United amerykańska rodzina Glazerów tak zachodzi za skórę miejscowym kibicom, że ci tworzą swój własny klub - FC United of Manchester.

W 2014 roku Leicester City awansuje jednak do Premier League. - Nie ten sezon, tylko jeszcze poprzedni był chyba przełomowy - mówi Hubbard.

Miejscowi widzą, że drużynie nic złego się nie dzieje, że klub prowadzony jest w zdrowy sposób, ma mądrą politykę transferową, długi nie rosną. Na miejscu wszystkiego pilnuje syn Khuna Vichaia - Aiyawatt Srivaddhanaprabha.

W 2016 roku Lisy zadziwiają świat. Klub prowadzony przez menadżera Claudio Ranieriego sensacyjnie wygrywa ligę, a potem dociera do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Hubbard: - Kultura Khuna Vichaia, jego cierpliwość, filozofia i ideały doprowadziły nas do największego sukcesu w historii.

A może też tajemne moce. Gdy drużyna awansuje do angielskiej ekstraklasy, właściciel prosi buddyjskich mnichów o pobłogosławienie murawy na szczęście. A piłkarzom wręcza wschodnie amulety.

Rośnie chwała Leicester City i w oczach świata rośnie samo miasto. Mieszkańcy ubóstwiają azjatyckiego milionera. Bo Khun Vichai nie dba tylko o klub. Dba o ludzi: wykłada 2 miliony funtów na unowocześnienie miejscowego szpitala i budowę oddziału dla dzieciaków. W dzień swoich urodzin funduje wszystkim na stadionie po piwie i kawałku tortu. Na Boże Narodzenie zamawia 32 tysiące "mince pie" - tradycyjnych angielskich bożonarodzeniowych ciastek z suszonymi owocami i orzechami.

W trakcie meczów wyjazdowych kibice Leicester City dostają darmowe śniadania.
Khun Vichai dokłada się też do ponownego pogrzebu króla Ryszarda III. Władca zginął w 1485 roku, przez 500 lat myślano, że jego ciało zostało wrzucone do rzeki. W 2012 roku archeolodzy odkryli, że szczątki znajdują się pod jednym z miejskich parkingów. Trzy lata później król został pochowany w katedrze w Leicester. W uroczystości wzięły udział tysiące mieszkańców. Miasto jest dziś niezwykle dumne z tej historii.

Dumne jest też ponownie z piłkarzy. Lisy znowu mocno gryzą, w piątek rozbiły na wyjeździe drużynę Southampton 9:0 i odniosły najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w 27-letniej historii Premier League. I na początku sezonu są na podium, Premier League pewnie nie wygrają, ale awans do Ligi Mistrzów jest bardzo możliwy.

Ogród pamięci

W niedzielę 27 października, w rocznicę śmierci Khuna Vichaia, w miejscu w którym spadł helikopter, klub otworzy ogród ku pamięci byłego właściciela. Dyrektor wykonawcza Leicester City Susan Whelan tłumaczy: - Ze sceny tej tragedii chcemy stworzyć miejsce spokojne, wzruszające i piękne, gdzie kibice dziś i w przyszłości będą wspominać jak wizja jednego człowieka wpłynęła na nasz klub. I na całą lokalną społeczność.

Rok temu tłumy zostawiały tam kwiaty, szaliki i koszulki. Przyjdą i teraz, jak na ponowny pogrzeb kogoś z rodziny.

- To dobre określenie. Khun Vichai powitał nas w jego rodzinie, a my jesteśmy niezwykle szczęśliwi, że mogliśmy go przyjąć do naszej - mówi Ryan Hubbard.

Po katastrofie helikoptera kibice Leicester City tworzą przyśpiewkę na cześć Taja. Jeden z wersów brzmi: "Przyjechał z Tajlandii, a teraz jest jednym z nas".

Źródło artykułu: