Puchar Ligi Angielskiej: Liverpool - Arsenal. Dziesięć bramek na Anfield. "The Reds" triumfują po serii jedenastek!

Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: piłkarze Liverpoolu
Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: piłkarze Liverpoolu

Niesamowicie emocjonujący mecz obejrzeli fani zgromadzeni na Anfield Road. Po kosmicznych 90 minutach zakończonych rezultatem 5:5, w rzutach karnych lepszy okazał się Liverpool. Większość bramek była jednak efektem ogromnych błędów.

Zarówno Juergen Klopp jak i Unai Emery w meczu 1/8 finału Pucharu Ligi Angielskiej zdecydowali się dać szansę wielu rezerwowym oraz młodym zawodnikom. I to było widać aż nadto wyraźnie. Obie drużyny popełniły mnóstwo błędów, a do tego poziomu dostosował się również sędzia - Andre Marriner.

Już w 6. minucie wynik otworzył Shkodran Mustafi, który niefortunnym wślizgiem, próbując przeciąć dośrodkowanie Oxlade'a-Chamberlaina, pokonał własnego bramkarza.

Arsenal przez pierwsze kilkanaście minut nie był w stanie w żaden sposób zagrozić bramce gospodarzy. Tak naprawdę pierwsza dobra akcja Kanonierów od razu zakończyła się golem. Mesut Oezil świetnie dostrzegł mającego mnóstwo miejsca w polu karnym Sakę, którego strzał zdołał odbić jednak Kelleher. Zrobił to natomiast na tyle nieudolnie, że piłka spadła idealnie pod nogi stojącego tuż przed nim Torreiry, a ten nie miał problemu z wyrównaniem wyniku. Oddzielną kwestią jest natomiast fakt, że Torreira w tej akcji znajdował się na wyraźnym spalonym.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę? "Życzę mu tego z całego serca"

Czytaj także: Transfery. Gabriel Jesus łączony z Bayernem. Stanowcza reakcja piłkarza

Drugi gol Arsenalu to kolejny prezent Kellehera, który podobnie jak przy pierwszej bramce, odbił piłkę wprost pod nogi rywala. Tym razem beneficjentem błędu bramkarza okazał się Martinelli. Również i kolejna bramka młodego Brazylijczyka była efektem błędu. Tym razem popełnionego przez Harvey'a Elliotta, który przed polem karnym podawał wszerz boiska. Podanie przeciął jednak Oezil, który zgrał do Saki, ten natomiast świetnie obsłużył Martinelliego, któremu pozostało jedynie dołożyć nogę by ponownie wpisać się na listę strzelców.

W 41. minucie kolejny raz nie popisał się natomiast sędzia Marriner, który nie zauważył, że piłkę w polu karnym ręką zatrzymał Bellerin. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Minutę później Elliotta w szesnastce faulował Martinelli i tym razem arbiter nie miał wątpliwości dyktując rzut karny, który na gola pewnie zamienił James Milner.

Jeżeli do tego wszystkiego dołożymy chociażby fakt, że Brewster obejrzał żółtą kartkę, za zblokowanie wybijającego piłkę bramkarza, czy notorycznie łamiącego linię spalonego van den Berga, mamy pełen obraz festiwalu błędów w pierwszej połowie.

Czytaj także: La Liga. Agent Garetha Bale'a zaprzecza plotkom. "Nie wierzcie we wszystko co słyszycie"

I choć niektórzy mogliby pomyśleć, że trenerzy postawią swoich podopiecznych do pionu - nic z tego. W 54. minucie szkolny błąd popełnił ten teoretycznie najbardziej doświadczony wśród gospodarzy - James Milner. Anglik podał do własnego bramkarza na tyle lekko, że do piłki dopadł Maitland-Niles, który choć nie trafił od razu w bramkę, to piłkę przed wyjściem poza plac gry ratował Oezil, który odegrał z powrotem do Maitland-Nilesa, a ten spokojnie wturlał piłkę do pustej już bramki.

Tak naprawdę dopiero 7. bramka w tym meczu nie padła po żadnym rażącym błędzie. Oxlade-Chamberlain świetnie przymierzył z dystansu i posłał potężną bombę tuż pod poprzeczkę bramki Kanonierów. Chwilę później wyrównał Divock Origi, który z łatwością minął Holdinga i z linii pola karnego pokonał Martineza.

Oxlade-Chamberlainowi pozazdrościł jednak Willock, który w 71. minucie ruszył środkiem boiska i równie efektownym strzałem z ponad 20 metrów pokonał Kellehera. I gdy wydawało się, że górą z tej strzelaniny wyjdą goście, to w 94. minucie ponownie do wyrównania doprowadził Origi.

W serii jedenastek, wykonywanej w kierunku "The Kop", czyli trybuny najbardziej fanatycznych kibiców Liverpoolu górą byli gospodarze. Jedynym, który się pomylił, był Dani Ceballos, którego strzał obronić zdołał, rozgrywający bardzo słaby mecz, Kelleher.

Liverpool FC - Arsenal FC 5:5 (2:3) karne: 5:4

1:0 - Shkodran Mustafi (sam.) 6'
1:1 - Lucas Torreira 19'
1:2 - Gabriel Martinelli 27'
1:3 - Gabriel Martinelli 36' 
2:3 - James Milner (karny) 43'
2:4 - Maitland-Niles 54'
3:4 - Oxlade-Chamberlain 58'
4:4 - Divock Origi 62'
4:5 - Joe Willock 71'
5:5 - Divock Origi 90+4'

Liverpool FC: Caoimhin Kelleher - Neco Williams, Joe Gomez, Sepp van den Berg, James Milner - Alex Oxlade-Chamberlain (81' Pedro Chirivela), Naby Keita (55' Curtis Jones), Adam Lallana - Harvey Elliott, Rhian Brewster, Divock Origi.

Arsenal FC: Emiliano Martinez - Hector Bellerin, Shkodran Mustafi, Rob Holding, Sead Kolasinac (83' Kieran Tierney) - Joe Willock, Lucas Torreira (72' Dani Ceballos) - Ainsley Maitland-Niles, Mesut Oezil (65' Metteo Guendouzi), Bukayo Saka - Gabriel Martinelli.

Żółte kartki: Lallana, Brewster (Liverpool) Willock, Saka, Kolasinac (Arsenal)

Sędzia: Andre Marriner

Aston Villa - Wolverhampton Wanderers 2:1 (1:0)

1:0 - Anwar El Ghazi 28'
1:1 - Patrick Cutrone 54'
2:1 - Ahmed El-Mohamady 57'

Aston Villa: Jed Steer - Ahmed El-Mohamady, Ezri Konsa, Kortney Hause, Neil Taylor - Henri Lansbury (81' John McGinn), Douglas Luiz, Conor Hourihane - Anwar El Ghazi, Keinan Davis (50' Jonathan Kodjia), Mahmoud Trezeguet

Wolverhampton: John Ruddy - Max Kilman, Ryan Bennett, Jesus Vallejo - Ruben Vinagre, Taylor Perry, Bruno Jordao (71' Terry Taylor), Dion Sanderson - Pedro Neto (77' Flavio Cristovao), Patrick Cutrone, Chem Campbell (68' Ben Ashley-Seal)

Komentarze (1)
avatar
Marcin Zieliński
30.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Fajny mecz do oglądania. Młodzi LFC się spisali, wynik hokejowy